wtorek, 27 marca 2018

Poliss (2011)
Reżyseria: Maïwenn
Gatunek: Dramat, Kryminał
Premiera w Polsce: 11 maja 2012

Pewne filmy ze względu na tematykę jak przemoc wobec dzieci, okrucieństwo, maltretowanie, gwałty, mogą być trudne do oglądania. To wszystko mamy w policyjno-obyczajowym Poliss byłej modelki Maiwenn. Ale mimo wszystko warto ten film obejrzeć.
Poliss opowiada o pracy jednostki paryskiej policji do nieletnich. Pedofilia, prostytucja, rodzinne tajemnice i bolesne sekrety to sprawy, z którymi pracownicy tej jednostki obcują na co dzień. W filmie obserwujemy za równo ich pracę, jak i życie prywatne, to jak próbując funkcjonować w zwyczajnym życiu, w pracy mają kontakt z najohydniejszymi zbrodniami.
Forma Poliss przypomina reportaż, co podkreśla jeszcze rola reżyserki, gra tu fotografkę przygotowującą serię zdjęć na zlecenie rządu. Autentyczność Poliss zbudowana jest na prawdziwych policyjnych sprawach, z których czerpały scenarzystki. Opierają też one fabułę na emocjach bohaterów, a nie na akcji (której też nie brakuje, ale nie przysłania ona całego filmu) i wychodzi im to fenomenalnie. Dowiadujemy się jak praca wpływa na ich życie prywatne i jakie powoduje napięcia.  Świetne dialogi często są idealną oceną zdemoralizowanego świata.
Brutalne akty nie są tu pokazane dosłownie, o wszystkich okrucieństwach dowiadujemy się z zeznań świadków. Dzięki temu wrażliwsi widzowie nie muszą odwracać wzroku oglądając ten film.

Maiwenn udowodniła, że można nakręcić film o policji w sposób zupełnie inny niż ten znany nam z Hollywood. Nie ma bezsensownych strzelanin, pościgów i stad brutalnych psychopatów. Ale sprawy, z którymi każdy z nas spotyka się oglądają codzienne wiadomości. Takie, które często dzieją się wokół nas, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. W tym właśnie tkwi siła Poliss, że nie boi się pokazać zła, które może czaić się wszędzie.


Daniel Mierzwa

sobota, 24 marca 2018

Pitbull. Ostatni pies (2018)
Reżyseria: Władysław Pasikowski
Gatunek: Sensacyjny
Premiera: 15 marca 2018

Zapoczątkowana przez Patryka Vegę uzupełniona serialem, seria filmów Pitbull stała się zjawiskiem w polskiej popkulturze, zyskując szacunek widzów i krytyków. Dlatego cześć osób była oburzona, że kolejny obraz z pitbullem w tytule został odebrany z rąk twórcy Botoksu. Trafił on jednak w doświadczone ręce Władysława Pasikowskiego, a udział w filmie wzięła spora część obsady, którą znamy z poprzednich Pitbulli
Pitbull. Ostatni pies zaczyna się już od pełnej napięcia sceny prezentującej działalność znanego już sporej liczbie widzów Despero na terenie Rosji. A to tylko wstęp do kolejnych scen wypełnionych alkoholem, krwią, strzelaninami i prostytutkami scen, które kontynuują wątki z poprzednich części oraz wprowadzają zupełnie nowe elementy fabularnej układanki, która zmierza do nieoczywistego rozwiązania.
Spora ilość kontrowersji, które pojawiły wraz ze zmiana reżysera dotyczyła obsadzenia w jednej z głównych ról Dody, popularnej piosenkarki, która od dłuższego czasu znana jest bardziej z wywoływanych przez siebie afer i skandali, niż z tworzonej muzyki. Jednak jej roli nie można się przyczepić, ponieważ nie wypada gorzej niż sporo znanych  zawodowych aktorek. A cała postać Miry, którą odgrywa to właściwie ta sama postać, co wykreowany w mediach wizerunek Doroty Rabczewskiej. Sama jej postać po prostu kuleje na poziomie scenariusza, nie zmuszając Dody do kreowania skomplikowanej psychologicznie postaci, nie dowiadujemy się przez cały film, właściwie nic o jej historii, a ważny watek jej związku z gangsterem Gawronem znosi się do kilku scen. Cała reszta obsady nie zawodzi i trzyma przyzwoity poziom, rozwijając kreacje znane z poprzednich części. Problemem jest to, że wiele wątków, zwłaszcza dotyczących relacji między bohaterami, zostaje tylko zarysowanych. Niewiele dowiadujemy się o samych bohaterach, reżyser i scenarzysta w jednej osobie zapomina, o tym, że nie liczy się tylko akcja. A i utrzymanie tempa momentami się nie udaje. Nieco anachroniczny wydaje się też styl tego filmu. Przypomina bardziej filmy z lat 90. niż świeże kinowe sensacje. Klimat świata pełnego papierosowego dymu, moralnych dylematów i  etycznych konfliktów oddany jest jednak po mistrzowsku. 
Pitbull. Ostatni pies to nakręcony z szacunkiem dla całego filmowego świata Pitbulla oraz widzów kawał sensacyjnego kina.



Daniel Mierzwa

czwartek, 22 marca 2018

Projektantka (2015)
Reżyseria: Jocelyn Moorhouse
Gatunek: Dramat, Komedia
Premiera: 14 września 2015


Twórczość reżyserka Jocelyn Moorhouse nie jest zbyt pokaźna, a premiera poprzedniego filmu tej australijskiej reżyserki miała miejsce w 1997 roku. Pomimo tak długiej przerwy, odważnie i z rozmachem podeszła do swojego nowego dzieła.


Projektantka to historia eleganckiej, dostojnej i dumnej kobiety – Tilly Dunnage. Po wielu latach postanawia ona powrócić do swojego rodzinnego miasteczka, z którego musiała uciekać jako mała dziewczynka, gdy została oskarżona o zabicie syna burmistrza. Przez lata podróżowała głównie po Europie, by w końcu trafić do Paryża, gdzie zdobywała doświadczenie w największych domach mody. Teraz z niezwykłymi krawieckimi umiejętnościami podbija serca początkowo sceptycznie nastawionych do niej mieszkańców, by w końcu znów stracić w ich oczach. W tym samym czasie podejmuje się również opieki nad swoją ekscentryczną matką (Judy Davis) i zabawy po kątach z miejscowym przystojniakiem (Liam Hemsworth).

Reżyserka zręcznie porusza się pomiędzy wieloma gatunkami. W komedie wplata elementy kryminału i dramatu. Co chwilę wyciąga nowe fakty, by utrzymać całość w odpowiedniej dynamice i rytmie. Świetnie sprawdza się tutaj również zaangażowanie do tytułowej roli projektantki Kate Winslet, która z gracją i stylem wytacza wojnę złym gustom i byłym oskarżycielom.

Projektantka sprawie przeplata chwile zabawy i smutku. To poruszający film, nie tylko dla fanów mody, czy dobrych dramatów. Obraz z komediowym wydźwiękiem, który spodoba się wielu kinomanom, a to głównie za sprawą wyjątkowej i dobrze ubranej Kate, która wie jak zafundować gorące zakończenie.
.

Patrycja Strempel 

wtorek, 20 marca 2018

Spotkanie w Palermo (2008)

Reżyseria: Wim Wenders
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 21 sierpnia 2009


Wim Wenders to jeden z najbardziej cenionych niemieckich reżyserów, twórca między innymi nagrodzonego Złotą Palmą filmu Paryż, Teksas czy zjawiskowej Piny. Jednym z mniej znanych jego filmów jest prezentowane na festiwalu w Cannes w 2008 roku Spotkanie w Palermo.
Finn (w tej roli Campino- wokalista niemieckiego zespołu Die Toten Hosen) jest popularnym fotografikiem, cenionym za równo w świecie artystów jak i w show-biznesie. Prowadzi życie utracjusza- imprezy, alkohol i kobiety. W celu zawodowym odbędzie podróż do Palermo na Sycylii. W tym włoskim mieście jeszcze mocniej będzie musiał zmierzyć się z tym, co nieuchronne. Okazuje się, że człowiek starzejąc się nawet w luksusowych apartamentach i spotykający na co dzień Millę Jovovich musi zmierzyć się z tym, co czeka nas wszystkich.
Irytująca w Spotkaniu w Palermo  jest spora dawka filozoficznych rozważań a’la Paulo Coehlo, które niektórzy reżyserzy potrafią obronić poczuciem humoru lub przynajmniej uroczą naiwnością, a stary wyjadacz jakim jest Wenders, niestety nie korzysta ani z jednego, ani z drugiego.
Film, który w wielu momentach zmierza w kierunku niemieckiego kina obyczajowego spod znaku Romance TV, posiada kilka bardzo smakowitych scen, niestety częściej budzi uśmiech politowania. Irytuje też praca kamery, która przypomina tę ze słabych filmów z lat 90.
Do plusów filmu zaliczyć można dobrą muzykę. Dystrybutor na plakacie chwalił się, że to utwory między innymi Portishead czy Iron&Wine. Niestety to chyba jedyne czym mógł zachęcić widzów do seansu.

Spotkanie w Palermo to przydługa filmowa ramota o przemijaniu, z którym nie każdy umie się pogodzić, doprawiona, niezbyt udanie, metafizyką. Najbardziej przykre w niej jest jednak to, że to film na koncie takiego mistrza jak Wim Wenders.


Daniel Mierzwa

niedziela, 18 marca 2018

120 uderzeń serca (2017)
Reżyseria: Robin Campillo 
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 11 maja 2018
Robin Campillo przez lata robił we francuskim kinie karierę scenarzysty. I miał na koncie liczne sukcesy w tej dziedzinie, w tym udział w laurach dla zdobywcy Złotej Palmy na MFF w Cannes w 2009 roku – filmu Klasa w reżyserii Laurenta Canteta. Później spróbował swoich sił w reżyserii. Jego pierwszym filmem był dramat sci-fi Les revenants. Jednak liczne wyróżnienia przyniósł mu jego drugi obraz Eastern boys, który był dziełem świeżym, kontrowersyjnym i pełnym obyczajowej odwagi. Wielu więc zastanawiało się jaki będzie jego kolejny film i z niecierpliwością czekało na premierę 120 uderzeń serca podczas canneńskiego festiwalu. A ten poruszył widzów, zachwycił krytyków, a festiwalowe jury przyznało mu Grand Prix.

Akcja filmu dzieje się w Paryżu na początku lat 90. Film zaczynają burzliwe narady organizacji ACT UP, która za cel przyjęła edukację na temat HIV i AIDS i prewencję przed kolejnymi zachorowaniami. Następnie śledzimy ich działania – konferencje, dyskusje, parady i happeningi. Poznajemy też bohaterów- działaczy organizacji. Starającego się zachowywać spokój przewodniczącego tej organizacji Thibaulta, wyważoną i konkretną Sophie, ekspresywnego i pełnego temperamentu Seana, czy nowego członka organizacji, nieśmiałego Nathana. Właśnie między nim, a Seanem zaczyna rodzić się uczucie, które kompiluje fakt, że Sean jest zakażony wirusem HIV, a Nathan jest zdrowy.
Początek filmu ma raczej charakter publicystyczny. A reżyser radzi sobie z nim bardzo dobrze. Dba o prawidłowe tempo i odpowiednią temperaturę pojawiających się sporów. Zestawia też postawy bohaterów, zmuszając nas do refleksji, jak należy podejść do społecznego problemu, o którym mówi film, mówiąc nam wprost, że chodzi o życie chorych ludzi. Później 120 uderzeń serca skręca w stronę melodramatu. Obserwujemy pełen czułości, pokazany z charakterystyczną dla tego reżysera otwartością, związek. Jednak i tej tematyce film długo nie pozostaje wierny przepoczwarzając się w poruszające studium umierania. Cierpiący Sean, ofiara epidemii AIDS, uświadamia jak okropna to choroba, na której tak naprawdę niewiele wiemy. Obserwujemy jak bohater chudnie, traci siły, a dolegliwości degradują też jego życie, ograniczając jego egzystencję do bezczynnego cierpienia leżąc w łóżku.
Reżyser przez cały film nie traci jednak z oczu celów, o które walczą działacze ACT UP, dzięki czemu ich działania zyskują twarz. Zaczynami rozumieć, że nie walczą w imię idei (lub nie tylko w jej imię), ale przede wszystkim o życie swoje i innych, aby jak najmniej osób podzieliło los Seana.
Spora zasługa w tym jak przekonujący jest film leży po stronie obsady. Aktorzy, choć w większości maja bardzo ograniczony materiał, bo fabuła nie pozwala im na tworzenie rozbudowanych portretów psychologicznych, stworzyli mistrzowskie kreacje. Najjaśniej na ekranie błyszczy Nahuel Perez Biscayrat w roli Seana. Ale nie wiele gorzej prezentują się Arnaud Valois jako Nathan, Antoine Reinartz jako Thibault, czy nowa gwiazda francuskiego kina Adele Haenel jako Sophie.

120 uderzeń serca to niewątpliwie film polityczny i społecznie zaangażowany, reżyser nie postawił jednak na to, że jego obraz obroni się samą tematyką i dzięki temu dostajemy też ponad dwugodzinny świetnie zrealizowane dzieło. Nie ucieka też od poważnych tematów i dydaktyki, ale można jedynie życzyć wszystkim, którzy też tworzą zaangażowane dzieła, aby robili to z takim efektem – porywającym i bez chwili nudy. 


Daniel Mierzwa

sobota, 17 marca 2018

Niczego nie żałuję - Edith Piaf (2007)

Reżyseria: Olivier Dahan
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Premiera w Polsce: 11 maja 2007


Edith Piaf, a właściwie Edith Giovanni Gassion to legendarna francuska piosenkarka, która swoim magicznym głosem porywała tłumy. Jednak jej życie od początku nie było kolorowe i to postanowił w swoim filmie przedstawić Olivier Dahan. Cały film składa się scen przedstawiających najważniejsze momenty z życia gwiazdy. Ich niechronologiczna prezentacja i płynne przejścia pomiędzy wiekiem dziecięcym, średnim i dojrzałym nadają filmowi pewnej dynamiczności, której mogłoby zabraknąć przy tradycyjnym prowadzeniu filmu.

Mała Edith została porzucona przez matkę, potem wychowywana przez babcię w jej  domu publicznym, by w końcu razem z ojcem – cyrkowym „człowiekiem gumą” występować na ulicy. Jej talent został zauważony przez Louisa Leplee (Gérard Depardieu), gdy śpiewała na paryskim chodniku. Pomaga on wbić artystce się w świat, który pokochał jej głos. Nie uchronił jej jednak przed nieudanymi związkami i uzależnieniami.

W roli Edith Piaf wystąpiła znakomita Marion Cotillard, która za tę rolę została doceniona przez Akademię w 2008 roku Oscarem, w pełni zasłużonym. Ponadto mimika, gestykulacja, świetna gra aktorska, przy pomocy specjalistów od charakteryzacji bezbłędnie upodobniło Marion do tytułowej bohaterki.


Patrycja Strempel

piątek, 16 marca 2018


W ułamku sekundy (2017)
Reżyseria: Fatih Akin
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 23 lutego 2018

Ważne filmy o silnych kobietach robią furorę w kinach, czy na festiwalach. Podobnie było z mającym premierę na festiwalu w Cannes filmem W ułamku sekundy będącym świetnym połączeniem nierównej walki o sprawiedliwość z przebiegłym kinem zemsty.


Film W ułamku sekundy ukazuje mocny portret kobiety. Bohaterki – Katji (Diane Kruger), której mąż i sześcioletni syn giną w zamachu bombowym. Tragedia rodzinna prowadzi bohaterkę do sądowej walki, podczas której nierówny proces udowadnia kolejne dowody i potencjalnych sprawców. W rozwiązaniu sprawy nie pomaga niestety przeszłość męża - tureckiego pochodzenia, który kilka lat z życia przesiedział w więzieniu za handel narkotykami, jednak potem stał się odpowiedzialnym ojcem z dobrze prosperującą firmą. Trop goni trop, a widz z zapartym tchem podąża za Diane Kruger i kibicuje jej w dążeniu do sprawiedliwego zakończenia sprawy. Film można podzielić na trzy części, pierwsza gdzie poznajemy rodzinę, i jak się później okazuje ich ostatnie chwile, kolejną skupiającą się na procesie, dowodach, oskarżonych i brutalności systemu, by ostatecznie przejść do prawdziwego kina planowania i wcielania w życie zemsty.

Reżyser sprawie przeprowadza widza przez wyjątkowo precyzyjnie skonstruowana historię, której głównymi elementami są emocje. Nie omija również tematu wyższości idei, czy braku wrażliwości i społecznej znieczulicy. Daje szanse na zastanowienie się nad kwestiami politycznymi, ale również nad poszukiwaniem sprawiedliwości na własną rękę.

Najmocniejszą stroną jest bez wątpienia Diane Kruger. Aktorka genialnie wciela się w postać żony i matki, której świat w jednej sekundzie się zawalił. Jej emocjonalność i ból nie byłyby jednak tak świetnie ukazane, gdyby nie scenariusz z prawdziwego zdarzenia. Konsekwentnie prowadzący widza przez kolejne sekrety ludzkiej nienawiści.

W ułamku sekundy to bardzo dobry obraz o poszukiwaniu sprawiedliwości w obliczu niepojętego bólu. Portret nieograniczonej kobiety walczącej, której determinacja prowadzi do bezwzględnej zemsty z imigranckim i politycznym motywem w tle.


Patrycja Strempel


czwartek, 15 marca 2018

Nieznajomi. Ofiarowanie (2018)
Reżyseria: Johannes Roberts
Gatunek: Horror
Premiera w Polsce: 9 marca 2018


Fani horrorów mogą się cieszyć, bo w kinach pokazywany jest kolejny okaz tego filmowego gatunku- Nieznajomi. Ofiarowanie w reżyserii Johannesa Robertsa, który jest kontynuacją nieco zapomnianego już filmu Nieznajomi sprzed dziesięciu lat.

Choć jest poza sezonem, Cindy i Mike razem z dwójką dzieci jadą na kemping prowadzony przez krewnych kobiety, aby przenocować tam, zanim najmłodsza z rodziny Kinsey nie zostanie odstawiona do szkoły z internatem. Gdy zaczynają rozgaszczać się w kempingu, do jego drzwi puka tajemnicza dziewczyna. Wkrótce sytuacja się powtarza. A tym czasem rodzeństwo odkrywa zmasakrowane zwłoki wujka i ciotki Cindy. Ale to dopiero początek makabry. Bo rodzina staje się ofiarą trójki brutalnych psychopatów w maskach.
Nieznajomi. Ofiarowanie posiada szczątkową fabułę, która niczym w filmie porno staje się tylko pretekstem, aby rozpocząć orgię, w tym wypadku makabry i brutalności. Reżyser skutecznie ucina wszystkie wątki, poza głównym dotyczącym zmagań irytującej rodzinki z bandą morderców w głupkowatych maskach, po każdej scenie, powodując, że cały początek filmu to zlepek niepotrzebnych scen skąpanych w mgle i żółtawym świetle. A dalej już tylko powtórka z rozrywki, czyli wszystko to, co każdy w horrorach już widział. Krew się leje, krzyk goni krzyk, a narzędzia mordu sieką równo, ale zamiast strachu czujemy jedynie znużenie. Problemem są też bohaterowie, którzy budzą jedynie irytację, w czym przoduje grana przez Bailee Madison Kinsey. Jej postać jest tak denerwująca, że życzymy jej śmierci, mając przy tym dylemat, czy powinna umrzeć szybko i zniknąć z ekranu, czy długo konać w męczarniach, bo na to zasługuje. A jej pojawienie się w stylowej sekwencji nad basenem w rytm szlagieru Bonnie Tayler, niszczy jedyny udany moment tego filmu. Samo wykorzystanie przebojów z lat 80. jest udanym pomysłem, nie tylko dlatego, że  każdy lubi te piosenki, które już słyszał, ale dlatego, że  możemy je docenić, bo przy kiczowatości całego filmu i okropnej muzyki, wydają się one całkiem udanymi utworami. 
Twórcy Nieznajomych. Ofiarowania chyba zapomnieli, że w horrorze liczy się coś więcej niż spora dawka przemocy i stworzyli kolejny wtórny gniot, który ani nie straszy, ani nie mówi nic wartego uwagi. Kolejny marny film niewarty obejrzenia nawet przez największych fanów gatunku.


Daniel Mierzwa

środa, 14 marca 2018


Happy End (2017)
Reżyseria: Michael Haneke
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 16 marca 2018

Michael Haneke wielokrotnie w kinie pokazywał na co go stać. Nie raz witał na licznych prestiżowych festiwalach by szokować, poruszać trudne tematy wymagające zastanowienia. Kolejny niełatwy motyw rodzinnych relacji pokazuje w swoim najnowszym filmie Happy End, który brał udział w konkursie głównym festiwalu w Cannes, jednak zdecydowanie musiał ustąpić świetnemu The Square.


Happy End pokazuje losy wysoko postawionej francuskiej rodziny Laurentów. Reżyser nieśmiało rozpoczyna film od kręconej telefonem sekwencji, gdy Eve podaje proszki na depresje matki, swojemu chomikowi. Od tego momentu już jednoznacznie widać, że w tym filmie nic nie będzie proste i jasne. Każdy kolejny motyw okraszony jest uczuciami i emocjami, które świetnie uwypuklają wady i zalety społeczeństwa. I tak mamy głowę rodziny Georgesa (Jean-Louis Trintignant) - lekko zgorzkniałego starca, marzącego o szybkiej śmierci, perfekcjonistkę Anne (Isabelle Huppert) prowadzącą rodzinny biznes, jej syna Pierre’a (Franz Rogowski) - zdecydowanie zachwianego emocjonalnie młodzieńca, brata Anny Thomasa (Mathieu Kassovitz), który nie potrafi zaangażować w swoich uczuć w żaden związek oraz jego córkę z pierwszego małżeństwa Eve (Fantine Harduin), której psychopatyczne zapędy przepełnione są obojętnością.

Całość prezentuje się w lekko nużącym stylu. Fabuła pozbawiona jest większych fajerwerków, a najmocniejszym momentem wydaje się być scena rozpaczliwego występu podczas karaoke. Dialogi ograniczone są do minimum, a pikanterii dodają jedynie liczne wymiany wiadomości przez Internet. W obliczu ogólnego spokoju i pozornej melancholii na ekranie prezentują się największe filmowe gwiazdy. Jednak sceny zdecydowanie skrada młoda Fantine Harduin w roli Evy, która w duecie ze znakomitym Mathieu Kassovitzem zostawiają daleko z tylu takie nazwiska jak Huppert, Trintignant, czy Jones.  Reżyser w wielu momentach nawiązuje również do swoich poprzednich filmów, porusza tematy sprawdzone, które prowokują i skłaniają do głębszej analizy.

Happy End po dłuższym zastanowieniu pomimo ciągnącej się fabuły, może wydawać się filmem dobrym. Jednak przytłaczająca ilość wątków zaburza nieco obraz komizmu i oceny współczesnego społeczeństwa, tym samym  potencjalne arcydzieło staje się przeciętnym obrazem pozbawionym charyzmy.


Patrycja Strempel


poniedziałek, 12 marca 2018

Fantastyczna kobieta (2017)
Reżyseria: Sebastian Leilo
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 6 października 2017


Sebastian Leilo to chilijski reżyser dobrze znanym fanom artystycznego kina. Jego najnowszy film Fantastyczna kobieta, który zrobił furorę na zeszłorocznym Berlinale, ze względu na mocną konkurencję nie był faworytem do Oscara, nikt jednak nie mógł powiedzieć, że nie ma szans na tę statuetkę, którą ostatecznie otrzymał.

Marina spędza swoje urodziny ze starszym partnerem – Orlandem, jedzą kolację w sympatycznym lokalu, później oddają się czułością. Mężczyzna wkrótce po tym dostaje wylewu, a wystraszona Marina wiezie go do szpitala, gdzie ten umiera. Śmierć jej partnera staje się dla niej początkiem walki o swoją godność, ponieważ jego rodzina traktuje ją z podejrzliwością i niechęcią, która czasem przybiera wręcz formę nienawiści.
Okazuje się, że postawa jaką u krewnych Orlanda wywołuje Marina nie jest spowodowana tylko tym, że spowodowała ona rozpad jego małżeństwa. Przyczyną takie sytuacji jest to, że jest ona osobą transseksualną. Rodzina jej partnera próbuję ją wyrzucić z swojego życia, traktując jako perwersyjny epizod w życiu byłego męża i ojca. Natomiast przez policjantów Marina jest traktowana przez pryzmat stereotypów i znanych funkcjonariuszom przypadków ludzi, takich jak ona. Niewiele lepiej traktowana jest przez lekarza, który traktuje ją jak dziwaczny medyczny obiekt, fotografując jej ciało, skupiając się na jej fizyczności. Marinie przez to, że jest osobą transseksualną odbiera się godność, prawo do miłości i a jej obecność w społeczeństwie traktuje niczym wynaturzenie. A to wszystko zmusza ją do dosłownej walki o swoją godność, ale też prawo do miłości i żałoby po swoim ukochanym.
Sebastian Leilo w Fantastycznej kobiecie pokazuje opresyjne społeczeństwo, które bez mrugnięcia okiem pozwala na nienawiść do odmiennych jednostek, które wielu wycięłoby z panoramy swojego życia.  I choć kino queer pełne jest podobnych opowieści, mało kto potrafi opowiadać je w tak stylowy, pełny gęstej, niczym w thrillerze, atmosfery, poruszających scen i dialogów, jak chilijski reżyser.



Daniel Mierzwa

sobota, 10 marca 2018

Madame (2018)
Reżyseria: Amanda Sthers 
Gatunek: Dramat, Komedia
Premiera w Polsce: 8 marca 2018

Francuskie komedie to zawsze gwarant dobrej zabawy. Bywają lepsze lub gorsze, zawsze jednak zabawne. Tak jest i z filmem Madame, który zapewnia rozrywkę, ale ma jednak i liczne wady.

Maria jest hiszpańską imigrantką pracującą dla mieszkającej w Paryżu amerykańskiej rodziny, którzy, jak typowi filmowi przedstawiciele tej grupy społecznej, przez większość czasu zajmują się niczym, a oddawanie się temu od czasu do czasu przerywają strojeniem się, jedzeniem wystawnych kolacji, leżeniem nad basenem i zdradami. Oddana swojej pracy, a przy tym życzliwa, cieszy się zaufaniem i sympatią państwa, dla których pracuje. Relacje i jej sytuację zmienia odbywająca się pewnego wieczoru elegancka kolacja. Niezapowiedziany gość zmienia liczbę uczestników na trzynaście, która zdaniem pani domu jest pechowa, przez co zmusza Marię do ubrania wieczorowego stołu i zajęcia kolejnego miejsca przy stole, gdzie ma udawać hiszpańską szlachciankę. Przy kolacji nie bryluje jednak towarzysko, ale mimo to wpada w oko sprzedawcy obrazów, z którym interesy prowadzą gospodarze kolacji. Zawarta w dziwnych okolicznościach znajomość zacznie mieć dla Marii duże znaczenie.
Madame to kolejna opowieść o Kopciuszku, ale kolejny raz nie otrzymujemy nic nowego, reżyserka filmu próbuje stawiać społeczne diagnozy czy rozliczać społeczne elity. Każde drugie dno tej opowieści szybko jednak porzuca, aby skupić się na słodko-gorzkim romansie Marii i społecznych podziałach, których nie da się zakopać. I jedynie wątkowi żyjącego w kłamstwie małżeństwa udaje się zostać zauważonym, ale to jedynie zasługa odgrywających role państwa Fredricks- Toni Collette i  Herveya Keitela, czyli aktorów doświadczonych w komediowych rolach. Swoje aktorsko robi też Rossy de Palma, muza Almodovara o ciekawej urodzie i wyraźnej ekspresji.

Madame to komedia, którą przyjemnie się ogląda. Niestety nie ma sobie nic oryginalnego i od całkowitego banału ratuje ją jedynie gorzkie zakończenie.


Daniel Mierzwa

wtorek, 6 marca 2018

Co to była za noc?! Emocje powoli opadają, czerwony dywan zostaje powoli zwijany, a ostatnie potrawy znikają z bufetowych stołów. Zdobywcy statuetek pewnie nadal dochodzą do siebie i spoglądają, jak prezentowali się w drogich kreacjach wprost od projektantów. Wiele tygodni oczekiwania i w końcu znamy wszystkich laureatów, niestety bez znacznych zaskoczeń, ze spokojem jeszcze raz oglądamy się za siebie i wspominamy wydarzenia tej nieprzespanej nocy.



Podobnie jak zeszłoroczną galę rozdania Oscarów, poprowadził Jimmy Kimmel. Tym razem z o wiele większym spokojem, jednak nadal z kąśliwością i nawiązaniem do bieżących Hollywodzkich wydarzeń prowadził fanów kina przez kolejne kategorie. Obeszło się również bez większych wpadek, czy to związanych ze zamianą kopert, czy modowymi niedociągnięciami.

Wraz z zakończeniem przez prowadzącego swojej wprowadzającej przemowy rozpoczęły się największe emocji. Pierwszą statuetkę wręczono w kategorii Najlepszy aktor drugoplanowy, która trafiła w ręce Sama Rockwella, za znakomitą rolę w filmie Trzy billboardy za Ebbing, Missouri. W pełni zasłużona nagroda, która dała początek kolejnym niestety przewidywalnym werdyktom.


Kolejną statuetkę w kategorii Najlepsza charakteryzacja i fryzury zdobył film Czas mroku, w którym świetna przemiana Gary’ego Oldmana zapewniła mu zwycięstwo, natomiast za Najlepsze kostiumy uznano te ukazane w Nici widmo wykonane przez Marka Bridgesazdecydowanie zasłużone wyróżnienie szczególnie przy tak silnej konkurencji.

Najlepszym pełnometrażowym filmem dokumentalnym została produkcja Netflixa – Ikar, a statuetka w kategorii Najlepszy montaż dźwięku trafiła do Richarda Kinga oraz Alexa Gibsona za film Dunkierka, która królowała również w kategorii Najlepszy dźwięk.

W następnej kolejności wręczono Oscara za Najlepszą scenografię dla filmu Kształt wody, który był zdecydowanym faworytem tegorocznej gali zdobywając 13 nominacji. Trzeba przyznać, ze scenografia w tym filmie prezentowała się świetnie w połączeniu z pełnym mroku światłem. 

Zaraz później przyznano nagrodę w jednej z najważniejszych kategorii - Najlepszy film nieanglojęzyczny, którym został film w reżyserii Sebastiána Lelio Fantastyczna kobieta. Wprawnie nie był to nasz faworyt w tej kategorii, to widać przyćmił zarówno zdobywcę Cezara i Nagrody Jury w Cannes - Niemiłość, zdobywcę Złotej Palmy w Cannes The Square, a nawet zdobywcę Złotego Niedźwiedzia Duszę i ciało.


Oscara dla Najlepszej aktorki drugoplanowej otrzymała Allison Janney za rolę w filmie Jestem najlepsza. Ja, Tonya. To dopiero pierwsza nominacja tej aktorki i od razu nagroda! Należą się zasłużone brawa, bo w roli matki Toni byłą znakomita.


Najlepszym krótkometrażowym filmem animowanym został Dear Basketball, który wcześniej został nagrodzony statuetką Annie. Natomiast Najlepszym długometrażowym filmem animowanym została animacja Coco studia Pixar. Niestety Naszego Vincenta nie starczyło miejsca w Oscarowej rywalizacji.

Filmem z Najlepszymi efektami specjalnymi został film Blade Runner 2049! Wygrywając z równie dobrze prezentującymi się Strażnikami Galaktyki vol. 2, czy nawet Ostatnim Jedi. Wyróżnienie w kategorii Najlepszy montaż otrzymał Lee Smith za film Dunkierka! Była to już trzecia i ostatnia nagroda dla tego filmu w ten wieczór.

Statuetka w kategorii Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny trafiła do filmu Heaven is a traffic jam on the 405, a Oscara w kategorii Najlepszy krótkometrażowy film aktorski otrzymali Chris Overton oraz Rachel Shenton za film The Silent Child.

Przyszedł i czas na kategorie scenariuszowe. Za Najlepszy scenariusz adaptowany uznano tekst Jamesa Ivory’ego na podstawie powieści autorstwa André Aciman "Call Me by Your Name" do filmu Tamte dni, tamte noce. Zdecydowanie jeden z bardziej urokliwych filmów nominowanych w tych roku, szkoda jednak, że tak nielicznie doceniony. Natomiast statuetkę dla Najlepszego scenariusza oryginalnego otrzymał Jordan Peele za film Uciekaj! I tu nasze małe zaskoczenie, bo produkcji tej daleko do pozostałych nominowanych - Kształtu wody, Trzech billboardów za Ebbing, Missouri, czy nawet Lady Bird i I tak cię kocham.


Za film z Najlepszymi zdjęciami uznano Blade Runnera 2049 i Rogera Deakinsa, którego doceniono dopiero pierwszą statuetką przy 14 innych nominacjach w tej kategorii. Nagrodę za Najlepszą muzykę oryginalną otrzymał Alexandre Desplat za film Kształt wodyzdecydowanie zasłużenie. Jednak większym niewypałem okazał się Oscar dla Najlepszej piosenki i „Remember Me” z animacji Coco, której wykonanie podczas gali było totalnym nieporozumieniem.

Zbliżając się do końca gali pozostały również najważniejsze kategorie. Najlepszym reżyserem został Guillermo del Toro za film Kształt wody! Brawo! Meksykanin pokazał klasę i dorzucił na swoje konto po Złotym Globie, nagrodzie BAFTA i wyróżnieniu w Wenecji kolejną prestiżową nagrodę.



Oscara dla Najlepszego aktora pierwszoplanowego zdobył Gary Oldman za znakomitą rolę w filmie Czas mroku! Była to pierwsza statuetka dla tego aktora i to bardzo zasłużona, zważając na jego świetne wcielenie się w postać wybuchowego, pełnego emocji i nieokiełznanych zachowań Winstona Churchilla.


Najlepszą aktorką natomiast została Frances McDormand za rolę w filmie Trzy billboardy za Ebbing, Missouri wcielając się w filmie w pogrążoną w rozpaczy, jednak niepopadającą w niemoc matkę zamordowanej dziewczyny, która swój ból przekuwa w agresję pozwalającą jej zmierzyć się z najtrudniejszymi przeciwnikami.


Statuetkę dla Najlepszego filmu 2018 roku otrzymał fenomenalny Kształt wody! Będący mieszanką fantasy, romansu, horroru i dramatu, która zachwyciła widzów i jury na licznych festiwalach. Teraz otrzymał najwyższe Hollywodzkie wyróżnienie i zapisał na karach filmowej historii.


Rocznicowe 90 już rozdanie Oscarów przeszło do historii. Gratulacje należą się wszystkim zdobywcom i nominowanym twórców, a nam nie pozostaje nic innego jak z niecierpliwością oczekiwać kolejnych filmowych emocji.




niedziela, 4 marca 2018

Jaskiniowiec (2018)
Reżyseria: Nick Park
Gatunek: Animacja, Komedia, Przygodowy
Premiera w Polsce: 23 lutego 2018

Nick Park i jego koledzy, twórcy licznie nagradzanych i lubianych przez widzów animacji, powracają do kin z nowym filmem. Trzynaście lat po premierze nagrodzonego Oscarem obrazu Wallace i Gromit: Klątwa Królika do  kin trafia kolejne dzieło ze Studia Aardman -  Jaskiniowiec.

Prymitywne plemię jaskiniowców mieszka spokojnie w zacisznym lesie porastającym krater i zajmuje się polowaniem na króliki. Stagnacja satysfakcjonuje większość członków pierwotnej społeczności. Jedynie Dug marzy o czymś nowym, wielkim i ekscytującym. I takie coś dostaje, gdy na jego plemię ataku dokonuje inny lud, który już dawno porzucił kamień łupany na rzecz brązu. Dug staje przed okazją, żeby ocalić swoją społeczność przed losem niewolników w kopalni. Musi jedynie sprawić, aby oni jego współplemieńcy wygrali w meczu piłki nożnej z najeźdźcami, w których drużynie grają najlepsi znani piłkarze.
Nick Park po raz kolejny, że jest mistrzem animowanych komedii. Poczucie humoru znów jest na najwyższym poziomie, i mamy tutaj wszystko od wysmakowanych słownych gier, przez slapstick, bo często sięgający granic, absurd, który ratuje Jaskiniowca przez zarzutami o wtórność. Udani są też liczni bohaterowie, z których każdy jest uroczy i ogląda się go na ekranie z sympatią, jak bardzo czarnym charakterem by nie był. Sam film jest jednak peanem na cześć piłki nożnej i jednoczącej mocy tego sportu. Plemię Duga staje się prawdziwą drużyną i dzięki temu mogą mierzyć się z najlepszymi. Bo prawda, uczciwość i zaangażowanie zawsze pomagają zwyciężyć. A do tego w zabawny sposób nawiązuje do roli sportu nie tylko w życiu kibiców, ale też całych narodów. Piłka nożna jest tutaj nie tylko źródłem tożsamości bohaterów, ale też sposobem na rozstrzyganie sporów, w tym politycznych.
Jaskiniowiec to przezabawna i błyskotliwa komedia, która choć animowana, rozbawi nie tylko najmłodszych, a pomimo tematu nie jest adresowana tylko dla fanów kopania piłki.


Daniel Mierzwa

sobota, 3 marca 2018


Kobiety mafii (2018)
Reżyseria: Patryk Vega
Gatunek: Sensacyjny
Premiera w Polsce: 22 lutego 2018

Patryk Vega znany jest z przeciętnego kina gangsterskiego. Jednak ta opinia nie powstrzymuje go przed tworzeniem kolejnych filmów, po których pozostaje jedynie niesmak, zażenowanie i obawa przed następnymi seansami pełnymi przekleństw i śmietanki polskiego aktorstwa.


Reżyser ponownie wykorzystuje w swoim filmie postać kobiety, jako tej niezmiernie istotnej w świecie pełnym wulgaryzmu, bezprawia i niebezpieczeństw. Splata losy kilku z nich, nieumiejętnie mieszając je w narkotykowy świat grupy mokotowskiej. Wszystko rozpoczyna się od Beli (Olga Bołądź ) i jej wyrzucenia z policji po jednej z brawurowych akcji. Bohaterka trafia do ABW i od teraz pod przykryciem będzie musiała wtopić się w szeregi grupy przestępczej. Ma na celu rozpracowanie grupy dowodzonej przez Padrino (Bogusław Linda), szefa który nade wszystko wielbi swoją rozpieszczoną córkę. Bela będzie musiała zyskać zaufanie bliskich mu ludzi, by jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Kolejne wydarzenia odkrywają kolejne niezależne, silne bohaterki, które manipulując przestępczym światem będą osiągać swoje cele.

Kobiety mafii to przede wszystkim obraz przesycony przerysowaniem i wulgarnością. Pomimo, że fabularnie wydaje się bardziej spójny niż poprzednie produkcje reżysera, nadal pozostaje zbitką scen i dialogów opartych na przekleństwach i niesmacznych próbach przemocy. To produkcja, w której dominuje brutalność i mało ambitny humor, będący kwintesencją twórczości Vegi ostatnich lat. Nagromadzenie wątków z jednej strony działa na plus nie pozwalając zasnąć podczas seansu, z drugiej natomiast po macoszemu traktuje bohaterów, z których można było wyciągać zdecydowanie więcej, czasem nawet dobrego. Wśród bohaterów jednak prym wiedzie Agnieszka Dygant i jej kolejna już odsłona postaci Niani. Tym razem może bardziej przedsiębiorczej i z wybitnymi chemicznymi umiejętnościami. Reżyser nie oszczędził widzom również możliwości zatopienia się w miłosne wątki. To na nich opiera się wiele elementów tego mrocznego i brutalnego świta zawładniętego przez kolejnych bandytów, z niego również wynikają problemy, które zdecydowanie maja destrukcyjny charakter.

Kobiety mafii to kolejny już film w reżyserii Patryka Vegi, którego fabuły i wątków bohaterów wystarczyłoby na podrzędny serialowy tasiemiec. Na nasze nieszczęście ten pełen chciwości świat powróci już wkrótce, a my pełni naiwności kolejny raz będziemy oglądać tych samych wyrachowanych bohaterów.


Patrycja Strempel