Pitbull. Ostatni pies (2018)
Reżyseria: Władysław Pasikowski
Gatunek: Sensacyjny
Premiera: 15 marca 2018
Zapoczątkowana przez Patryka Vegę
uzupełniona serialem, seria filmów Pitbull stała się
zjawiskiem w polskiej popkulturze, zyskując szacunek widzów i krytyków. Dlatego
cześć osób była oburzona, że kolejny obraz z pitbullem w tytule został odebrany
z rąk twórcy Botoksu. Trafił on jednak w doświadczone ręce
Władysława Pasikowskiego, a udział w filmie wzięła spora część obsady, którą
znamy z poprzednich Pitbulli.
Pitbull. Ostatni pies zaczyna się już od pełnej napięcia sceny prezentującej działalność
znanego już sporej liczbie widzów Despero na terenie Rosji. A to tylko wstęp do
kolejnych scen wypełnionych alkoholem, krwią, strzelaninami i prostytutkami
scen, które kontynuują wątki z poprzednich części oraz wprowadzają zupełnie
nowe elementy fabularnej układanki, która zmierza do nieoczywistego
rozwiązania.
Spora ilość kontrowersji, które pojawiły wraz ze zmiana reżysera dotyczyła obsadzenia w jednej z głównych ról Dody, popularnej piosenkarki, która od dłuższego czasu znana jest bardziej z wywoływanych przez siebie afer i skandali, niż z tworzonej muzyki. Jednak jej roli nie można się przyczepić, ponieważ nie wypada gorzej niż sporo znanych zawodowych aktorek. A cała postać Miry, którą odgrywa to właściwie ta sama postać, co wykreowany w mediach wizerunek Doroty Rabczewskiej. Sama jej postać po prostu kuleje na poziomie scenariusza, nie zmuszając Dody do kreowania skomplikowanej psychologicznie postaci, nie dowiadujemy się przez cały film, właściwie nic o jej historii, a ważny watek jej związku z gangsterem Gawronem znosi się do kilku scen. Cała reszta obsady nie zawodzi i trzyma przyzwoity poziom, rozwijając kreacje znane z poprzednich części. Problemem jest to, że wiele wątków, zwłaszcza dotyczących relacji między bohaterami, zostaje tylko zarysowanych. Niewiele dowiadujemy się o samych bohaterach, reżyser i scenarzysta w jednej osobie zapomina, o tym, że nie liczy się tylko akcja. A i utrzymanie tempa momentami się nie udaje. Nieco anachroniczny wydaje się też styl tego filmu. Przypomina bardziej filmy z lat 90. niż świeże kinowe sensacje. Klimat świata pełnego papierosowego dymu, moralnych dylematów i etycznych konfliktów oddany jest jednak po mistrzowsku.
Spora ilość kontrowersji, które pojawiły wraz ze zmiana reżysera dotyczyła obsadzenia w jednej z głównych ról Dody, popularnej piosenkarki, która od dłuższego czasu znana jest bardziej z wywoływanych przez siebie afer i skandali, niż z tworzonej muzyki. Jednak jej roli nie można się przyczepić, ponieważ nie wypada gorzej niż sporo znanych zawodowych aktorek. A cała postać Miry, którą odgrywa to właściwie ta sama postać, co wykreowany w mediach wizerunek Doroty Rabczewskiej. Sama jej postać po prostu kuleje na poziomie scenariusza, nie zmuszając Dody do kreowania skomplikowanej psychologicznie postaci, nie dowiadujemy się przez cały film, właściwie nic o jej historii, a ważny watek jej związku z gangsterem Gawronem znosi się do kilku scen. Cała reszta obsady nie zawodzi i trzyma przyzwoity poziom, rozwijając kreacje znane z poprzednich części. Problemem jest to, że wiele wątków, zwłaszcza dotyczących relacji między bohaterami, zostaje tylko zarysowanych. Niewiele dowiadujemy się o samych bohaterach, reżyser i scenarzysta w jednej osobie zapomina, o tym, że nie liczy się tylko akcja. A i utrzymanie tempa momentami się nie udaje. Nieco anachroniczny wydaje się też styl tego filmu. Przypomina bardziej filmy z lat 90. niż świeże kinowe sensacje. Klimat świata pełnego papierosowego dymu, moralnych dylematów i etycznych konfliktów oddany jest jednak po mistrzowsku.
Pitbull. Ostatni pies to nakręcony z szacunkiem dla całego filmowego
świata Pitbulla oraz widzów kawał sensacyjnego kina.
Daniel Mierzwa
Mam ochotę iść na ten film, chociaż mój mąż nie chce iść na niego ze mną. Ale może wybiorę się sama...
OdpowiedzUsuń