Happy End (2017)
Reżyseria:
Michael Haneke
Gatunek:
Dramat
Premiera
w Polsce: 16 marca 2018
Michael
Haneke wielokrotnie w kinie pokazywał na co go stać. Nie raz witał na licznych
prestiżowych festiwalach by szokować, poruszać trudne tematy wymagające
zastanowienia. Kolejny niełatwy motyw rodzinnych relacji pokazuje w swoim
najnowszym filmie Happy End, który brał udział w konkursie głównym festiwalu w
Cannes, jednak zdecydowanie musiał ustąpić świetnemu The Square.
Happy
End pokazuje losy wysoko postawionej francuskiej rodziny Laurentów. Reżyser
nieśmiało rozpoczyna film od kręconej telefonem sekwencji, gdy Eve podaje
proszki na depresje matki, swojemu chomikowi. Od tego momentu już jednoznacznie
widać, że w tym filmie nic nie będzie proste i jasne. Każdy kolejny motyw
okraszony jest uczuciami i emocjami, które świetnie uwypuklają wady i zalety
społeczeństwa. I tak mamy głowę rodziny Georgesa (Jean-Louis Trintignant) -
lekko zgorzkniałego starca, marzącego o szybkiej śmierci, perfekcjonistkę Anne
(Isabelle Huppert) prowadzącą rodzinny biznes, jej syna Pierre’a (Franz
Rogowski) - zdecydowanie zachwianego emocjonalnie młodzieńca, brata Anny Thomasa
(Mathieu Kassovitz), który nie potrafi zaangażować w swoich uczuć w żaden
związek oraz jego córkę z pierwszego małżeństwa Eve (Fantine Harduin), której
psychopatyczne zapędy przepełnione są obojętnością.
Całość
prezentuje się w lekko nużącym stylu. Fabuła pozbawiona jest większych fajerwerków,
a najmocniejszym momentem wydaje się być scena rozpaczliwego występu podczas karaoke.
Dialogi ograniczone są do minimum, a pikanterii dodają jedynie liczne wymiany
wiadomości przez Internet. W obliczu ogólnego spokoju i pozornej melancholii na
ekranie prezentują się największe filmowe gwiazdy. Jednak sceny zdecydowanie
skrada młoda Fantine Harduin w roli Evy, która w duecie ze znakomitym Mathieu
Kassovitzem zostawiają daleko z tylu takie nazwiska jak Huppert, Trintignant,
czy Jones. Reżyser w wielu momentach
nawiązuje również do swoich poprzednich filmów, porusza tematy sprawdzone,
które prowokują i skłaniają do głębszej analizy.
Happy
End po dłuższym zastanowieniu pomimo ciągnącej się fabuły, może wydawać się
filmem dobrym. Jednak przytłaczająca ilość wątków zaburza nieco obraz komizmu i
oceny współczesnego społeczeństwa, tym samym
potencjalne arcydzieło staje się przeciętnym obrazem pozbawionym
charyzmy.
Patrycja
Strempel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz