poniedziałek, 23 marca 2020


Emma (2020)
Reżyseria: Autumn de Wilde
Gatunek: Dramat / Komedia
Premiera w Polsce: 28 lutego 2020

Jane Austen i jej twórczość miło okazje poznać zapewne wiele osób. Kto nie miał okazji przeczytać jednej z jej książek, słyszał przynajmniej o ich ekranizacjach. Uniwersalni bohaterowie, kunszt fabularny, zabawne wątki i romantyczne historie to zalety jej prozy, a także cechy najnowszej jej ekranizacji.


Emma Woudhouse jest elegancką i przystojną dziewczyną z bogatego domu. Jako że sama nie musi wychodzić za mąż w wolnych chwilach dobrze czuje się w roli swatki dla osób ze swojego otoczenia. Wiele się jednak zmienia gdy poznaje Harriet - dziewczynę z niższych niż ona sama sfer - której również postanawia znaleźć odpowiedniego męża. Wtedy tez wychodzi na jaw wiele tajemnic i niespodziewanych zdarzeń, które nawet dla będącej zawsze na dobrze poinformowanej Emmy będą zaskoczeniem.

Kolejne związki i relacje, podstępy i miłosne uniesienia wszystko to w bardzo wyważony sposób prezentowane jest na ekranie. Nie zapomniano tu również by pokazać Emme jako kobietę z własnym zdaniem i charakterem. Bywa złośliwa i opryskliwa, czasami bez pohamowania potrafi wypowiedzieć wiele niemiłych słów jednak przy tym dobrze widać jej złożoność, bo w końcu nie jest tylko zwyczajną panienką, dla której liczą się jedynie bogactwa.

Debiut reżyserski Autumn de Wilde to przede wszystkim komedia romantyczna, a w niej dobre relacje między bohaterami, ale i przyjemna obsada. Aż milo się patrzy na Taylor-Joy w tytułowej roli. Z dumą i odpowiednią wyniosłością przechadza  się beztrosko, by co chwilę dorzucić  kolejny grymas, czy minę, a razem z Billem Nighy tworzą naprawdę zgrany duet ojca i córki.

Emma to lekka historia, na której przyjemnie zawiesić oko. Romansidło, które zadowala wizualnie kostiumami z epoki i polnymi krajobrazami, a chwile zabawy i dobre aktorskie kreacje dodają całości odpowiedniego uroku.


Patrycja Strempel


poniedziałek, 16 marca 2020


Sala Samobójców. Hejter (2020)
Reżyseria: Jan Komasa
Gatunek: Thriller
Premiera w Polsce: 6 marca 2020

Sala Samobjców Jana Komasy z 2011 roku była filmem, który jednych zachwycił (stając się dla niektórych filmem wręcz kultowym), a drugich rozczarował. Nikt jednak nie odmówił reżyserowi odwagi, ambicji i bezkompromisowego oraz świeżego mierzenia się z problemami współczesnego świata, nawet jeśli jego dzieło momentami nieznośnie ocierało się o banał.



Teraz na ekranach, niedługo po ogromnym sukcesie niezwykle udanego Bożego Ciała, na ekrany kin trafia kolejny film Jana Komasy, kontynuacja, choć nie bezpośrednia, jego przeboju z 2011 – Sala samobójców. Hejter.

Tomek, student prawa, zostaje wyrzucony z uczelni za dokonanie plagiatu. Ostatnią pogadankę z władzami uczelni wykorzystuje od zdobycia dedykacji od znanej profesor prawa. Wpis do książki sprytnie wykorzystuje, żeby zaimponować opłacającej mu stypendium dobrze sytuowanej warszawskiej rodzinie. A to początek parady manipulacji i kłamstw w wykonaniu Tomka. Dzięki cynizmowi, ale też sprytowi  i bucie, znajduje pracę w agencji PR, gdzie już przy pierwszym zleceniu szybko osiąga sukces niszczą karierę młodziutkiej fitinfluencerki. Bezlitosny Tomek wspina się po szczeblach kariery po drodze realizując swoją prywatną zemstę.

Motorem działań Tomka są jednak jego psychopatyczne skłonności (w każdym razie nie jedynie). Chłopak robi wszystko, aby uniknąć odrzucenia. Gdy dostaje się w świat eleganckich warszawskich elit, nie chce go opuścić, nawet gdy wie, że jest wyśmiewany i traktowany z góry.  Robi wszytko, aby przypodobać się wpływowym znajomym, a przy tym okrutnie nimi manipuluje. Obserwuje ich życie, zazdrości, że mają wszystko, czego zechcą, i nie chce wracać do rzeczywistości, w której skazany jest na ciężką pracę, która tak nie zapewni mu wszystkiego czego oczekuje od życia. Tomek to figura, która reprezentuje wszystkich tych, których mimo starań, rzeczywistość może skazać na marginalizację.

Cały świat dookoła głównego bohatera to tylko chodzące stereotypy, jednak dzięki reżyserowi i scenarzyście wszystko wzięte jest w nawias ironii, dzięki czemu nie jest to irytujące i żałosne,  a staje się założenie zabawne.

Sala samobójców. Hejter to też popis Macieja Musiałowskiego, aktora znanego bardziej z ról serialowych niż z dużego ekranu. W tym filmie kamera poświęca mu wiele czasu, skupia się  głównie na jego twarzy. A na niej rysują się tysiące uczuć. Emocje takie jak frustracja, żal, agresja, rozczarowanie płynnie przechodzą tu jedna w drugą. Być może ten film będzie dla tego aktora przepustką do kariery jaką poprzednia część była dla Jakuba Gierszała. Na drugim planie błyszczy Agata Kulesza, której postać Beaty Santorskiej łączy ten film z poprzednią częścią z 2011 roku. Jej bohaterka pozbawiona moralności, naznaczona przez życie okropną tragedią staje się z jednej strony partnerką Tomka w cynizmie, z drugiej strony jedną z jego ofiar.

Sala samobójców. Hejter to budzący emocje obraz o ludziach, którzy rzadko znajdują się w centrum zainteresowania. Jan Komasa pokazuje bez poczucia wyższości przyczyny wielu zjawisk, których wielu stara się nie zauważać, a przy tym stworzył po prostu dobry współczesny film, który chce się oglądać, mimo tego, że rzadko kiedy jego seans można nazwać przyjemnym.



Daniel Mierzwa

piątek, 13 marca 2020


Dżentelmeni (2019)
Reżyseria: Guy Ritchie
Gatunek: Kryminał / Akcja
Premiera w Polsce: 14 lutego 2020

Guy Ritchie to reżyser, który dał się lepiej poznać filmami z Sherlockiem w roli głównej, później w Legendzie o królu Arturze, aż do Alladyna spod znaku Disneya. Powraca jednak w wielkim stylu z iście gangsterskim filmem, którym wraca do swoich najlepszych korzeni.


Mickey - w tej roli znakomity Matthew McConaughey - jest szefem narkotykowego interesu. Szczęśliwie żyje wraz z piękną żoną, wielkimi pieniędzmi i dobrze prosperującym biznesem. Postanawia jednak odejść na emeryturę i sprzedać swoje wytwórnie trawki. Oczywiście obok takiej inwestycji nie może przejść obojętnie kilka z gangsterskich grup, a bohater pomimo że dokonał już wyboru swojego następcy, zmuszony jest przeanalizować wszystkie inne możliwości.

Całość historii Micky’ego to w zasadzie retrospekcja, będąca tłem dla narracji prowadzonej przez dziennikarza z najbliższym pomocnikiem bohatera. To właśnie ta dwójka - Hunnam i Grant - (poza scenami wybuchów i strzelanin) daje produkcji najwięcej energii. Ukryte intrygi, kolejne fakty i wątpliwości są rzucane w widza z ogromną prędkością. Kolejni bohaterowie pojawiają się, by za chwilę zniknąć ze sceny. Wszystko dzieje się w angażującym tempie i nawet chwilowe przestoje, nie wybudzają nas z czysto rozrywkowego seansu.

Reżyser świetnie wprowadza widza w ten gangsterski klimat. Wykorzystuje dobrze znane nam motywy, jednak można w nich poczuć niezwykłą świeżość, którą nie często możemy spotkać w kinie. Pozostawia wiele ukrytych śladów, dla bardziej  i mniej spostrzegawczych, będących nieśmiałym mrugnięciem oka i ukłonem w stronę innych filmowych produkcji. Z niezwykłym dystansem, ale zaraz klasą, oferuje Hugh Granta, którego zwykle kojarzymy z romantycznym klimatem komedii, tutaj swoim podstępnym emploi kradnie wiele scen ze swoim udziałem. Zresztą obsada Dżentelmenów to bardzo dobrze skrojona (niczym stroje bohaterów) ekipa.

Dżentelmeni to kino pełne werwy, energii i dobrej muzyki. Seans, którego się nie żałuje, a wręcz oczekuje kolejnych chwil zabawy w zaprezentowanym stylu. Film niepozbawiony przepychu, jednak oferowanego w wyjątkowo subtelny i zręczny sposób.


Patrycja Strempel

sobota, 29 lutego 2020


Sonic. Szybki jak błyskawica. (2020)
Reżyseria: Jeff Fowler
Gatunek: Animacja / Przygodowy
Premiera w Polsce: 28 lutego 2020

Produkcje Segi są kultowymi tytułami dla całych pokoleń graczy. A sztandarowy bohater ich produkcji - pewny siebie, niewiarygodnie szybki, humanoidalny jeż to postać, która ma miejsce w wielu sercach fanów gier i anime. Dlatego nie może dziwić próba zekranizowania zasłużonego tytułu jakim jest Sonic. Szybki jak błyskawica.


Fabuła Sonica… nie należy do oryginalnych. Tytułowy bohater zmuszony jest to ucieczki ze swojej planety na Ziemię. Tutaj żyje sobie spokojnie w swojej norce. Jednak tylko do czasu, aż na jego trop trafia doktor Robotnik. I to jest to dobry pretekst do historii, która polega na tym, że Sonic wykorzystuje swoją superprędkość do uciekania przez zakusami złowieszczego  naukowca, a przy okazji zdobywa prawdziwego przyjaciela w osobie dobrotliwego, ale niespełnionego policjanta Toma Wachowskiego.

Trudno oczekiwać porywającego i intrygującego scenariusza w filmie na podstawie gry, której fabuła nie należy do nazbyt skomplikowanych. Początek nie zapowiada olśniewającego widowiska, ale może zwiastować przyjemny seans. Wygląd generowanych komputerowo postaci jest w porządku (a mogło być zupełnie inaczej, bo po pierwszy, nieudany dizajn Sonica i wszystko, co się z nim wiązało, to wręcz temat na osobny film), potem jest nawet zabawnie (choć to poczucie humoru rodem z Disney Channel). Wraz z postępem fabuły robi się jednak coraz bardziej rozczarowująco. Bo wszystko okazuje się nudne, bo choć całość pędzi niczym tytułowy bohater, to ani przez moment nie angażuje. Bohaterowie są płascy (a większość zupełnie niepotrzebna), fabuła jest nielogiczna, a wszystkie wzruszenia wymuszone, a i żarty tracą polot.

Do plusów filmu można zaliczyć tylko występy James Madsen w roli Toma Wachowskiego – policjanta, który marzy o wykazaniu się bohaterstwem, co nie jest możliwe w sennej rzeczywistości jego rodzinnego miasteczka. . Nie jest w żadnym wypadku wybitna rola. To po prostu solidny występ na miarę kina familijnego. Dobrze wypada też Jim Carrey w roli dziwacznego doktora Robotnika. Specyficzna mająca zarówno fanów, jak i przeciwników maniera tego aktora całkiem dobrze sprawdza się w wypadku tej przerysowanej postaci.

Sonica… nie można uznać za udaną adaptację gry. To mdłe i nieciekawe kino familijne. A kilka udanych żartów i trafnie dobranych piosenek to zbyt mało, aby uznać ten za udaną (nawet niewymagającą) komedię dla całej rodziny.


Daniel Mierzwa

wtorek, 25 lutego 2020

Gorący temat  (2019)
Reżyseria: Jay Roach
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Premiera w Polsce: 17 stycznia 2020

Sprawa Rogera Ailesa nie odbiła się w Europie takim echem, jak głośny skandal z udziałem Harveya Weinsteina, ale za oceanem obrzydliwe sprawki założyciela konserwatywnie sprofilowanego kanału Fox News oburzyły opinię publiczną. Działania Ailesa stały się kanwą scenariusza do filmu Gorący temat, który dotarł i na polskie ekrany kin.

Historię upadku (o ile tak można nazwać odejście z pracy z wielomilionową odprawą) Rogera Ailesa, potężnej postaci amerykańskich mediów i polityki, obserwujemy z perspektywy trzech bohaterek. Dwóch znanych dziennikarek, które są prawdziwymi postaciami. Pierwsza z nich to Gretchen Carlson, której oskarżenia były początkiem zawodowego końca Ailesa. A druga to Megyn Kelly niewątpliwa gwiazda Fox News. Trzecią z głównych bohaterek jest Kayla Pospisil, fikcyjna postać, która utożsamia wszystkie marzące o wielkiej karierze  i wykorzystane przez szefostwo pracownice tej telewizji.

Scenarzystą Gorącego tematu jest Charles Randolph, który kontynuuje tutaj zabiegi, zaprezentowane w znakomitym Big Short . Mamy ten sam dynamiczny montaż i zwracanie się prosto do widza. Niestety tym razem jego scenariusz nie trafił w ręce tak zdolnego reżysera jak poprzednio. Za kamerą stanął Jay Roach, który niestety nie potrafi utrzymać w ryzach tego stylu i szybko zmienia go w zwyczajną publicystykę. Równie szybko zapomina również o swoich bohaterkach, które mimo, że ciągle są na pierwszym planie, stają się tłem dla skandalu, a ich dramat przestaje być ich osobistą historią, a jest potem wyłącznie częścią składową afery.

Mocną stroną Gorącego tematu są znakomite aktorki w głównych rolach. Nicole Kidman i Charlize Theron odgrywają prawdziwe, niezwykle ciekawe i niejednoznaczne postaci. Ich bohaterki to kobiety sukcesu, których kariery kosztowały jednak wiele upokorzeń. W końcu gotowe są jednak, aby zawalczyć o godność swoją i swoich koleżanek z pracy. Dzięki grze aktorek postacie te zyskują wiele wymiarów. Jesteśmy dzięki nim w stanie zrozumieć każdą z decyzji bohaterek. Popis daje również Margot Robbie. Kayla w jej wykonaniu to kobieta nieco zagubiona, ale marząca o karierze. Próbuje naśladować swoje bardziej doświadczone koleżanki,  nie potrafiąc się jednak obronić przed wszystkimi zagrożeniami, jakie czają się na nią w gabinetach jej przełożonych. I to właśnie dzięki jej grze, mimice i ruchach, dyskomfort jaki odczuwa jej bohaterka podczas sceny w biurze Aisle’a udziela się nawet widzom.

Warto również docenić charakteryzację. Na pierwszy rzut oka twarze głównych bohaterek mogą przypominać nieco upiorne manekiny. Jednak co może być nieco przerażające tak właśnie prezentują się odgrywane przez nie gwiazdy amerykańskiej telewizji.

Gorący temat mógł być naprawdę gorącym kinowym przebojem i zdobywcą licznych nagród. Niestety pomimo ważnej i interesującej tematyki, niezłego scenariusza i znakomitej obsady, cały film został położony przez niezbyt udaną reżyserię. Przez to całość wyszła co najwyżej letniawo.


Daniel Mierzwa

czwartek, 20 lutego 2020

Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn)

Reżyseria: Cathy Yan
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera w Polsce: 7 lutego 2020

W nie do końca udanej, ale niewątpliwie zabawnej animacji Młodzi Tytani: Akcja! Film  bohaterowie w oczekiwaniu na seans premiowego filmu o nowych przygodach Batmana oglądają zwiastuny kolejnych filmów z jego uniwersum. Wśród zapowiedzianych produkcji znalazły się obrazy o losach Alfreda,  Batmobilu, a nawet bojowego pasa Batmana. Rzeczywistość wygląda całkiem podobnie i powstają coraz to kolejne filmy o postaciach znanych z komiksów DC. I tak to kin trafiły Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn), skupione na losach szalonej byłej partnerki Jokera, która ostatecznie zamyka związany z nim rozdział życia eksplozją w zakładach Ace Chemicals.

Po rozstaniu z swoim „Pączusiem” pozycja Harley Quinn w świecie największych nikczemników w Gotham mocno ucierpiała. Okazuje się ze nie jest najbardziej lubianą osobą w mieście i  stanowczo więcej osób życzy jej śmierci (i często nie kończą wyłącznie na życzeniach), niż pragnie się z nią zaprzyjaźnić. A szczególnie cięty na zakręconą bohaterkę jest Roman Sionis, zmanierowany, bogaty, zwariowany na punkcie zrywania skory z twarzy i trzęsący półświatkiem Gotham zbir znany jako Czarna Maska, który  oprócz Harley Quinn ma też na oku pewien bardzo cenny brylant.

Choć tytuł wskazuje, że ma to być historia emancypacji Harley Quinn i jej drogi do niezależności zarówno w świecie złoczyńców jak i w życiu prywatnym, jest to raczej opowieść o próbie odzyskania szacunku do samej siebie poprzez przemoc, która wypada raczej blado z powodu chaotycznego scenariusza i reżyserii Cathy Yen, która chyba zbyt wiele razy oglądała kinowe wyczyny Deadpoola. Całość na swoje barki bierze Margot Robbie, która bawi się swoją rolą, co ratuje marne dialogi i z niezbyt angażującą fabułę.

Harley Quinn towarzysza również inne bohaterki, jednak mimo potencjału są zupełnie nieciekawe i być może bez ich udziału byłoby może nieco lepiej, bo fabularny bałagan aż tak by się nie rozpanoszył. Black Canary po prostu na ekranie jest, a gdy używa swojego nadzwyczajnego głosu, zamiast podziwu dla jej supermocy, można jedynie odczuć zażenowanie. Renee Montoya-  niedoceniana policjantka, jest tylko powodem do kilku gagów o policjantach, a młoda złodziejka Cassandra Cain, która odpowiada na kradzież bardzo pożądanej błyskotki, nie wnosi żadnego interesującego wątku (chyba, że kogoś interesują tematy związane ze środkami na przeczyszczenie). Postacią posiadającą ciekawą historię jest Łowczyni (i tak zapamiętacie ją jako Zabójcę z Kuszą), ale poza interesującym tłem nie ma wiele wartego uwagi w tej bohaterce. Irytujący jest też Ewan McGregor, którego przerysowany bohater ma wyraźny komiksowy rys, uroczy styl ubierania i niejasne relacje ze swoim pomagierem.

Być może całość wypadła by lepiej, gdyby skupiła się bardziej na przeżyciach Harley Quinn niż na budowaniu na siłę pełnego akcji filmu wypełnionego komiksowa przemocą. Bo niewątpliwe Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn) to potężna, pędząca z zawrotność prędkością rozrywkowa maszyna, która nie została jednak zbyt dobrze naoliwiona.



Daniel Mierzwa

wtorek, 18 lutego 2020

Matthias i Maxime (2019)

Reżyseria: Xavier Dolan
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 21 lutego 2020

Xavier Dolan zabłysnął już jako nastolatek swoim nieco pretensjonalnym, ale bardzo świeżym i intrygującym debiutem. Następnie kręcił prawie co roku nowy film. Jedne z nich ocierały się o geniusz (jak mistrzowska Mama) i zdobywały liczne nagrody, ale na koncie ma i taki i, który według krytyków słusznie został przemilczany (The Death and Life of John F. Donovan). Sam grał też mniejsze lub większe role u innych twórców. Aktualnie w kinach możemy obejrzeć jego najnowszy film, ciepło przyjęty na festiwalu w Cannes - Matthias i Maxime.


W swoim najnowszym filmie Dolan wraca do rodzinnego Montrealu i jak na początku swojej kariery obsadza się w głównej roli. Tym razem tytułowego Maxime’a – młodego mężczyzny z niełatwą przeszłością, trudną sytuacją rodzinną i raczej bez świetlanej przyszłości. Ma na twarzy znamię, ciągnące się od kącika oka po policzku, jakby płakał krwią i  fryzurę  daleką od dobrze ułożonych włosów bohaterów Zabiłem swoją matkę czy Wyśnionych miłości. Maxime planuje wyjazd na drugi koniec świata - do Australii. To wystawia na próbę jego relacje z Matthiasem, z którym przyjaźni się od najmłodszych lat. Wydaje się on być przeciwieństwem Maxime’a, dobrze ubrany, robiący karierę, będący w stabilnym związku i w dobrych relacjach ze swoją matka.

Ostanie wspólnie spędzone dni przed wyjazdem Maxa stają się czasem pożegnalnych imprez. Na jednej z nich w skutek przegranego zakładu, Max i Matt odgrywają scenę pocałunku na potrzeby filmu siostry jednego z ich przyjaciół. To wydarzenie sprawia, że obaj będą musieli się zastanowić nad swoją relacją.

Xavier Dolan znów tworzy kameralny rozedrgany  obraz, intymny nastrój, który dzięki wykorzystaniu takich chwytów jak liczne ujęcia przez okna, sprawiają, że czujemy się wręcz jak podglądacze, którzy obserwują subtelne zmiany w uczuciu, które łączy dwójkę głównych bohaterów i to jak emocje wpływają na ich relacje z bliskimi im ludźmi.

Dolan skupia się na postaciach Maxa i Matta, obserwujmy jednak też ich bliskich i przyjaciół. Dzięki temu tworzy kapitalny, przepełniony błyskotliwi dialogami, muzyką i emocjami portret swojego pokolenia. Widzimy typowych dla początku jego twórczości bohaterów, tym razem jednak dojrzalszych i mierzących się z innymi problemami, tymi które niesie za sobą dorosłość, Dolan pokazuje nam jak trudno podjąć pewnie decyzje,  i że nawet mając trzydziestkę na karku ma się prawo nie wiedzieć kim się jest i czego się pragnie od życia. Odważnie zdaję się mówić, że tak właściwie nie zna odpowiedzi na żadne pytanie jakie stawia w tym filmie, przekonany jest jednak o sile przyjaźni, która przetrwa wszystko i ze wszystkim pozwoli się uporać, lub chociaż pogodzić.

Mamy tutaj nieco mniej konfekcji, do której Dolan zdążył nas już przyzwyczaić, wciąż jednak mamy skomplikowane relacje, płomienne uczucia, opadające liście i Anne Dorval (która jednak pojawia się na ekranie nieco krócej niż zwykle). Matthias i Maxime to udany, poruszający obraz o miłości, przyjaźni i  blaskach i cieniach młodości, która musi się coraz częściej mierzyć z problemami dorosłości.


Daniel Mierzwa