czwartek, 30 listopada 2017

Totem (2017)
Reżyseria: Jakub Charon
Gatunek: Sensacyjny
Premiera w Polsce: 24 listopada 2017

Po wielu polskich kinowych rozczarowaniach tego roku, czas wkroczyć na stosunkowo grząski grunt, gdyż z jednej strony otrzymujemy reżyserski debiut, który nie oblany jest lukrem romantycznej komedii, a z drugiej pokazuje kino mocne, pełne emocji i sensacji, którego chaos prowadzi do wielkiego nieporozumienia.


Totem to historia „Dzikiego”, który po wyjściu z więzienia, próbuje wybić się z nizin w jakich przyszło mu egzystować. Wzorem dla niego jest jego brat Igor, który z sukcesami stoi na czele sporej grupy przestępczej, jednak nie chce angażować brata w ten pełen chciwości i zdrady świat. Gdy okazuje się, że dziewczyna Dzikiego Dagmara, będąca prostytutką, jest w ciąży, a klienci zaczynają ją źle traktować bohater angażuje się w spore interesy na rynku narkotyków, by zemścić się na oprawcach. Staje się to początkiem niekontrolowanych wypadków, ogromu przemocy i wzajemnej nienawiści.

W filmie nic nie prezentuje się dobrze. Zawodzi przede wszystkim reżyseria, a Jakub Charon angażując się poza reżyserią w scenariusz i montaż, skazała tym samym swój film na porażkę. Brak w nim profesjonalizmu, odpowiedniego budowania akcji, czy napięcie. Oglądamy głównie wybuchy złości, gangsterskie porachunki, które miernie prezentują się nawet przy tych, które pokazywał w swoich filmach Patryk Vega. Początkowo fabuła może wydać się intrygująca, jednak z kolejnymi scenami uświadamiamy sobie jej beznadziejność. Nie pomogło również zatrudnienie przy produkcji aktorskich amatorów, którzy prawdopodobnie mieli nadać pozycji odrobinę autentyzmu, a sprawiło to jedynie wielkie rozczarowanie i seansową nudę.

Nie pomogło również zaangażowanie w film raperów Soboty i Popka, z czego ten drugi na ekranie pojawia się w sumie może z 30 sekund. Lekko wyższy poziom prezentuje przynajmniej Karol Bernacki, który wcześniej oglądany w Amoku, nie wywołuje ogólnego zażenowania, a jedynie przeciętne aktorstwo w marnym kinie.

Totem to pozbawiony sensu film, w którym zawodzi wszystko od reżyserii i dialogów, po kreacje aktorskie i sceny akcji. Brak w nim odpowiedniego klimatu, porządnej intrygi, czy po prostu odrobiny szacunku dla widza.


Patrycja Strempel


środa, 29 listopada 2017

Serce miłości (2017)
Reżyseria: Łukasz Ronduda
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 1 grudnia 2017

W polskim kinie często nie uświadczmy indywidualności. Twórcy pokazują to co zwykłe, zapominając o intrygujących, alternatywnych historiach. Takie relacjach jednak możemy zobaczyć w najnowszym filmie Łukasza Ronduda, reżysera pełnego dynamizmu Performera, który wraz ze scenarzystą Robertem Bolesto, odpowiedzialnym za Córki dancingu, czy Ostatnią rodzinę, oferują kino pełne niezwykłości.


Serce miłości subtelna, pełna artystycznego wyrazu produkcja ukazujące losy dwójki outsiderów - Zuzanny Bartoszek (Justyna Wasilewska) artystki, pisarki oraz Wojciecha Bąkowskiego (Jacek Poniedziałek) muzyka i performera. Połączyła ich pasja do sztuki oraz miłość, którą trudno określić. Przepełnia nich artystyczna wizja oraz narcystyczne uwielbienie, wizualnie identyczni bohaterowie funkcjonuje w świecie, paradoksalnie takim samym, jak przeciętny człowiek, jednak czerpią z niego zupełnie inną energię, która kreuje ich na wyjątkowe indywidualności. Starają się prowadzić wspólne życie, jednak chęć dominacji, pretensje oraz wybuchy złości nie pomagają w budowaniu zdrowych relacji, a chęć twórczego sukcesu wydaje się momentami być silniejsza od chęci wspólnego szczęścia i miłości.

Reżyser świetnie odzwierciedlił styl obu postaci. Wizualnie perfekcyjny świat Zuzanny oraz alternatywne podejście do muzyki i poezji Wojciecha. Wprowadza widza w ich prawdziwe życie, pozwala obserwować wiernie ukazany świat bohaterów i ich oryginalnej sztuki. Oboje korzystają z codzienności, opierają na niej swoje działa – sny, osobiste doświadczenia, czy uczucia stają się publiczne, przez co widzowi łatwiej zrozumieć ich osoby. W głównych rolach bezbłędnie prezentują się Justyna Wasilewska oraz Jacek Poniedziałek, jako ekscentryczni artyści dostali niemałe wyzwanie do pokonania, jednak ze wsparciem Bąkowskiego oraz Bartoszek, tworzących dialogi, całość prezentuje się intrygująco.

Serce miłości to pełen intelektualnych gier film, którego inspirujący klimat zachęca do zagłębienia się w historię bohaterów. Wyjątkowy świat, który niektórych może zaciekawić, innych wystarczyć, wizja codzienności oczami artystów.


Patrycja Strempel


wtorek, 28 listopada 2017

Morderstwo w Orient Expressie (2017)
Reżyseria: Kenneth Branagh
Gatunek: Kryminał
Premiera w Polsce: 24 listopada 2017

Agatha Christie jest niekwestionowaną królową kryminału. Jej książki nadal czyta się na całym świecie, a przebiegle intrygi, morderstwa i nieprzewidywalne zwroty akcji do dziś zadziwiają czytelników. Dlatego nikogo nie dziwi powstawanie co raz to nowszych ekranizacji jej powieści, czy ożywianie wybitnej postaci detektywa jakim był Hercules Poirot. Tym razem wyzwania podjął się Kenneth Branagh, który poza reżyserią wciela się również w postać tego niezwykłego Belga o sumiastych wąsach.



Morderstwo w Orient Expressie to ekranizacja powieści o tym samym tytule, który jak się okazuje jest jednym z chętniej pokazywanych na wielkim ekranie. Poirot podejmuje się w niej rozwiązania tytułowego tajemniczego morderstwa, o które podejrzewane jest trzynastu pasażerów luksusowego pociągu relacji Stambuł - Londyn. Na ich nieszczęście Hercules uczyni wszystko, by sprawę rozwiązać, odkrywając przy tym niewygodne fakty z przeszłości zarówno zamordowanego wpływowego biznesmena, jak i jego współpasażerów. Uwięziony w zaspie śnieżnej pociąg staje się miejscem przesłuchań, śledztwa i niekontrolowanych wybuchów złości. Fakty nie są jednoznaczne, a  morderca pozostaje ciągle na wolności, potencjalnie zagrażając pozostałym pasażerom.

Dla fanów Christie, którzy mieli okazje przeczytać jej książkę film może wydać się małym rozczarowaniem. Brak tu odpowiedniego budowania napięcia, fakty i poszlaki ujawniane są przez nieuważnych pasażerów, a całość wydaje się odwzorowana z nieodpowiednim poszanowaniem dla wzorca z literatury. Oczywistym jest, że dokładne przedstawienie życiorysu każdej z postaci uczyniło by z filmu metraż zbliżony Szatańskiemu tangu i mogłoby znużyć, jednak lepiej pokazałoby kunszt z jakim autorka wykreowała fabularne rozwiązania. Jednak pozostałym widzom Branagh oferuje film z stosunkowo ciekawą intrygą, której różnorodni bohaterowie i liczne wątki z ich przeszłości pomagają w rozwiązaniu sprawy. Wprawdzie momentami ciężko już zorientować się kto jest kim, jednak totalny bałagan nie utrudnia odbioru, a wręcz pomaga w typowaniu winnych.

Dużą zaletą pozycji jest również różnorodna obsada. Od sław wielkich i większych, po mniej znane nazwiska. Z gracją przez ekran przemykają Judi Dench i Michelle Pfeiffer, a złowrogo spogląda Johnny Depp. W roli Hercules dobrze prezentuje się Kenneth Branagh pomimo, że momentami zbyt wybuchowy z sumiastymi wąsami stara się wiernie odwzorowywać postać wymagającego detektywa, a z drugiej strony rządzić za kamerą.

Morderstwo w Orient Expressie to wprawdzie przeciętne odwzorowanie literackiej klasyki, jednak jako film zadowala poziomem i wartkością akcji. Oferuje obsadę na wysokim poziomie, a przy tym stara się wizualną doskonałością nadrabiać fabularne niedociągnięcia.


Patrycja Strempel

niedziela, 26 listopada 2017

Cicha noc (2017)
Reżyseria: Piotr Domalewski
Gatunek: Dramat, Komedia
Premiera w Polsce: 24 listopada 2017

Do świąt Bożego Narodzenia już coraz bliżej, dlatego nie dziwią choinki w galeriach handlowych, Last Christmas  w radiu, ani filmy o tematyce świątecznej na ekranach naszych kin, jednak to właśnie na wielkich ekranach można uciec od czerwono-zielonego kiczu, i zobaczyć obraz o świętach pozbawiony lukrowej polewy sztucznych wzruszeń i śniegu ze styropianu, bo w piątek miała miejsce premiera nagrodzonego Złotymi Lwami na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni dramatu Cicha noc w reżyserii Piotra Domalewskiego.

Jest taki dzień, ciepły choć grudniowy – Wigilia. Zamiast śniegu pada deszcz, a świąteczne dekoracje smutno mokną, gdy Adam po długiej podróży z Holandii udaje się do rodzinnego domu na polskiej prowincji. A tam panuje już gwar, trwają ostanie przygotowania, a w telewizji leci Kevin sam w domu. Wizyta Adama, który od dawna nie odwiedzał swoich bliskich, nie jest jednak przypadkowa. Z czasem wprowadza członków swojej rodziny w swoje plany, na które nie wszyscy zareagują z jednakowym entuzjazmem. Sam też dowiaduje się o sekretach części członków swojej rodziny, a dalszy bieg zdarzeń poważnie zmieni wiele w życiu Adama i jego rodziny.
Piotr Domalewski to czasu tego filmu był aktorem i reżyserem filmów krótkometrażowych. Jego debiutancki pełny metraż powinien mu z hukiem otworzyć drzwi do poważnej reżyserskiej kariery w Polsce. I to nie tylko ze względu na laury jakie otrzymał ten film, ale na odwagę i szczerość w mówieniu o naszych narodowych cechach, które łączy z ciepłem i szacunkiem wobec Polaków i ich problemów. W podzielonym społeczeństwie potrzebny jest taki głos, który mówi głośno, że mamy swoje wady, różnimy się, ale potrafimy wspólnie rozwiązywać swoje problemy. Że choć bywamy hipokrytami, mamy swoje słabości i łatwo wchodzimy w konflikt, to gdy trzeba potrafimy stanąć po jednej stronie. A wszystko to w sposób prawdziwy i przekonywujący, w czym na pewno spora jest zasługa udanego scenariusza, który oparty jest w dużej mierze na naturalnych i udanych dialogach, i ani przez moment nie pozwala się nudzić. Również obsada aktorska nie zawodzi. Znakomita jest rola Dawida Ogrodnika, który słusznie został wyróżniony za nią nagrodą na festiwalu w Gdyni. Ale ani na krok nie ustępuje mu drugi plan. Świetni są zarówno doświadczeni i znani aktorzy, jak i członkowie obsady , których możemy jeszcze nie kojarzyć, bo nie mają aż tak imponującego dorobku jak Arkadiusz Jakubik czy Jowita Budnik. Na szczególną uwagę zasługuje jednak Agnieszka Suchora w roli matki Adama. Dotychczas na kinowych ekranach rzadko można było ją obejrzeć, częściej były to role w niezbyt udanych serialach, a w tym filmie naprawdę pokazuję wybitną aktorską klasę i talent.

Mocną stroną Cichej nocy jest też scenografia. Klimat polskiej prowincji jest tutaj oddany absolutnie prawdziwie, unikając jednak zbędnego podkoloryzowania. Tak samo udane są kostiumy. I te elementy tworzą świat wyglądający prawdziwie, daleki od sztucznej rzeczywistości, w kreowaniu której lubują się polskie produkcje.
Cicha noc to film, który stawia na prawdę i szczerość w pokazywaniu świata. Unika wszelkiego rodzaju sztuczności, aby pozwolić skupić się na nas samych. Piętnuje wady, ale unika moralizatorstwa i dydaktyzmu, szanując inteligencję widza. To opowieść wigilijna, która nie jest moralitetem ani baśnią, a wycinkiem polskiej rzeczywistości  uwiecznionym na taśmie filmowej.


Daniel Mierzwa

Za możliwość spędzenia popołudnia z Cichą nocą dziękujemy kinu Cinema City Punkt 44 
w Katowicach. 

sobota, 25 listopada 2017

Najlepszy (2017)
Reżyseria: Łukasz Palkowski
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Sportowy
Premiera w Polsce: 17 listopada 2017

Łukasz Palkowski kolejny raz podjął się realizacji ambitnej biografii. Po znakomitej jego produkcji – Bogowie, pokazującej losy profesora Zbigniewa Religi, reżyser poszedł o krok dalej, by tym razem przybliżyć Polakom postać Jerzego Górskiego – mistrza świata w podwójnym triatlonie, o którym słyszało niewielu rodaków.


Najlepszy jest przede wszystkim filmem o walce z własnymi emocjami i przeciwnościami. Bohater od najmłodszych lat nie prowadził prostego życia. Od początku dręczony przez ojca, którego ulubionym zajęciem było wytykanie błędów i brak wiary w syna, przyczyniły się do narkotykowej ucieczki. Wtedy poznaje pokrewne sobie towarzystwo, w którym czuje się dobrze, jednak siła jaka drzemie w bohaterze pozwoliła mu na podjęcie odwyku i zadbanie o własne zdrowie. Desperacka walka o nowe życie popycha Górskiego ponownie w stronę sportu, który w młodości dawał mu wiele radości, jednak brak wsparcia ojca skłonił go do jego porzucenia. Poświęca wszystko dla treningów, które stają się ucieczką od nałogu, jednak dawne życie ciągle o sobie przypomina, a wraz z nim powracają słabości. Pragnienie wzięcia udziału w morderczych zawodach triatlonowych jest dla niego celem, który odciąga go od uzależnienia oraz staje się motywacją do dalszej walki.

Przedstawione w filmie życie Górskiego pełne było skrajnych emocji. Twórcy świetnie wprowadzają widza w świat bohatera, skłaniając go do kibicowania mu i śledzenia zachodzącej przemiany. Pokazują zarówno pełen zła świat narkomanów, który za wszelką cenę próbuje pochłonąć Jurka, ale również ludzi, których wiara pomogła mu osiągnąć sukces. Na oklaski w tym miejscu zdecydowanie zasłużył Jakub Gierszał w roli tytułowego najlepszego – Górskiego. Genialnie oddaje wszystkie emocje, a za relacje jakie nawiązuje z pozostałymi członkami obsady należą się oklaski. Wraz z nim świetnie prezentują się towarzyszące mu kobiety - Anna Próchniak jako Grażyna – dziewczyna bohatera, która razem z nim wkracza w destrukcyjny świat narkotyków, Kamila Kamińska jako Ewa – opanowana lekarka, której racjonalne podejście do życia i wsparcie ocaliło Górskiego przed śmiercią oraz Magdalena Cielecka w roli matki bohatera, z którą łączyła go silna więź pomimo trudnych przeżyć z dzieciństwa. Dużo pozytywnych emocji wprowadzają również Jakubik, Kot i Gajos aktorzy mimo nielicznych chwil na ekranie dodają filmowi wiele dobrych wrażeń, które miały kluczowy wpływ na życie Jerzego.

Najlepszy to film o wewnętrznej walce i sile, jaką człowiek potrafi czerpać od bliskich. Portret człowieka, który starał się spełniać marzenia, a przy tym pokonać niezliczona ilość przeciwności. Inspirująca historia, której pomimo, że zakończenie znamy, budzi niezapomniane filmowe emocje.



Patrycja Strempel  

czwartek, 23 listopada 2017

Coco (2017)
Reżyseria: Lee Unkrich
Gatunek: Animacja, Familijny, Przygodowy
Premiera w Polsce: 24 listopada 2017
 
Lee Unkrich znany z disneyowskich hitów - Gdzie jest Nemo?, czy drugiej i trzeciej odsłony Toy Story, kolejny raz zabiera widzów w świat animacji i pokazuje im niezwykłe Día de Muertos - meksykańskie Święto Zmarłych wraz z kolorową tradycją i ujmującą historią.
 
 
Miguel jest niezwykle związany ze swoją rodziną. Już w pierwszych scenach poznajemy jej dokładne losy i historie o tym, jak matka jego pra pra babci została porzucona przez muzyka. Skrzywdzona zajmuje się produkcja butów i wpaja kolejnym pokoleniom nienawiść do muzyki. Robi to z powodzeniem, jednak ku nieszczęściu rodziny, młody bohater odkrywa w sobie zupełnie inne powołanie niż mówi rodzinna tradycja – chce występować i grać na gitarze niczym swój idol Ernesto de la Cruz. Rodzina odkrywa tajemnicę chłopaka podczas przygotowań do obchodów Święta Zmarłych, gdy domowe ołtarzyki zastawione są fotografiami zmarłych oraz darami dla nich, wtedy też babcia chłopaka niszczy mu gitarę. Kierowany marzeniami i chęcią wzięcia udziału w konkursie talentów bohater kradnie gitarę z grobu swojego idola i w skutek niezwykłych okoliczności trafia do świata umarłych. Tam prowadzony przez psa przybłędę Dantego oraz Hectora zgłębia tajemnice rodzinnych historii.
 
Coco zdecydowanie jest animacją dla widzów w każdym wieku. Podobnie jak wiele przednich animacji Pixara łączy wartości, za którymi warto podążać. Porusza znaczenie rodziny, walki o własne zdanie i idee, czy szacunku dla zmarłych i ich wpływu na nasze życie. Przy tym nadal pozostaje przestępnym, kolorowym obrazem, który najmłodsi pokochają za prostą historię, a starci docenią aspekty wizualne, czy latynoskie dźwięki muzyki.
 
Całość produkcji nie pozbawiona jest również momentów humoru, zadumy, czy wzruszeń.  Wprowadza intrygujący nastrój, tak daleki od tego zwykle panującego podczas obchodów Święta Zmarłych na naszym podwórku. Pokazuje kulturę, w którą chętnie zagłębiamy się razem z bohaterami i podróżujemy pomiędzy scenami pełnymi energii i emocji, do tych spokojnych, stonowanych momentów na chwilę przemyśleń.
 
Coco i Pixar kolejny raz pokazują klasę. Wprowadzają widza w niezapomniany świat, w którym królują emocje i elementy folkloru. Historia okraszona dobrymi dźwiękami gitary i wartościami, o których nie można zapomnieć.

Patrycja Strempel   

poniedziałek, 20 listopada 2017

Liga Sprawiedliwości (2017)
Reżyseria: Zack Snyder  
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera w Polsce: 17 listopada 2017

Jeżeli oglądając film Batman v Superman: Świt sprawiedliwości pomyśleliście, że dwóch superbohaterów na jednym ekranie to już wystarczająco dużo, to Zack Snyder, reżyser słynny z tego, że każdy pomysł przekuwa w sukces finansowy i artystyczną klapę, udowadnia, że w filmie można upchać całą drużynę herosów, tytułową Ligę Sprawiedliwości.

Gdy Ziemi zagraża potężne niebezpieczeństwo, jakim jest zły do rdzenia kości Steppenwolf i jego armia żywiącym się strachem, przypominających przerośnięte ćmy parademonów, Batman musi zebrać drużynę, która da radę zmierzyć się z tym przeciwnikiem. Udaję mu się zyskać wsparcie starej znajomej Wonder Woman, walecznej superbohaterki, na co dzień eleganckiej konserwatorki zabytków. Jednak nawet tak potężne kobiece wsparcie to za mało, aby zabrać się za ratowanie świata to wspólnie poszukują kolejnych członków do swojej drużyny. Trafia do niej Flash, błyskotliwy i nieco zagubiony nastolatek, który osiąga niewiarygodne prędkości, Cyborg , młodzieniec, którego przed śmiercią uratowała budowa mechanicznego ciała i Aquaman, pochodzący z Atlantydy wojownik. Ich zadaniem, oprócz unikania wynikających z różnic charakterów konfliktów, jest odzyskanie motherboxów, starożytnych artefaktów, dzięki mocy których Steppenwolf zyska szansę przejęcia władzy nad światem, w czym może pomóc im wskrzeszony Superman.

Liga Sprawiedliwości to film, któremu udaje się uniknąć największych błędów swoich poprzedników z uniwersum DC. Unika się tu nadmiernego patosu, wprowadza nieco poczucia humoru, a między bohaterami pojawia się ekranowa chemia. Aktorskie kreacje (i nie chodzi tutaj o blaszane body Wonder Woman) robią tutaj dobre wrażenie, pomimo tego, że postacie często posiadają jedynie zasygnalizowaną własną historię. Jest to jednak raczej zasługa doświadczonej obsady niż sprawnej reżyserskiej ręki. Ben Affleck wypada dobrze jako nieco zmęczony Bruce Wayne, Gal Gadot już w Wonder Woman udowodniła, że całkiem nieźle sobie radzi w męskim świecie komiksowych postaci, Ezra Miller dzięki swojej ekranowej energii nadaje sporo uroku Flashowi, Jason Mamoa jako Aquaman gra wiarygodnie jako pewny siebie i wojowniczy macho, od reszty nie odstaje też Ray Fischer jako wracający z ukrycia Cyborg.  Słabo natomiast wypada Henry Cavill, którego rola Supermana opiera na dwóch elementach, na początku na patrzeniu w dal, a później dokłada do tego jeszcze unoszenie się w obcisłym kombinezonie. Z obsady szkoda Amy Adams. Aktora z takim potencjałem i doświadczeniem dostaje jedynie kilka kwestii, które zaliczają się do dwóch typów – niepotrzebnie patetycznych i niezręcznie żenujących. Relacje między bohaterami nie są jednak tak udane jak mogłyby być i stanowią raczej tło dla scen akcji.  Wszystkie emocje jakie między nimi się pojawiają zostają zignorowane w samym zarodku, relacje właściwie się nie rozwijają. Nawet ta mentorska między Batmanem i Flashem wypada strasznie blado, i jest jedynie cieniem relacji między Tonym Starkiem i Peterem Parkerem w Spiderman: Homecoming , czy nawet Batmanem i Robinem w Lego Batman: Film. Totalnie słaby jest też czarny charakter – Steppenwolf. Jego historia ani trochę nikogo nie interesuje, a on pozbawiony mimiki, wygenerowany komputerowo i budzący uśmiech na twarzy niż przerażenie.
Szczęśliwie dla widzów Zack Snyder unika nadmiaru jego starych trików. Zwolnione tempo pojawia się rzadko i w dobrze wybranych momentach. Efekty specjalne wypadają tutaj różnie, czasem znakomicie jak w scenach z Flashem, czasem nieco słabiej nadając nieco zbyt bajkowego klimatu. Na korzyść wypadają też zdjęcia Fabiana Wagnera, który mimo bogatego doświadczenia rzadko pracował przy kinowych przebojach, tutaj udowadnia, że nie radzi sobie gorzej niż jego koledzy po fachu.Znakomita jest też muzyka Danny’ego Elfmana, który miesza tutaj stare z nowym i otrzymuje bardzo efekt, który idealnie pasuje do filmu.

Liga Sprawiedliwości na pewno nie należy do ekstraklasy adaptacji komiksów. To film, który zapewnia dobrą rozrywkę i choć daleko mu do tego, aby być dziełem znakomitym, to potwierdza fakt, że filmy z uniwersum DC mogą być znacznie lepsze niż Batman v Superman: Świt sprawiedliwości czy Legion samobójców.  


Daniel Mierzwa

Za możliwość przeżycia przygody w towarzystwie Ligi Sprawiedliwości dziękujemy kinu Cinema City Punkt 44 w Katowicach. 

niedziela, 19 listopada 2017

Zbliżająca się premiera najnowszego filmu Woody’ego Allena - Na karuzeli życia – stała się dla nas motywacją do zagłębienia się w aktorskie kreacje Kate Winslet. Ta wielokrotnie nagradzana aktorka nie raz pokazywała na ekranie swój kunszt i warsztat, nadając tym samym filom, w których się gra odpowiedni znak jakości. Dlatego niesieni na fali jej sukcesu prezentujemy 10 filmów, w których naszym zdaniem pokazała ogromną klasę.


10. Marzyciel (2004) – u boku  Johnny’ego Deppa  - niepoprawnego marzyciela – Kate młoda wdowa z  gromadką dzieci, odkrywa potęgę wyobraźni i chęci przygody. Historia powstania Piotrusia Pana, która również starszych zabierze ponownie w magiczny świat Nibylandii.


9. Niebiańskie stworzenia (1994) – Znakomity debiut Kate Winslet, który już pokazał ogrom jej aktorskiego talentu w opartej na faktach historii o nieoczywistej przyjaźni dwójki dziewcząt. Choć mamy tutaj intrygującą fabułę, Petera Jacksona za kamerą i wielkie emocje to właśnie Kate Winslet błyszczy na ekranie najbardziej.


8. Iris (2001) – poruszająca historia o życiu Iris Murdoch, która podczas pisania powieści wspomina swoje młodzieńcze lata i w tym momencie w jej roli oglądamy Kate Winslet. Kreuje postać silnej kobiety, starając się przy tym kunsztem dorównać Judi Dench wcielającej się w dojrzałą wersję bohaterki. Pełne smutku sceny okraszone genialnymi aktorskimi występami.


7. Projektantka (2015) – Kate Winslet w roli eleganckiej i dumnej kobiety, która po latach powraca do rodzinnego miasteczka, gdzie została oskarżona o zabicie syna burmistrza. Dobrze skrojona komedia z elementami dramatu pokazująca siłę kobiety, która żądna jest zemsty.


6. Rzeź (2011) – oparty na sztuce „Bóg mordu” Yasminy Rezy film Romana Polańskiego nie należy do najwybitniejszych w jego dorobku. Jednak jego niewątpliwym atutem jest obsada z najwyższej półki. Wśród doświadczonych gwiazd jedną z dających prawdziwe popisy aktorskiego kunsztu, na najprawdziwszy szczyt swoich możliwości wspina się właśnie Kate Winslet, która jako Nancy Cowan wykorzystuje nie tylko swoje dramatyczny, ale tez komiczny talent.


5. Małe dzieci (2006) – film o niespełnionej małżeńskiej miłości i zdradzie, która oparta na subtelnym romansie dwóch nieszczęśliwych osób buduje niezapomniany klimat. Winslet w roli zmęczonej, znudzonej życiem żony i matki prezentuje intrygującą postać – lekko wycofaną, jednak nie bojącą się zawalczyć o swoje szczęście.


4. Titanic (1997) – klasyka kina, z którą prawdopodobnie każdy miał do czynienia. Historia miłości i znakomitych ról, które jeszcze latami pozostawać będą w głowach widzów.


3. Droga do szczęścia (2008) – kolejny świetny duet DiCaprio – Winslet. Ekranizacja powieści Richarda Yatesa o młodym małżeństwie, których niespełnione oczekiwania prowadzą do frustracji i łez. Pełne emocjonalności role bohaterów na wysokim poziomie, gwarantującym wyraziste widowisko.

2. Zakochany bez pamięci (2004) – Jeden z najbardziej  nieoczywistych filmów o miłości w historii kina, w którym pośród plejady gwiazd błyszczy Kate Winslet w roli kobiety, która pozbyła się wspomnień o swoim byłym partnerze. Rola postaci pełnej szaleństwa jakich mało w jej dorobku, czym zyskała szacunek nie tylko swoich fanów.


1. Lektor (2008) – Poruszający, pełny  goryczy i daleki od banału dramat, w którym Kate Winslet odgrywa jedną z najodważniejszych ról w swoim życiu, dzięki której w oscarowym wyścigu pokonała miedzy innymi Meryl Streep i Angeline Jolie.


Patrycja Strempel & Daniel Mierzwa


sobota, 18 listopada 2017

Slumber (2017)
Reżyseria: Jonathan Hopkins 
Gatunek: Horror 
Premiera w Polsce: 10 listopada 2017

Horrory przeprowadzają zmasowany atak ekrany kin w okolicach Halloween. Zdarzają się jednak maruderzy tego przerażającego pochodu. Jednym z nich jest Slumber w reżyserii Jonathana Hopkinsa, który w polskich kinach pojawił się dopiero 10 listopada.

Alice Arnolds jest lekarką w szpitalu zajmującym się diagnozą i leczeniem zaburzeń snu. Jej praca nie należy może do najmilszych i najprzyjemniejszych, mimo to skutecznie pomaga pacjentom, a przy tym próbuje opanować swoją traumę z dzieciństwa, która spowodowała śmierć jej brata-lunatyka. Wkrótce praca postawi przed nią prawdziwe wyzwanie. Ponieważ zgłasza się do niej rodzina z dwójką dzieci, w której życiu pojawiły się kłopoty ze snem po śmierci ich malutkiego synka. Okazuje się jednak, że paraliż senny jednego z dzieci i synchroniczne wstawanie i lunatykowanie reszty rodziny to specyficzne zaburzenie, a niebezpieczne działanie groźnego demona. Alice postanawia za wszelką cenę pomóc rodzinie, w czym swój udział będzie miał Amado, dziadek jej kolegi z pracy, który jako jedyny przetrwał atak nocnicy.

Slumber jest filmem, który ani przez moment nie wzbija się ponad przeciętność. Oprócz tego, że jest przewidywalny, bo odkąd dowiadujemy się, co jest przyczyną problemów ze snem chłopca, dobrze wiemy jak wszystko potoczy się dalej, to ani przez moment nie straszy. Gasnące lampy, skrzypiące drzwi czy unoszące się łóżko przerażą tylko najwrażliwszych widzów. Skuteczności  straszenia nie zapewniają też efekty specjalne. A ich puentą jest wizualizacja demona, która zamiast przerażenia powoduje raczej pojawienie się na twarzy uśmieszku zażenowania. Gęsia skórka pojawia się na plecach jedynie, gdy widzimy scenę z widelcem i zębami jednej z głównych bohaterek, ale i w tym wypadku przyczyną tego stanu niekoniecznie jest strach.

Bardzo zła jest też gra aktorów. Większość obsady gra na poziomie najsłabszych amerykańskich filmów telewizyjnych. Na plus wypada jedynie Sylvester McCoy w przerysowanej roli Amado, nawet pomimo tego, że jego styl gry  niezbyt pasuje do całości filmu.

Slumber to słaby horror jakich dziesiątki zalewają nasze kina i tak jak przy większości z nich spokojnie można zignorować jego pojawienie się w kinach. Bo choć może ten film nie jest złym snem kinomana, to jest jedynie horrorem wartym uwagi nikogo poza zagorzałymi fanami strachów na ekranie.


Daniel Mierzwa 

piątek, 17 listopada 2017

Pamiętam Cię (2017)
Reżyseria: Óskar Thór Axelsson
Gatunek: Thriller
Premiera: 5 maja 2017

Islandzkie kino zwykle intryguje formą – scenerią pełną niezamieszkanej przestrzeni, czy odizolowania i wszechobecnego chłodu. Jest niemal idealnym terenem do powstawania kina grozy, produkcji pełnych mroku, niepewności, czy tajemnic i na takie kino kreowana jest produkcja w reżyserii Óskara Thóra Axelssona – Pamiętam Cię.


Film ten prezentuje dwie historie, które z biegiem zdarzeń zaczynają mieć na siebie wpływ. Poznajemy losy Freyra – psychiatry, który współpracuje z policją i zostaje zaangażowany w sprawę tajemniczego samobójstwa kobiety, które okazuje się początkiem bardziej skomplikowanej historii. Z drugiej strony otrzymujemy wydarzenia rozgrywające się na wyspie, gdzie małżeństwo Garðar i Katrín, razem ze swoją znajomą Líf zajmują się odnawianiem opuszczonego domu, jednak w czasie prac pojawiają się niepokojące komplikacje, które poprowadzą do odkrycie ukrytych sekretów. Bohaterowie muszą zmagać się nie tylko z pełna grozy teraźniejszością, ale i niedaleką przeszłością, która niespodziewanie o sobie przypomina i łączy oba wątki.

Zdecydowanie dobrym zabiegiem było połączenie w filmie dwóch wątków. Sprawiło to, że pomimo momentalnego chaosu, widz nie zasypia podczas seansu, starając się zachować skupienie na ciągle zmieniających się bohaterach i wydarzeniach. Poprawnie prezentuje się obsada, która wprawdzie oparta na niewielu znanych nazwiskach, daje radę gdyż nie ma zbyt wymagających ról – opierają się one głównie o robienie min zdziwienia i niekontrolowane krzyki.

Pamiętam Cię to zdecydowanie nieklasyczne kino grozy. Bardziej połączenie zagadki kryminalnej i mrocznych scen, które za wszelką cena starają się przestraszyć widza, a wszystko to w malowniczej i tajemniczej islandzkiej scenerii, która buduje cały nastrój.


Patrycja Strempel




poniedziałek, 13 listopada 2017

Złe mamuśki 2: Jak przetrwać święta (2017)

Reżyseria: Jon Lucas, Scott Moore
Gatunek: Komedia
Premiera w Polsce: 3 listopada 2017

Po Wszystkich Świętych nadchodzi ten magiczny czas, gdy zaczynamy rozmyślać o świętach. W sklepach pojawiają się pierwsze ozdoby i słodycze, a w radiach pobrzmiewa Last Christmas. Tym bardziej nie pozostają dłużni dystrybutorzy, którzy mały krokami zarzucają widzów filmami pełnymi śniegu, prezentów, choinek i przedświątecznej gonitwy.


Bohaterki Amy, Kiki oraz Carle poznajemy w pierwszej części, gdy udręczone codziennymi obowiązkami postanawiają się zbuntować i zmienić swój wizerunek idealnych mam. W kolejnym epizodzie ich przygód twórcy zabierają widza w czas świątecznych przygotowań, gdy wszystko musi być perfekcyjne. Dla bohaterek okres ten staje się kolejną możliwością do buntu, gdy w obliczu zbliżającej się Gwiazdki, wielogodzinnym gotowaniu, sprzątaniu, dekorowaniu domu, czy pakowaniu prezentów, sił jest coraz mniej, a w domach pojawiają się zwykle krytycznie nastawione ich mamuśki, które za wszelką cenę będą zaznaczały swoją obecność. Widz otrzymuje zderzenie tradycji z uwolnieniem od perfekcjonizmu, pełen sprzeczności film o chęci wolności w dorosłym życiu.
Całość historii oparta jest na antagonizmie postaci. Amy (Mila Kunis) za wszelką cenę chce być idealna. Rozwiedziona, jednak szczęśliwa z nowym partnerem, robi wszystko, by jej dzieci były szczęśliwe, gdy w jej domu pojawia się jej apodyktyczna matka Ruth (Christine Baranski) od razu wiadomo, że szykuje się niemałe spięcie. Pragnie ona ze Świąt uczynić show, pozornie dla dobra rodziny, a przy tym przejąć kontrolę nad rodziną. Podobnie jak Sandy (Cheryl Hines) – matka Kiki (Kristen Bell), której domena są piżamy i koszulki z wizerunkiem córki, a najlepsze co ja może spotkać w Święta to kupno domu w sąsiedztwie córki. Przytłoczona miłością bohaterka będzie musiała jasno pokazać granice pomiędzy zdrową relacja, a chorym uzależnieniem. A jeśli już o uzależnieniach mowa, należy wspomnieć o Isis (Susan Sarandon) – rozrywkowej mamuśce Carli (Kathryn Hahn), która pomiędzy kolejnymi butelkami alkoholu, uprawia hazard i zapożycza się u córki, po czym ma w zwyczaju znikać na kolejne kilka lat.
Złe mamuśki 2: Jak przetrwać święta to przesycenie humoru. Wojny charakterów i słowne potyczki odbywają się prawie w każdej ze scen, a nastrojowa muzyka i świąteczne dekoracje dodają blichtru i wymaganej Bożo Narodzeniowej aury. Są obowiązkowe pełne romantyzmu sceny, kłótnie, czy rozczarowania. Momenty na zastanowienie się nad ideą Świąt oraz żenujące chwile w gronie bliskich.

Patrycja Strempel


piątek, 10 listopada 2017

Listy do M. 3 (2017)
Reżyseria: Tomasz Konecki
Gatunek: Komedia rom.
Premiera w Polsce: 10 listopada 2017

Kolejna cześć Listów do M. kreuje ten przeciętny film romantyczny na niekończącą się opowieść. Twórcy niczym w kolejnych odcinkach serialu prezentują nowych bohaterów, odgrzewają starych, w których życie wprowadzają to trochę smutku, to radości, by ostatecznie znowu wszyscy mogli zasiąść przy wigilijnym stole.


Twórcy ponownie splatają losy wielu bohaterów jednego dnia. Po kilku latach kontynuują wydarzenia pokazane w poprzedniej części i pokazują jak wiele zmieniło się w ich życiach. Widzimy potencjalnie szczęśliwych Karinę (Agnieszka Dygant) i Szczepana (Piotr Adamczyk), którzy po powrocie do siebie od nowa budują swoje relacje, ale także robią wszystko by zaradzić nudzie. Już jako dziadkowie próbują swoich sił z wychowywaniem wnuka, a przy tym udowadniają ze nadal młodzi duchem potrafią się bawić. Melchior (Tomasz Karolak) nadal w stroju Mikołaja, jednak teraz wraz ze swoim synem ruszają by odnaleźć zaginionego przed laty dziadka, którym okazuje się pospolity złodziejaszek. Losy Wojciech (Wojciech Malajkat) nie są już tak szczęśliwe, jak wcześniej. Po śmierci ukochanej Małgorzaty nie potrafi sobie poradzić z jej brakiem, a każdą chwilę poświęca na wspomnienia. W jego życiu pojawią się jednak dwie nowe bohaterki, które nieznacznie rozchmurzą jego codzienność. Wśród nowych twarzy oglądać możemy Katarzynę Zawadzką jako Zuzę w duecie z  Filipem Pławiakiem w roli Rafała. Dwójkę nieznajomych, których zbliżają do siebie wspólne zainteresowania i jedno nieśmiałe spojrzenie w metrze. Twórcy nie mogli ominąć również epizodu, którego akcja nie rozgrywałyby się w pewnym znanym radiu. Karolina (Magdalena Różczka) swoim ciepłym głosem umila w radiowej audycji czas słuchaczom, gdy dowiaduje się, że jeden z nich - policjant Gibon (Borys Szyc) zauroczony jest jej osobą.

Zdecydowanie w każdej ze scen wiele się dzieje. Za wszelką cenę widz jest wprowadzany w świąteczny nastrój, by wychodząc z kina nucić kolędy, a w domu wyciągać świecące ozdoby. Pomimo, że stosunkowo przewidywalne i pełne scenariuszowych dziur, historie bohaterów nie nudzą na tyle, żeby uciekać z sali kinowej. Wprawdzie w wielu momentach żarty są wymuszone, humor opiera się na nawiązaniach do poprzednich ról aktorów, czy sytuacjach bez polotu, a na każdym kroku doświadczamy product placement to całość nie przytłacza.

Listy do M. 3 to obraz, który za wszelką cenę stara się udowodnić, co w święta jest najważniejsze. Twórcy stworzyli film, który pokazuje, jak niewiele trzeba, by poczuć odrobinę szczęścia, udowadniają tym samym, że cuda się zdarzają, a wszechobecny chaos i nadmiar wątków nie staje na przeszkodzie do nieśmiałej zapowiedzi kolejnej części.


Patrycja Strempel


czwartek, 9 listopada 2017

Kryptonim HHhH
Reżyseria: Cedric Jimenez
Gatunek: Biograficzny, Wojenny, Thriller 
Premiera w Polsce: 10 listopada 2017

Choć czas płynie, okres II wojny światowej wciąż budzi wielkie emocje. A różnej maści twórcy sięgają po losy największych bohaterów i najokrutniejszych zbrodniarzy tamtych czasów, aby przybliżyć je widzom. Tak też zrobił Cedric Jimenez, francuski reżyser o niezbyt imponującym dorobku, który sięgnął po historię udanego zamachu na Reinharda Heydricha, protektora Czech i Moraw, kręcąc film Kryptonim HHhH.


Film podzielony jest na dwie części. W pierwszej poznajemy początki kariery Heydricha, dowiadujemy się dlaczego został wydalony z marynarki i jak zaczęła się jego błyskotliwa droga na wysokie stanowiska w nazistowskim aparacie władzy. Jednak się skupią się tylko na jego karierze, ale pokazuje jego życie uczuciowe i historię małżeństwa z zagorzałą zwolenniczką narodowego socjalizmu- Liną.
Druga część filmu pokazuje wydarzenia po objęciu przez Heydricha stanowiska protektora Czech i Moraw oraz obserwujemy działania czechosłowackiego ruchu oporu. Widzimy targające nimi emocje, dylematy i odważne działania, mimo życia w ciągłym strachu. Po udanym zamachu widzimy też okrutne sceny zemsty nazistów za śmierć jednego ze swoich przywódców na mieszkańcach inkorporowanej Czechosłowacji.
Kryptonim HHhH  to film, który sięga po ważne i ciekawe wydarzenia z historii II wojny światowej. Niestety robi to dosyć nieudolnie marnując potencjał historycznych faktów. Do zalet filmu można zaliczyć jedynie udany portret Reinharda Heydricha. Scenarzyści zadbali o to, aby sportretowany został tak jak mówią o nim źródła- jako człowiek okrutny, budzący niepokój innych, lubiący rządzić, ale pozostając w cieniu, a przy tym zimny i oschły. Nieco może irytować maniera gry odgrywającego go australijskiego aktora Jasona Clarke. Gra obsady nie jest zupełnie plusem tego filmu. Mimo, że mamy tutaj cenione postaci współczesnego kina. Małżonkę Heydricha gra nominowana do Oscara, była dziewczyna Bonda- Rosamund Pike. Lecz jej gra też nie zachwyca i nie jest to wcale wina tego, że gra postać, której nie da się robić. Nie lepiej jest po stronie pozytywnych bohaterów tego filmu. Gra Mii Wasikowskiej budzi podobne uczucia, co ta w wykonaniu starszej koleżanki po fachu. Nie lepsi Jack Reynor i Celine Sallette. Natomiast zupełnie nijaki jest Jack O’Connell, widzimy go na ekranie przez dużą część czasu, reżyser każe nam śledzić jego losy, w które mimo, że powinny być porywające, raczej nie wciągają widzów. Irytuje też muzyka autorstwa Guillaume’a Roussela i montaż Chrisa Dickensa, co jest o tyle zadziwiające, że to odpowiadał on za niego w wielu bardzo udanych filmach, zarówno z kina mainstreamowego, jak i bardziej artystycznego.
Kryptonim HHhH to film, który dowodzi jak można zmarnować fascynującą i prawdziwą historię, czyniąc ją zupełnie nijaką.



Daniel Mierzwa