wtorek, 28 lutego 2017

Pokot (2017)
Reżyseria: Agnieszka Holland
Gatunek: Dramat, Kryminał
Premiera w Polsce: 24 lutego 2017

Tegoroczne Berlinale ponownie okazało się szczęśliwe dla polskiej twórczości. Tym razem za sprawą Agnieszki Holland i jej najnowszego filmu Pokot, który zdobył Srebrnego Niedźwiedzia. Polsko, czesko, niemiecko, szwedzka kooprodukcja prezentuje iście wysoki, europejski poziom.


Pokot to historia Janiny Duszejko (Agnieszka Mandat), która zamieszkuje małą wioskę w Sudetach. Dorabia na emeryturze w pobliskiej szkole ucząc angielskiego, a porządek w jej życiu zaburza seria morderstw. Ofiarami padają myśliwi, którzy wcześniej bestialsko znęcali się nad zwierzętami. W obliczu braku reakcji ze strony policji, Duszejko postanawia wziąć sprawę we własne ręce i rozwiązać zagadkę mordercy, a przy okazji odkryć głęboko skrywane tajemnice ludzkiej natury.

Pozycja ta to obraz zepsutego społeczeństwa. Pokazuje lęki, wpływy i okrucieństwo. Świetnie na ekranie prezentuję się Agnieszka Mandat w głównej roli, pomimo czasami przerysowanej emocjonalności. Ponadto na ekranie zobaczyć możemy również Andrzeja Grabowskiego, Borysa Szyca, czy powiew młodego pokolenia - Jakuba Gierszała. Świetnie prezentują się oni w swoich ekranowych kreacjach, wnosząc odpowiedni poziom jakości.

Pokot to przede wszystkim film o zbrodni i karze. Oczami szalonej kaznodziejki odkrywamy najgorsze ludzkie zachowania. Co chwilę oglądamy śmierć na ekranie, by w kulminacyjnym momencie odkryć drugie dno tej historii.

Aż tam biegnie sarna, sarna, towarzyszu mój!




Patrycja Strempel 

poniedziałek, 27 lutego 2017

To była noc pełna emocji! Nie obeszło się bez zaskoczeń, przewidzianych werdyktów i spektakularnych pomyłek. Czerwony dywan można już zwijać i szykować na następny rok, a mini kanapeczki z kawiorem wyciągać z lodówek i prezentować na bankiecie. Błysk fleszy blednie, jednak przyjęcie dopiero się zaczyna, a wraz z nim, to co lubimy najbardziej, czyli tańce do białego rana. Czas na nasze podsumowanie!

89. galę rozdania Oscarów poprowadził Jimmy Kimmel, który świetnie poradził sobie z tą jakże trudną rolą. Świetnie wychodziły mu żarty na temat prezydenta, jak i zgromadzonych gości. Ambitne teksty nie powodowały bólu brzucha, ani zażenowania, a to spory wyczyn.


Wraz z końcem monologu prowadzącego, rozpoczęły się największe emocje. Rozpoczęto od wręczenia statuetki dla Najlepszego aktora drugoplanowego, którym został Mahershala Ali za rolę w filmie Moonlight. Zdecydowanie zasłużona nagroda, która otwarła worek z najważniejszymi wyróżnieniami dla tego filmu.


Następnie przyznano statuetki za Najlepszą charakteryzację i fryzury, którą zdobył film Legion samobójców w reżyserii Davida Ayera, który opowiada o grupie złoczyńców, którzy zmuszeni są do współpracy, by odkupić swoje winy oraz za najlepsze kostiumy dla: Colleen Atwood za film Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, co było nie lada zaskoczeniem, zważając na poziom konkurecji.

Najlepszym pełnometrażowym filmem dokumentalnym został: O.J.: Made in America, natomiast statuetka za Najlepszy montaż dźwięku powędrowała do Sylvaina Bellemarea za film Nowy początek.

W dalszej kolejności Akademia doceniła również film Przełęcz ocalonych w kategorii Najlepszy dźwięk. Z czystym sumieniem trzeba przyznać, że film prezentował się wyjątkowo dobrze pomimo, że naszym faworytem był musical La La Land.

W dalszym części wręczona statuetkę dla Najlepszej aktorki drugoplanowej, a została nią Viola Davis za znakomitą kreację w filmie Fences.


Następnie wręczono jedną z najważniejszych nagród - za Najlepszy  nieanglojęzyczny film, którą otrzymała irańska produkcja – Klient – w reżyserii Asghara Farhadiego, który zbojkotował Galę i nie odebrał statuetki, a jedynie przekazał kilka słów, które zostały odczytane z małej karteczki.

W tym momencie przyszedł czas na jedne z naszych ulubionych kategorii, czyli te związane z animacjami. Najlepszym krótkometrażowym filmem animowanym został Piper – zabawna historia o pisklaku, który po raz pierwszy opuszcza gniazdo, a Najlepszym długometrażowy film animowany został Zwierzogród – czyli wszystko zgodnie z oczekiwaniami.


Oscar za Najlepszą scenografię powędrował do filmu La La Land i była to dopiero pierwsza statuetka z 14 nominacji, jednak zdecydowanie zasłużenie. Kolejną statuetkę otrzymał film Księga dżungli w kategorii Najlepszy efekty specjalne i trzeba przyznać, że poza efektami w filmie nie było nic spektakularnego. Oscara za Najlepszy montaż przyznano Johnowi Gilbertowi za film Przełęcz ocalonych.

Następnie wręczono statuetkę za Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny, która powędrowała do filmu Białe Hełmy, opowiadającego o walkach w Syrii, a w kategorii Najlepszy krótkometrażowy film aktorski zwycięża film Chór (Sing) w reżyserii Kristófa Deáka.

W tym momencie w końcu otworzył się worek ze statuetkami dla filmu La La Land, zdobywając kolejno Oscary w kategoriach Najlepsze zdjęcia, Najlepsza muzyka oryginalna, która jest zjawiskowa oraz za Najlepszą piosenką, którą zostało City Of Stars w wykonaniu Ryana Goslinga. W tej ostatniej, film miał podwójne szanse na zdobycie nagrody, gdyż również Emma Stone była nominowana z piosenką z tego musicalu.


Oscara za Najlepszy scenariusz oryginalny powędrował do filmu Manchester by the Sea, który pomimo braku fabularnych fajerwerków przedstawia zaskakująco porywającą historię, natomiast statuetka za Najlepszy scenariusz adaptowany trafiła do filmu Moonlight, który wprawdzie nie jest naszym ulubieńcem, jednak prawdziwość historii łamie nawet najtwardsze serca.

Najlepszym reżyserem został Damien Chazelle za film La La Land, tym samym stał się najmłodszym reżyserem z oscarową statuetką! Zjawiskowość, świeżość i młodość to wszystko mogliśmy już oglądać w jego poprzednim, również licznie nagradzanym filmie Whiplash, jednak teraz uderzył ze zdwojoną mocą.


Zbliżając się do końca nasze emocje, jak i gala osiągnęła kulminacyjny moment. Oscara dla Najlepszego aktora pierwszoplanowego otrzymał genialny Casey Affleck za rolę w filmie Manchester by the Sea. Definitywnie zasłużył na tę nagrodę, mistrzowsko wcielając się w rolę zamkniętego w sobie i jednocześnie niezłomnego bohatera.


Najlepszą aktorką pierwszoplanową została zjawiskowa Emma Stone za rolę w filmie La La Land. Niezmiernie cieszymy się z sukcesu tej młodej aktorki, zważając na to, jak mocną miała konkurencję. W filmie jej bohaterka kradnie każdą scenę, jest pełna uroku i ambicji, świetnie prezentuje się w blasku świateł nad Los Angeles.


Oscara za najlepszy film otrzymała pozycja Moonlight, a to wszystko w obliczu pomyłki i wcześniejszej radości ekipy z filmu La La Land, gdy Warren Beatty i Faye Dunaway początkowo omyłkowo wyczytali film wyreżyserowany przez Damiena Chazelle’a.


Niezapomniane emocje i sześć z 14. statuetek dla musicalu La La Land! Ponadto, pewnie na przekór zeszłorocznej Gali, w tym roku niezaprzeczalnie można używać #OscarsSoBlack. Gratulacje dla wszystkich nominowanych, którzy musieli obejść się smakiem i torbami pełnymi gadżetów.

#Amanda&Hubert


niedziela, 26 lutego 2017

Manchester by the Sea (2016)
Reżyseria: Kenneth Lonergan
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 20 stycznia 2017

Kenneth Lonergan wielokrotnie nagradzany reżyser i scenarzysta tym razem wciąga nas w swój pełen zwyczajności i emocji świat. W najnowszym filmie prezentuje pełne realizmu i spokoju sceny, które gwarantują wyjątkowy klimat pozycji.


Film Manchester by the Sea to historia Lee Chandlera (Casey Affleck) melancholijnego, pozbawionego życia dozorcy, który gdy dowiaduje się o śmierci swojego brata zmuszony jest powrócić do rodzinnej miejscowości i zająć się nastoletnim bratankiem (Lucas Hedges). Przytłoczony sytuacją niechętnie musi powrócić do wydarzeń z przeszłości, które go ukształtowany i zniszczyły.

Pozycja wyróżnia się przede wszystkim jej subtelnością i doskonałą obsadą. Genialnie prezentuje się w nim Casey Affleck, który mistrzowsko wciela się w rolę zamkniętego w sobie i jednocześnie niezłomnego bohatera. Uwagę zwraca również Michelle Williams, która pomimo tego, że nie pojawia się zbyt często na ekranie wnosi ogromne emocje. Podobnie Lucas Hedges w roli Patricka – bratanka Lee, który w obliczu tragedii musi dzielić czas między szkołę, sprawy związane z pogrzebem i swoje dwie dziewczyny.

Podczas seansu widz razem z bohaterami przeżywa tragedie. Jednak zarówno muzyka, jak i doskonale wyważone dialogi pomagają zrozumieć dramat sytuacji. Twórcy idealnie prezentują historię o miłości, cierpieniu i trudnych decyzjach, wyzwaniach i możliwościach człowieka.

Manchester by the Sea to intymny film, który pomimo trudnego tematu nie przytłacza, a wszystko za sprawą ambitnych dialogów, które w monetach rozpaczy wnoszą do fabuły humor i sarkazm, tak potrzebny, by w przytłaczających momentach nie zatracić własnej osobowości.


Patrycja Strempel 

piątek, 24 lutego 2017

Ciemniejsza strona Greya (2017)
Reżyseria: James Foley
Gatunek: Melodramat
Premiera w Polsce: 10 lutego 2017

Ekstrawagancki milioner powraca w ekranizacji drugiej powieści  E.L. James.  Widzowie ponownie mają okazję na dużym ekranie poznać tym razem Ciemniejszą stronę Greya. Niewdzięczne zadanie przestawienia fantazji autorki zostało powierzone Jamesowi Foleyowi, który zapewne po zakończeniu zdjęć, musiał podobnie jak główny bohater, uporać się z wewnętrznymi demonami.


Film Ciemniejsza strona Greya to kontynuacja losów bohaterów, których poznaliśmy w pierwszej, równie upokarzającej pozycji. Tym razem Anastasia, potencjalna utrzymanka (w tej roli Dakota Johnson) wraz z Christianem (Jamie Dornan) odkrywać będą wcześniej niepoznane zakątki własnych ciał. Początkowe obniżenie temperatury z każdą kolejną sceną nabierać będzie rozpędu, by zasiać w widzach nutę niepotrzebnej ciekawości.

Od pierwszych minut chcemy wierzyć w ten świat pełen sielskich scenerii, opartych na bogactwach bohatera, którego popęd seksualny jest na poziomie jego ego. Cała bajkowość jednak nagle pryska, gdy słyszymy kolejne westchnienia i dialogi wypowiadane przez aktorów, równie drewnianych co zabawki w pokoju Christiana.

Jedynym plusem filmu jest muzyka. Kolejny raz podnosi ona jakość oglądanych obrazków, zarówno tych pełnych miłości, co scen niczym z przeciętnego thrillera. Jednak nie uratuje to marnego scenariusza, a co dopiero honoru, straconego podczas realizacji kinowej wersji już pierwszej powieści.

Ciemniejsza strona Greya to przede wszystkim film sprzeczności i chaosu. Brak w nim sensu, a seans zwieńczony jest niesmakiem, który utrzymuje się jeszcze długo po napisach. Pomimo eleganckiego wystroju apartamentu bohatera i tak nachodzi ochota na rzucanie popcornem wprost w kinowy ekran.



Patrycja Strempel 

czwartek, 23 lutego 2017

Lekarstwo na życie (2016)
Reżyseria: Gore Verbinski 
Gatunek: Horror
Premiera w Polsce: 17 lutego 2017

Gore Verbinsky, nieco na wyrost nazwany przez speców od marketingu na plakatach swojego najnowszego dzieła wizjonerem, jest słynny jako twórca przebojowych i rozrywkowych filmów. W końcu to on jest twórcą przebojowej serii o piratach z Karaibów czy nagrodzonej Oscarem animacji Rango. Teraz na ekranach kin pojawiło się jego nowe filmowe dziecko- Lekarstwo na życie.


Opowiada o Lockharcie, pracowniku finansowej korporacji, który dostaje zawodową propozycję nie do odrzucenia i wyrusza do szwajcarskiego sanatorium w celu sprowadzenia do Nowego Jorku człowieka, którego obecność jest niezbędna do sformalizowana fuzji. Wyprawa do wód, jak dawniej mawiano, z prostego zadania i chwili na odprężenie, przemienia się w pobyt w pełnym tajemnic więzieniu, gdzie króluje przemoc, medyczne eksperymenty i żywiące się ludzkim mięsem minogo-pijawki.

Akcja Lekarstwa na życie zawiązuje się powoli, reżyser skupia się na budowaniu atmosfery, przedstawia głównego bohatera, w tej roli całkiem dobrze spisujący się Dane de Haan. Widz może upajać się sielską atmosferą alpejskiego kurortu pełnego wystrojonych w białe dresiki zamożnych emerytów. Ale pojawią się coraz więcej rys na wizerunku tej instytucji, mnożą się tajemnice, pojawia się tajemnica dziewczyna (w te roli Mia Goth, która pojawiła się w roli P w Nimfomance cz. II), a mówiący z niemieckim akcentem lekarz o twarzy znanego z roli Lucjusza Malfoya z serii o Harrym Potterze Jasona Isaaca. Niestety im akcja bardziej się rozwija, tym robi się coraz dziwniej, ale też coraz słabiej, a film ma kumulację w kuriozalnej, choć efektownej scenie zakończenia.

Mimo, że Lekarstwo na życie momentami przypomina gotycką parodię Młodości Paolo Sorrentino, a kilka scen, jak na przykład pobyt w przypominającej osadę fanów niemieckiego industrial wiosce, budzą bardziej śmiech niż strach, to film ten ma szansę zainteresować nie tylko fanów bycia przerażanym, jest też odtrutką na horrory, w których nie ma nic poza krwią, latającymi kończynami i flakami na ścianach.   


Daniel Mierzwa

środa, 22 lutego 2017

Aż do piekła (2016)
Reżyseria: David Mackenzie
Gatunek: Dramat, Kryminał
Premiera w Polsce: 2 września 2016

Obecnie ciężko o filmy pościgu bez spektakularnych wybuchów i z pohamowanymi emocjami. Taki film jednaka prezentuje nam David Mackenzie twórca bezbłędnego Hallam Foe nagrodzonego w 2007 roku w Berlinie oraz mniej udanych: Amerykańskiego ciacha i Tej nocy będziesz mój.


Aż do piekła to historia braci, którzy by ocalić rodzinną farmę desperacko sięgają po kradzież. Doświadczony w podobnych skokach Tanner (Ben Foster) były skazaniec oraz Toby (Chris Pine) ojciec chcący zapewnić lepsze życie dla swojego syna. Wspólnie napadają na filie banku, który skonfiskował ich ziemie. Desperackie kradzieże sprawiają, że za braćmi rusza w pościg Marcus (Jeff Bridges), który tuż przed przejściem na emeryturę, pragnie w spektakularny sposób zapaść w pamięci miejscowym. Motyw szybkiego zysku sprawia, że bracia krocząc po trupach, obrabiają kolejne banki, jednak konfrontacja z zawziętym Strażnikiem Teksasu jest nieunikniona.

Pozycja pełna jest dobrych scen. Ciekawe zdjęcia i intrygująca muzyka sprawiają, że mało wartka akcja nie usypia. Głowni bohaterowie pełni są tajemnic, a ich charyzma i dobra wiara pomaga zrozumieć naganne zachowania. Twórcy prezentują ciekawą historię z wymaganym wyczuciem i emocjami.

Aż do piekła to film jakich było wiele. Klimatyczne kino z akcją na Dzikim Zachodzie i antagonistycznymi bohaterami. Historia o sukcesie, karze i ich skutkach, z dopracowanymi szczegółami nawet na drugim planie.



Patrycja Strempel

niedziela, 19 lutego 2017

Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie (2016)

Reżyseria: Paolo Genovese
Gatunek: Dramat, Komedia
Premiera w Polsce: 6 stycznia 2017

Niech prawda zwycięży. Zadziwiające jest w jak prosty sposób można dowiedzieć się największych sekretów skrywanych przez członków rodzin, czy najbliższych przyjaciół. Jak niepozorne, małe urządzenie potrafi zmienić życie człowieka, zniszczyć je lub zbudować na kłamstwie. Najlepszy film Włoskiej Akademii Filmowej - Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie – świetnie oddaje ducha zabawy i kwintesencji życia, a przy okazji pokazuje jak drobne błędy prowadzą do destrukcji.


Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie to film zaledwie kilku aktorów. Grupa przyjaciół postanawia podczas wspólnego spotkania zaaranżować niewinną grę. Od momentu położenia swoich telefonów na stole wszystkie rozmowy, smsy, czy maila upubliczniają, odkrywając tym samym niejedną tajemnicę. Pomimo stresu i płynącego z tego zagrożenia nie tylko dla rodziny, podejmują grę prawdopodobnie by stać się sobie jeszcze bliższymi lub definitywnie zniszczyć swoje życie.

Film ten to idealna lekcja życia, opowieść o skutkach i zachowaniach. Pozycja o tym jak niewinne wydarzenie może doprawić do przytłaczającej klęski, a najbliższy osoby pomimo pozornej miłości i szczęścia mogą niszczyć siebie nawzajem.

W ogromie scen przepełnionych patetyzmem i dialogami wypowiadanymi z przekąsem, widz doświadcza również komediowych uniesień. Podczas momentów smutku i załamania głównych bohaterów ma się ochotę krzyczeć do ekranu, że dobrze robią.

Jasnym punktem filmu jest także jego polski akcent w postaci aktorki Kasi Smutniak. Podobnie jak reszta obsady świetnie prezentuje się w pełnych emocji scenach, a wartka akcja zapewnia obiecujące i trzymające do ostatnich minut w napięci widowisko.

Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie jest niczym sztuka teatralna. Jednak jego klaustrofobiczny charakter nie utrudnia odbioru, a wręcz przeciwnie, dokładnie pokazuje zmiany bohaterów, gwarantując przy tym oczekiwany powiem świeżości.


Patrycja Strempel

sobota, 18 lutego 2017

Kot Bob i ja (2016)

Reżyseria: Roger Spottiswoode
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Komedia
Premiera w Polsce: 13 stycznia 2017

Nie trudno w kinie o film o przyjaźni człowieka ze zwierzęciem. Jednak te na podstawie powieści, czy na faktach podwójnie wpływają na emocje. Roger Spottiswoode – reżyser m.in. Jutro nie umiera nigdy, podjął się zadania wymagającego, lecz zwieńczonego sukcesem.


Kot Bob i ja to historia Jamesa Bowena (Luke Treadaway) ulicznego muzyka zmagającego się z uzależnieniem od narkotyków. Poznawszy dogłębnie ich skutki pragnie się zmienić, jednak świat nie jest dla niego łaskawy. Pomocną dłoń wyciąga do niego pracownica ośrodka dla uzależnionych. Bohater dostaje mieszkanie, tym samym nowy start, który jednak nie jest dla niego najłatwiejszym. Niespodziewanie jednak w jego życiu pojawia się tytułowy kot Bob, który swoją obecnością mogą bohaterowi wyjść na prostą.

Pozycja ta to obraz o niezwykłej przyjaźni. O życiowych błędach ich konsekwencjach oraz szansie, jakie co chwilę pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Film ten to przede wszystkim także zastrzyk pozytywnych emocji, wzruszające sceny ukazujące trudy życia i podnoszenie się po porażkach.

Ogromny plus dla twórców należy się za nieprzesłodzenie akcji. Nie uświadczmy tutaj nadmiernej ilości życiowych mądrości, czy morałów. Fabuła wzrusza, intryguje, skłania do myślenia, a zarazem nie jest banalna.

Kot Bob i ja to nie tylko film dla fanów kotów. To głównie kino dla lubiących wzruszenie i moralne przemiany, po prostu historia rudego kota i jego człowieka.



Patrycja Strempel 

piątek, 17 lutego 2017

Moonlight (2016)

Reżyseria: Barry Jenkins
Gatunek: Dramat 
Premiera w Polsce: 17 lutego 2017

Po zeszłorocznej paradzie zarzutów, że Oscary są białe jak serek śmietankowy, w tym roku Akademia postanowiła nieco zmienić ten trend i nominację do nagrody dla najlepszego filmu i jeszcze w siedmiu innych kategoriach przyznała filmowi Moonlight w reżyserii Barryego Jenkinsa, dla którego to dopiero drugi film, ale już jego debiut Medicine for Melancholy, mimo, że nie zyskał popularności na świecie to w Stanach Zjednoczonych cieszył się uznaniem.

Moonlight, którego scenariusz oparty jest na opowiadaniu In Moonlight Black Boys Look Blue Tarella Alvina McCraneya, które nie doczekało się publikacji w Polsce, prezentuje dzieciństwo, okres dorastania i dorosłość Chirona, afroamerykańskiego chłopaka dorastającego w Miami. Będąc po opieką dysfunkcyjnej matki trafia pod skrzydła Juana, dilera narkotyków, i jego dziewczyny, ciepłej i troskliwej, Teresy. Obserwujemy dorastanie Charona, jego problemy z rówieśnikami, relacje z matką, odkrywanie swojej seksualności i wchodzenie w dorosłość w biednej dzielnicy.
Moonlight to poruszający dramat i kolejne objawienie kina tworzonego przez Afroamerykanów, cieszy, że wreszcie odchodzą oni od pokazywania problemów swojej społeczności  w konwencji niesmacznych komedii, a na koncie wywodzących się z ich społeczności reżyserów pojawiają się znakomite, wartościowe i potrafiące wzruszyć filmy. Co prawda Moonlight nie potrafi z rezygnować z klisz i stereotypów o społeczności czarnoskórych mieszkańców USA, wszyscy bohaterowie są tutaj albo dilerami narkotyków, albo ich klientami, większością relacji międzyludzkich rządzi tu przemoc, a coś takiego jak rodzinne relacje opiera się jedynie na wzajemnym wykorzystywaniu.
Moonlight to film pełen znakomitych aktorskich kreacji, świetny jest tutaj nominowany do Oscara za rolę Juana, Mahershala Ali, każdy z trzech aktorów odgrywających główną rolę (a są to Trevante Rhodes, Ashton Sanders i Alex Hibbert) robi kawał świetnej roboty. Dziwi trochę nominacja do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową za Naomie Harris, za rolę Pauli, matki Chirona, bo jej gra często jest zbyt przerysowana i nieco karykaturalna. A z aktorek na ekranie znacznie lepiej wypada Janelle Monae w roli Teresy, która gra znacznie skromniejszymi środkami, a przy tym znacznie bardziej przejmująco i wiarygodnie.


Podsumowując Moonlight to całkiem niezły film, ale niestety często gubiący tempo i napięcie, widoczne jest to, że scenariusz powstał na podstawie krótkiego utworu, bo fabuła wydaje się bardzo prosta i praktycznie pozbawiona pobocznych wątków, i sytuacji nie ratują dobre występy aktorów. Jednak liczba nominacji do prestiżowych nagród sprawia, że i tak należy obejrzeć ten film. 


Daniel Mierzwa 

czwartek, 16 lutego 2017

Elle (2016)

Reżyseria: Paul Verhoeven
Gatunek: Thriller 
Premiera w Polsce: 27 stycznia 2017

Znakomity holenderski reżyser Paul Verhoeven na zawsze pozostanie znany jako twórca słynnego Nagiego instynktu, choć na koncie ma znane i cenione filmy jak RoboCop czy Pamięć absolutna. Do wybitnych dzieł na jego koncie dołączył ostatni przebój francuskiego kina - Elle.

Film opowiada historię Michele Leblanc, dojrzałej kobiety, zajmującej ważne stanowisko w firmie produkującej gry komputerowe. Jest kobietą sukcesu, matką i córką, ale nad jej życiem wisi trauma, której sprawcą, jest ojciec, seryjny morderca, odsiadujący, wyrok dożywocia. Jej uporządkowany, choć pełen traum, świat zostaje zniszczony, gdy zostaje ofiarą brutalnego gwałtu. Michele nie stawia się jednak w roli ofiary, ale podejmuje perwersyjną grę ze swoim  oprawcą.
Elle jest filmem kontrowersyjnym, a postawa głównej bohaterki, może budzić zdziwienie, a nawet zaskoczenie, a część pojawiających się w filmie scen można uznać nawet za niesmaczne. Całość jest jednak bardzo spójna w charakterze, często pojawiają się naprawdę budzące napięcie sceny i zaskakujące wątki. Plusem scenariusza jest też rozładowywanie napiętej atmosfery zabawnymi wątkami czy dialogami. Przez co duszna atmosfera, chwytająca widza za gardło jest rozbrajana i daje chwilę wytchnienia.
Fantastyczna w Elle jest gra Izabelle Huppert, słusznie otrzymała za tę rolę Złotego Globa i nominację do Oscara. Ale czego spodziewać się po jednej z najwybitniejszych współczesnych aktorek, której każdą rolę można nazwać bardzo dobrą, a sporą część ich nawet wybitnymi.

Elle to świetny, pełen erotycznej atmosfery thriller, który ani na chwilę nie traci napięcia, w odpowiednich momentach potrafi zaskoczyć, a gra obsady nie pozwala mieć żadnych zastrzeżeń.


Daniel Mierzwa

środa, 15 lutego 2017

Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej (2017)

Reżyseria: Maria Sadowska
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Premiera w Polsce: 27 stycznia 2017

Miłość w kinie jest wszechobecna, jednak by poznać ją dogłębnie można skorzystać z najnowszej propozycji reżyserki Marii Sadowskiej – Sztuki kochania, która szturmem zdobywa kolejnych widzów przed ekranami.


Film opowiada historię najsłynniejszej seksuolog z czasów PRL-u - Michaliny Wisłockiej, która swoją książką pragnęła odmienić życie seksualne Polaków. W czasie przepełnionym konserwatyzmem i cenzurą bohaterka prowadzi swoistą rewolucję i bitwę z rządem, kościołem oraz nieśmiałością rodaków, próbując przekonać ich do swobodnego wyrażania uczuć i upodobań. W ogromie scen walki bohaterki, poznajemy również jej osobistą praktykę. Momenty pełne miłosnych uniesień i doświadczeń, odkrywamy kolejne wydarzenia, które ukształtowały ją jako dążącą do ideału kobietę, matkę oraz kochankę.

Film ten to przede wszystkim doskonała kreacja Magdaleny Boczarskiej. Przed aktorka postawiono rolę – wyzwanie, z którą świetnie sobie poradziła. Jako tytułowa bohaterka prezentuje się nienagannie, a emocje, w które obfituje, świetnie dodają realizmu postaci.

Niestety kolejny raz na ekranie oglądamy twarze Adamczyka oraz Szyca, którzy ponownie nie przekonują na ekranie, pomimo postaci z potencjałem. Na szczęście szybko o nich zapominamy zatapiając się w klimacie lat 70., świetnej muzyce i pełnych humoru scenach z niepozbawionymi ambicji dialogami.

Sztuka kochania – historia Michaliny Wisłockiej to film niebanalny, pełen osobliwości i ambicji. Może historia bohaterki nie była usłana różami, a jej zachowania również obecnie mogą wydawać się kontrowersyjne, jednak prezentowała ona postawę godną podziwu – bezwzględne dążenie do wyznaczonego celu, na jej nieszczęście kosztem najbliższych.



Patrycja Strempel 
Sens życia wg Monty Pythona (1983)

Reżyseria: Terry Gilliam, Terry Jones
Gatunek: Komedia
Premiera: 31 marca 1983


Grupa Monty Pythona jest chyba jedną z tych formacji, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Ich skecze stały się częścią światowej popkultury, ale ich popularność mimo upływu lat wciąż nie maleje. Sporą częścią ich artystycznego dorobku są komedie, które doczekały się wręcz kultowego statusu. Dużej mierze przez to, że spora część ich skeczy, mimo, że bardzo absurdalna, w błyskotliwy sposób dotyczy rzeczywistości i prawie w ogóle się nie starzeje.

Jedną  z takich komedii Monty Pythona jest Sens życia wg Monty Pythona, która miała swoją premierę na festiwalu filmowym w Cannes i przyniosła tam Nagrodę Jury Terry’emu Gilliamowi.
Ten film nie ma  wyraźnej fabuły. Jest zbiorem skeczy, które przedstawiają kolejne etapy ludzkiego życia, od narodzin aż po śmierć. Okraszając wszystko sporą dawką ironicznego humoru, znaczną ilością znakomitych piosenek i bardzo dużą ilością mądrych pytań.

Sens życia wg Monty Pythona jest szaloną podróżą przez skojarzenia rodzące się w głowach brytyjskich komików. Co prawda wbrew tytułowi nie poznamy sensu życia czy istnienia Wszechświata, ale przy jest to dobra okazja do zastanowienia się nad takimi sprawami jak antykoncepcja, etyka, przeszczepy narządów, kolonializm i wieloma innymi równie ważnymi we współczesnym świecie tematami.

Film ten bawi jak mało, który, a że mało w nim sensu to nic, w końcu czasem wystarczy po prostu maszyna, która robi ping, a wszystko od razu staje się zabawniejsze. 


Daniel Mierzwa 

wtorek, 14 lutego 2017

Walentynki to dzień pełen romantyzmu. Chwila w roku, w której nie szczędzi się pięknych słów dla swojej drugiej połówki. Niezapomniane momenty przy świecach, czy kapeli góralskiej. Czasami również chwile imiennych pomyłek i braku czasu dla jednej z pięciu kochanek. Dlatego czasem warto pozostać samemu i jak co wieczór zakopać się w ciepły koc i z gromadką kotów zrobić maraton filmowy. Dziś w naszym rankingu pozycje, które wzbudzą zachwyt i wzruszenie w niejednym twardy, jak skała sercu. Uderzą do głowy, niczym strzała Kupidyna w serce i wywołają morze łez topionych w kieliszku wina. Czytajcie, oglądajcie i kochajcie się!


10. Prosto w serce (2007) – klasyczne biodra Hugh Granta i przeurocza Drew Barrymore w pełnej muzyki pozycji. Twórcy doskonale wiedzą, który z klawiszy fortepianu nacisnąć, żeby rozbudzić nawet najtwardszych widzów.


9. Masz wiadomość (1998) – Tom Hanks bez siwych włosów i Meg Ryan bez żadnej zmarszczki. Komedia o miłości, książkach i zaufaniu. Nic tylko oglądać.


8. Przed zachodem słońca (2004) – film, w którym znajdą dla siebie coś ci  sentymentalni, ci cyniczni i ci, którzy kochają Juli Delpy. 


7. Love, Rosie (2014) – młodzieńcza miłość, urok i przeznaczenie, to wszystko co charakteryzuje ten film. Historia Rosie i Alexa, którzy znają się od dzieciństwa i potencjalnie nic ich łączy poza przyjaźnią.


6. Amelia (2001) – piękny Paryż a w nim piękna Audrey Tautou obsadzona w pięknej historii. Film, który powinien być definicją słowa "uroczy".


5. To właśnie miłość (2003) – pomimo świątecznych motywów, film świetnie prezentuje się również latem. Doskonała obsada i historia, która nigdy się nie znudzi, a do tego wszystkiego niezapomniany taniec Hugh Granta na schodach!


4. Czas na miłość (2013) – podróże w czasie nie zawsze muszą być związane z nierealna przyszłością, czy kosmitami. Tim, gdy dowiaduje się, że może podróżować w czasie postanawia zrobić wszystko, by znaleźć sobie dziewczynę. Doskonała pozycja z ujmującą historią.


3. Rzymskie wakacje (1953) – klasyka wśród komedii romantycznych. Audrey Hepburn przed kamerą jako księżniczka Anna czaruje od pierwszych minut. Pełna pasji i romantyzmu pozycja, która nigdy się nie zestarzeje.


2. La La Land (2016) – historia miłosna, jakiej dawno nie było. Ambicje, perfekcja i zachwycające role Ryana Goslinga i Emmy Stone. Film, który na długo pozostaje w pamięci, a muzyka krąży po głowie nawet nocą.


1. Annie Hall (1977) – wszystko za, co lubi się filmy Woody'ego Allena w idealnych proporcjach. Inteligentne dialogi, świetna gra aktorska i duża ilość poczucia humoru, a tym razem do tego romantyczna atmosfera. 



#Amanda&Hubert