Sonic.
Szybki jak błyskawica. (2020)
Reżyseria:
Jeff Fowler
Gatunek:
Animacja / Przygodowy
Premiera
w Polsce: 28 lutego 2020
Produkcje Segi są
kultowymi tytułami dla całych pokoleń graczy. A sztandarowy bohater ich
produkcji - pewny siebie, niewiarygodnie szybki, humanoidalny jeż to postać,
która ma miejsce w wielu sercach fanów gier i anime. Dlatego nie może dziwić
próba zekranizowania zasłużonego tytułu jakim jest Sonic. Szybki jak
błyskawica.
Fabuła Sonica… nie
należy do oryginalnych. Tytułowy bohater zmuszony jest to ucieczki ze swojej
planety na Ziemię. Tutaj żyje sobie spokojnie w swojej norce. Jednak tylko do
czasu, aż na jego trop trafia doktor Robotnik. I to jest to dobry pretekst do
historii, która polega na tym, że Sonic wykorzystuje swoją superprędkość do
uciekania przez zakusami złowieszczego
naukowca, a przy okazji zdobywa prawdziwego przyjaciela w osobie
dobrotliwego, ale niespełnionego policjanta Toma Wachowskiego.
Trudno oczekiwać
porywającego i intrygującego scenariusza w filmie na podstawie gry, której
fabuła nie należy do nazbyt skomplikowanych. Początek nie zapowiada
olśniewającego widowiska, ale może zwiastować przyjemny seans. Wygląd
generowanych komputerowo postaci jest w porządku (a mogło być zupełnie inaczej,
bo po pierwszy, nieudany dizajn Sonica i wszystko, co się z nim wiązało, to
wręcz temat na osobny film), potem jest nawet zabawnie (choć to poczucie humoru
rodem z Disney Channel). Wraz z postępem fabuły robi się jednak coraz bardziej
rozczarowująco. Bo wszystko okazuje się nudne, bo choć całość pędzi niczym
tytułowy bohater, to ani przez moment nie angażuje. Bohaterowie są płascy (a
większość zupełnie niepotrzebna), fabuła jest nielogiczna, a wszystkie
wzruszenia wymuszone, a i żarty tracą polot.
Do plusów filmu można
zaliczyć tylko występy James Madsen w roli Toma Wachowskiego – policjanta,
który marzy o wykazaniu się bohaterstwem, co nie jest możliwe w sennej
rzeczywistości jego rodzinnego miasteczka. . Nie jest w żadnym wypadku wybitna
rola. To po prostu solidny występ na miarę kina familijnego. Dobrze wypada też
Jim Carrey w roli dziwacznego doktora Robotnika. Specyficzna mająca zarówno fanów,
jak i przeciwników maniera tego aktora całkiem dobrze sprawdza się w wypadku
tej przerysowanej postaci.
Sonica… nie można uznać
za udaną adaptację gry. To mdłe i nieciekawe kino familijne. A kilka udanych
żartów i trafnie dobranych piosenek to zbyt mało, aby uznać ten za udaną (nawet
niewymagającą) komedię dla całej rodziny.
Daniel Mierzwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz