piątek, 29 września 2017

LEGO® NINJAGO: FILM (2017)

Reżyseria: Charlie Bean, Paul Fisher, Bob Logan
Gatunek: Animacja, Komedia, Akcja
Premiera w Polsce: 22 września 2017

Animacyjny świat z klocków Lego kilka lat temu wprowadził nową jakość seansu. Połączenie dobrze prezentującej się historii, kreatywności i świetnych morałów charakteryzowało pierwszy film spod znaku duńskiej firmy z zabawkami. W Lego Przygoda grało wszystko – świetnie prezentowali się bohaterowie znani i mniej ze świata popkultury, bawiły dialogi, podobnie zresztą, jak w Lego Batman: Film. Pomimo skupieniu się na losach jednego superbohatera, twórcy zrobili kawał dobrej roboty. Naładowali seans żartami bawiącymi nie tylko młodych widzów. Aż przyszedł czas na Lego Ninjago: Film i wiążące się z nim oczekiwania jeszcze wyższej jakości i rozrywki, niestety twórcy tym razem zgubili gdzieś dawniej zdobytą charyzmę.


LEGO® NINJAGO: FILM pokazuje przygody Lloyda, chłopka powszechnie nielubianego z powodu swojego ojca złoczyńcy – Garmadona, który co chwilę wymyśla nowe bronie i sposoby, aby atakować miasto Ninjago. Lloyd wraz z grupą przyjaciół stara się walczyć ze znienawidzonym ojcem, jako ninja. Ukrywają swoje tożsamości, by co chwilę ratować mieszkańców miasta. Zwykle udaje im się stawić czoło złoczyńcy, jednak sytuacja komplikuje, gdy wymyśla on broń, z którą nie są w stanie poradzić sobie bohaterowie, nawet z wykorzystaniem Broni Ostatecznej. Prowadzeni przez swojego mistrza Wu muszą odnaleźć pradawną Broń Ostateczną Ostateczną, która prawdopodobnie ma rozwiązać problemy miasteczka również z kocim rozrabiaką, którego obecność jest niezwykle kłopotliwa dla mieszkańców.  

Tym co cieszy w filmie jest jego wizualna strona. Twórcy kolejny raz pokazują, że świetnie potrafią radzić sobie z ożywianiem klocków, a świat, w którym tym razem rozgrywa się historia prezentuje się na wysokim poziomie. Dobrze wygląda również ludzka perspektywa, która w małym stopniu, ale jednak, wprowadza widza do całości historii, a ta inna rzeczywistość jest dobrym rozwiązaniem na tle całej przygody.

W porównaniu do swoich poprzedników Lego Ninjago nie prezentuje się wybitnie. Nie powala również polski dubbing, a szczególnie obsadzenie w roli prowadzących poranny program telewizyjny Anny Wendzikowskiej i Filipa Chajzera w rolach ich samych, chociaż wbrew pozorom ten drugi prezentuje się o wiele lepiej. Chaos znajdziemy również w fabule, a retrospekcje, czy ciągłe użalanie się nad przeszłością momentami drażni.

LEGO® NINJAGO: FILM pomimo wszystkich wad pokazuje minimum klasy, której brakuje wielu współczesnym animacjom. Może nie wprowadza nowej jakości spod znaku Lego, ale jest za to świetną nauczką, że do pełni euforii podczas seansu nie wystarczy przytoczyć kilku żartów i wprowadzić bohaterów.



Patrycja Strempel 

środa, 27 września 2017

Summer Wars (2009)
Reżyseria: Mamoru Hosoda
Gatunek: Komedia, Sci-fi, Anime
Premiera na świecie : 1 sierpnia 2009

Pamiętacie, gdy na fali szału na Pokemony w telewizji pojawiło się inne anime pełne stworków – Digimony? Reżyser tego animowanego serialu osadzonego w wirtualnej rzeczywistości jest też twórcą filmów pełnometrażowych. Jednym z nich jest prezentowany w konkursie głównym MFF w Locarno w 2009 roku Summer Wars.


Wyobraźcie sobie, że jesteście znakomitym z informatyki matematycznym olimpijczykiem, a najpiękniejsza dziewczyna w szkole, że wam zapłacić za wspólny wakacyjny wyjazd. To właśnie spotyka Kenjiego,  głównego bohatera tej animacji (i wcale nie to decyduje o dopisku sci-fi przy gatunku tego filmu). Okazuje się jednak, że sytuacja nie jest tak piękna, a nastolatek zostaje zmuszony do udawania chłopaka swojej koleżanki, z którą wybrał się na ten wyjazd. Udaje z nią związek przed członkami jej rodziny z obchodzącą dziewięćdziesiąte urodziny babcią, prawdziwej nestorki rodu, którego historia sięga czasów samurajów. Sielska atmosfera rodzinnego spotkania szybko znika, gdy pojawia się dawno niewidziany wujek, o egzotycznie i intrygująco brzmiącym imieniu Wabisuke.  Jego powrót z USA szybko niszczy odświętny nastrój uroczystości oraz wprowadza nerwy i niepokój w relacje. Żeby tego było mało w telewizyjnych wiadomościach pojawia się informacja, że Kenji odpowiada za awarię odpowiedzialnego za funkcjonowanie wszystkich instytucji systemu OZ, przy obsłudze którego pracował. Zamieszanie w wirtualnym świecie wprowadza jeszcze większy zamęt w realnym świecie. Złe emocje szybko jednak mijają, gdy Kenji wraz z rodziną swojej udawanej dziewczyny wspólnie postanawiają naprawić szkody wyrządzone w systemie przez niebezpieczną sztuczką inteligencję.
Summer Wars zaskakuje zaskakująco smakowitą przygotowaną mieszanką wątków. Zaczyna się od opowieści o młodzieńczym zauroczeniu szkolnych znajomych, którzy dostają szansę, aby się do siebie zbliżyć. Ale reżyser na tym nie kończy i sprawnie wprowadza historię o wielopokoleniowej rodzinie ze swoimi troskami i radościami. Sama scena rodzinnego posiłku jest smakowita jak najlepsze japońskie specjały, a bliska będzie chyba każdemu, kto choć raz trafił do cioci na imieniny. Potem pojawią się wątek powrotu marnotrawnego syna, skomplikowanych rodzinnych relacji i długich cieni dawnych błędów. A w to wszystko zostaje później wmieszana wirtualna rzeczywistość, która ma coraz większy wpływ na życie każdego z nas. I jak się okazuje mało kto i mało co może bez niej prawidłowo funkcjonować. Nie stanowi jednak ona miejsca, gdzie można rozwiązać prawdziwe problemy.
Do zalet filmu należy też grafika w jakiej został wykonany.  Kreska jest tutaj bardzo przyjemna, mnóstwo tutaj koloru. I na pewno od razu zostanie to zauważone przez każdego widza, których kontakt z anime ogranicza się do najbardziej znanych dzieł Hayao Miyazakiego.

Summer Wars to film o zakochaniu, rodzinie i ratowaniu świata. I jakkolwiek taki zestaw może dziwnie brzmieć, jest to bardzo dobra opowieść, która dostarcza materiału do przemyśleń, a przy tym świetnej rozrywki.


Daniel Mierzwa

niedziela, 24 września 2017

Ptaki śpiewają w Kigali (2017)
Reżyseria: Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze
Gatunek: Dramat społeczny
Premiera w Polsce: 22 września 2017

O filmie Ptaki śpiewają w Kigali zrobiło się głośno sporo czasu przed jego premierą, ponieważ już po rozpoczęciu jego kręcenia zmarł Krzysztof Krauze, który współreżyserował go ze swoją małżonką- Joanną Kos-Krauze. Zdjęć jednak nie zarzucono, a reżyserka dokończyła ostanie wspólne dzieło filmowego małżeństwa.
Anna Keller jest ornitologiem, podczas gdy prowadzi badania w Rwandzie, wybucha tam wojna domowa. Badaczce udaje się ukryć i przetransportować do Polski Claudine, dziewczynę z plemienia Tutsi, które stało się ofiarą ludobójstwa. W Polsce ich drogi rozchodzą się, Anna, zajmuje się swoimi sprawami, a Claudine trafia do ośrodka dla uchodźców. Ich losy znów połączą się, gdy Rwandyjka musi opuścić ośrodek i nie mając się, gdzie podziać trafi pod dach Anny.
Ptaki śpiewają w Kigali opowiada o traumach, i to naprawdę silnych, z którymi muszą sobie poradzić dwie, zupełnie inne kobiety. Łączy je wspólne bolesne doświadczenie, a dzieli wiek, pochodzenie oraz to, co utraciły.  Są też w innych sytuacjach, Claudine dodatkowo jest wyobcowana, bo trafiła do zupełnie obcego kraju. Ich problemy pokazane są w piękny sposób, twórcy unikają wszelkiego kiczu, zbędnej ckliwości. A film mimo, że prawie dwugodzinny nie ma żadnej zbędnej sceny. W formie blisko mu do kina arthouse’owego, ale wolne tempo filmu, czy afrykańskie kadry wprowadzone między sceny, nie nudzą, a pozwalają na chwilę wytchnienia od nadmiaru emocji.
To jak bardzo przejmujące są losy bohaterek to zasługa jednak nie tylko scenariusza, ale też odgrywających je aktorek. Jowita Budnik to jedna z najlepszych polskich aktorek, a dzięki temu, że nie zbyt często widzimy jej twarz i talent na wielkim ekranie, mimo sporego doświadczenia każda z jej ról jest świeża. A tym razem wchodzi na absolutne wyżyny swojego talentu, jej rola Anny, kobiety, której życie mogło być przygodą, a stało się cierpieniem, jest poruszająca. Znakomita jest też bardzo subtelna, choć kipiąca emocjami kreacja Eliane Umuhire. W roli pełnej traum, pozbawionej ojczyzny i korzeni młodej kobiety, która poza bolesną przeszłością musi się też mierzyć z ksenofobią,  jest niezwykle przekonująca. Obie bohaterki nie należą też do najsympatyczniejszych postaci, mimo to, dzięki, temu, że odgrywane są przez aktorki przekonująco, budzą nasze współczucie (bo dzięki unikaniu tandetnych chwytów nie czujemy litości) i chęć wsparcia ich w trudnych sytuacjach.
Ptaki śpiewają w Kigali to pierwszy film małżeństwa Krauze, który poruszył temat sięgający daleko poza Polskę, lecz udowodnili, że mogące mieć skutki, także w naszym kraju. I udowadniają, że zło jest złem w każdym miejscu na świecie.
Nowy film Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze to poruszający do głębi, intymny, choć dotyczący spraw globalnych, dramat o utracie, która może mieć różne formy, zawsze jednak, jest bolesna, a wyjście z traumy nie jest rzeczą prostą


Daniel Mierzwa 
Wczoraj zakończył się 42. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a jury pod przewodnictwem Jerzego Antczaka przyznało nagrody.
Wielką Nagrodę 42. FPFF w Gdyni, czyli Złote Lwy otrzymał film  Cicha Noc w reżyserii Piotra Domalewskiego, dla którego ten film, będący faworytem widzów i krytyków, jest pełnometrażowym debiutem. Film też przyniósł też statuetkę za główną rolę męską Dawidowi Ogrodnikowi.
Srebrne Lwy 42. FPFF w Gdyni otrzymali Joanna Kos-Krauze oraz Krzysztof Krauze z budzący mieszane uczucia poruszający dramat Ptaki śpiewają w Kigali. Ten obraz przyniósł w pełni zasłużoną nagrodę za główne role kobiece Jowicie Budnik i Eliane Umuhire oraz za montaż Katarzynie Leśniak.
Najlepszymi reżyserkami uznano Agnieszkę Holland i Kasię Adamik za film Pokot, który jest polskim kandydatem do Oscara, zdobył też nagrodę na festiwalu w Berlinie. Za ten film przyznano również nagrodę za charakteryzację, którą otrzymał Janusz Kaleja, który na planie zrobił naprawdę kawał dobre roboty.
Furorę zrobił film Wieża. Jasny dzień, zachwycił chyba wszystkich, którzy go widzieli, a jego reżyserka Jagoda Szelc, wyjechała z Gdyni z nagrodą za scenariusz i debiut reżyserski.
Po dwie nagrody otrzymały, także filmy Pomiędzy słowami w reżyserii Urszuli Antoniak – przynosił nagrodę Lannartowi Hillege za zdjęcia oraz Mirosławowi Makowskiemu, Maciejowi Pawłowskiemu i Janowi Schemerowi za dźwięk, oraz Najlepszy w reżyserii Łukasza Palkowskiego, który został wyróżniony za scenografię Marka Warszewskiego oraz najlepszy profesjonalny debiut aktorski Kamili Kamińskiej.
Za najlepsze role drugoplanowe uznano rolę Magdaleny Popławskiej w Ataku Paniki i Łukasza Simlata w Amoku, dla którego to druga taka nagroda z rzędu.
Statuetkę za najlepszą muzykę otrzymał Sandro di Stefano za te do filmu Człowiek z magicznym pudełkiem a za najlepsze kostiumy uznano te przygotowane przez Agatę Culak do filmu Zgoda.
Zwycięzcom gratulujemy i czekamy na premiery filmów, których nie mieliśmy okazji jeszcze zobaczyć. 



sobota, 23 września 2017

Kolejny rok, kolejny festiwalowy czas. Ars Independent Festiwal 2017 już za kilka dni, a my jedyne co robimy, to przebieramy nogami i wybieramy seanse, których nie możemy przegapić. Jednak zanim to nastąpi oglądamy się za siebie i wspominamy zeszłoroczne sześć festiwalowych dni. Przeleciały one pod znakiem wizualnych uniesień, wyjątkowych seansów i pełnych ekscytacji chwil, dlatego niesieni na fali wrażeń, wracamy do tego co zdecydowanie warte uwagi.

Cztery konkursowe kategorie, statuetki, Czarne Konie oraz nagrody pieniężne, czyli wszystko co najlepsze może spotkać filmowego twórcę. Zachwyciła katowicka publiczność, zaangażowanie organizatorów oraz bogactwo wydarzeń. Festiwal rozpoczęto z przytupem, hipnotyzującym rytmem i występem M.O.O.N. na katowickiej scenie muzycznej.

Pełnymi wrażeń momentami były pokazy filmów w konkursie filmów długometrażowych. Bezkonkurencyjny okazał się film Old Stone – połączenie azjatyckiej estetyki z amerykańską tradycją. Wrażenie robiły również inne propozycje. Piekielne słońca swoją utopioną w żółciach kameralną historię, Motel Mist kosmitami i sesją sado-maso, Komunikacja i kłamstwa szokującym koreańskim światem i psychologicznym zaangażowaniem, Dziwne dni szaleństwem miłości i brakiem zobowiązań oraz Maquinaria Panamerican surrealizmem i prawdą.

Na uwagę zasługiwały również wszystkie z 33 krótkometrażowych animacji. Zwycięzcą w tej kategorii okazała się subtelna historia o samotnej planecie – Miłość. Poza nią na ekranie królowały filmy z nutą absurdu, czy czarnego humoru, historie o relacjach i miłości, a także kino spod znaku noir i horroru.  

Działo się, działo! Więcej o zeszłorocznej edycji oczywiście przeczytacie na blogu, a od wtorku relacja z tegorocznych wydarzeń

Do zobaczenia w Kato!

piątek, 22 września 2017

Mięso (2016)
Reżyseria: Julia Ducournau
Gatunek: Horror
Premiera w Polsce: 29 września 2017

Nasze kina zalewa masa horrorów. Zwykle są to niestety sequele, prequele czy remake’i tych samych opowieści o morderczych lalkach, nagraniach video, aparatach fotograficznych, oponach czy innych mniej lub bardziej zwyczajnych przedmiotach oraz  historie o bladych i dostojnych wampirach. Dlatego każdy powiew świeżości w tym popularnym gatunku witany jest przez widzów i krytyków ze sporym entuzjazmem.
Taka reakcja spotkała też Mięso Julii Ducournau. Jest to opowieść o Justine dziewczynie, która jak cała jej rodzina jest wegetarianką. I tak jak je rodzice ma rozpocząć studia na weterynarii. Początek nauki na uniwersytecie nie jest niczym przyjemnym,  ponieważ Justine i jej koledzy poddawani są niezbyt miłym inicjacyjnym rytuałom. I jeden z nich staje się początkiem problemów. Dziewczyna próbuje bowiem króliczych podrobów. I od tego czasu czuje coraz większy apetyt na mięso. I to nie tylko drób czy wieprzowinę, ale też to ludzkie. Jednak problemy z dziwnymi kulinarnymi zachciankami i towarzyszące im skórne dolegliwości oraz trudne życie świeżo przyjętych studentów wśród starszych kolegów to nie jedyne problemy dziewczyny. Justine musi też zmierzyć z mieszanymi uczuciami wobec starszej i zbuntowanej siostry Alexii oraz własną budzącą się kobiecością wraz ze wszelkimi jej odcieniami.
Tło filmu za każdym razem jest intrygujące. Zakryte mgłą krajobrazy, pełne biologicznych preparatów sale uczelni  stanowią przerażające tło, którego może zazdrościć każdy inny twórca horrorów. Gorzej niestety jest z akcją. Mimo, że mogłoby się tutaj sporo dziać i to zarówno na płaszczyźnie tematyki wchodzenia w uczelnianą społeczność, jak i odkrywania kanibalistycznych skłonności. Niestety tempo jest tutaj marne i film ciągnie się jak flaki z olejem, choć to za jedzenie innych organów zabiera się bohaterka. Gdy już na ekranie dzieję się cokolwiek poza smętnymi dialogami, są to wydarzenia takie jak odcinanie sobie  palca, depilacja brazylijska i pies wąchający krocze, a to wszystko w jednej scenie. Tak, więc film z parady nudy przeskakuje w festiwal okropieństw i to zwykle nie na długo.
Można pochwalić reżyserkę, że zechciała zrobić film o dorastaniu dziewczyny w sposób jaki nie zrobił tego nikt przed nią. I jedyną chyba zaletą Mięsa jest to, co może dziwnie brzmieć, bo jest to w końcu horror, że nikt tak naprawdę nie chce tu straszyć, a przedstawić swój manifest o kobiecej wolności. I gdyby nie to społeczne zacięcie, film ten nie miałby żadnej wartości.
Mięso to film, który warto zobaczyć, ale nie dlatego, że potrafi przerazić, ale dlatego, że porusza istotne społecznie tematy. Ale czy tak naprawdę tego ktokolwiek oczekuje od horroru?


Daniel Mierzwa

środa, 20 września 2017

The Square (2017)
Reżyseria: Ruben Ostlund 
Gatunek: Komedia 
Premiera w Polsce: 15 września 2017
 
Po sukcesie Turysty można było tylko czekać na kolejny film Rubena Ostlunda i obserwować, jak jego następne dzieło będzie obsypywane nagrodami. I choć sezon nagród w tym roku jeszcze się nie rozpoczął, to The Square zdobył najważniejsze wyróżnienie – Złotą Palmę już podczas tegorocznego festiwalu filmowego w Cannes, gdzie miał premierę. Film wzbudził zachwyty jurorów, krytyków i widzów, i mimo, że nie był typowany do zwycięstwa, to jego sukces też nikogo nie zaskoczył.
Tytułowy The Square – Kwadrat jest artystyczną instalacją i manifestem argentyńskiej twórczyni Loli Arias. Dzieło ma się stać jedną z atrakcji zbliżającej się wystawy w jednym ze sztokholmskich muzeów sztuki nowoczesnej. Lecz nie ono zajmuje najważniejsze miejsce w tym filmie, a Christian- przystojny, elegancki i zamożny dyrektor tej placówki. Obserwujemy jego kłopoty i troski, od tych związanych z pracą, po najzwyklejsze problemy dnia codziennego. Film rozpoczyna wywiad, który z bohaterem przeprowadza Anne, niezbyt rozgarnięta amerykańska dziennikarka, wyraźnie zafascynowana postacią Christiana. Jej pytania, a zadaje je tylko dwa, nie czynią rozmowy nadzwyczaj ciekawej, ale pokazują już w jakim kierunku potoczy się film. Bo pierwsze z nich nie ma raczej żadnego znaczenia, drugie obrazuje zbytnie zamknięcie się sztuki na zwykłego człowieka. Sama scena to raczej manifest tego, co o komunikacji między ludźmi sądzi reżyser- a nie uważa on, że jest ona łatwa. Następnie Christian jest ofiarą dziwnej sytuacji. Idąc do pracy, jest świadkiem jak rozhisteryzowana dziewczyna wpada na jednego z przechodniów, a on sam angażuje się w pomoc. Jak się okazuje wszystko spokojnie się kończy, ale bohater filmu zauważa, że nie ma telefonu, portfela, a nawet spinek do mankietów. Podejmuje, więc próbę odzyskania swoich rzeczy. Jego plan będący mieszanką strachu i uprzedzeń z zuchwałością, pozwoli mu odzyskać stracone dobra, ale też wprowadzi w jego życie chaos. I tak w codzienne funkcjonowanie Christiana wprowadza się zamęt. W sferze prywatnej wprowadza go dziennikarka Anne, a w zawodowej przygotowania do wystawy i próby jej wypromowania, które stają się dla Ostlunda świetną okazją do kpin ze świata ludzi kultury i sztuki. Wszystko to zmierza do katastrofy, a życie Christiana może w jej wyniku legnąć w gruzach. 
Ruben Ostlund nadaje The Square formę miniatur, scen, które pełne absurdów w duchu Roya Anderssona, w pełni oddają jego myśli i sprawnie układają się w jasną, choć wielowątkową fabułę. Nabija się z bohaterów filmu i ich świata, aby w ten sposób ukazać, że tak naprawdę światli ludzie pełni są uprzedzeń, zamknęliby się w swoim świecie, a ich kontakt z rzeczywistością zwykle kończy się porażką. Tak samo dostaje się tutaj doradcom z PR-owej firmy, którzy stawiając na kontrowersje, nie liczą się z jej skutkami. A z wszystkiego wypływa tutaj pytanie o granice tolerancji, o to czym jest empatia i czy aby nie jesteśmy zbyt pozamykani w swoim świecie. 
Tak samo w bezlitosny sposób reżyser punktuje obłudę widzów. Co szczególnie widać z scenie podczas spotkania ze znanym artystą, które zakłóca jeden z widzów, chory na zespół Tourette’a. Z jednej strony szacunek dla osób chorych nie pozwala nam się z tej sytuacji śmiać, z drugiej strony absurd tej sceny nie pozwala zachować powagi. 
Cały film kończy scena performance’u Olega Rogozina, który naśladując zachowania goryli wprowadza zamęt na ekskluzywnej kolacji, która demaskuje tkwiące w ludziach instynkty oraz prowokuje do pytań o granice wolności artystycznej wypowiedzi oraz międzyludzkich relacji.
The Square to film, który bawi, ale pod komediowym płaszczykiem ukrywa wiele ważnych pytań, nie tylko związanych ze światem sztuki. Możemy się tylko cieszyć, że jury w Cannes pod przewodnictwem Pedro Almodovara miało odwagę nagrodzić film o tak ważnych sprawach pokazanych w tak pozornie beztroski i lekki sposób. 
 


Za możliwość obejrzenia filmu, który zachwycił jurorów festiwalu w Cannes dziękujemy kinu Cinema City Punkt 44 w Katowicach.

Daniel Mierzwa

poniedziałek, 18 września 2017

Na układy nie ma rady (2017)

Reżyseria: Christoph Rurka
Gatunek: Komedia obyczajowa
Premiera w Polsce: 8 września 2017

Debiut reżyserski Christopha Rurki prawdopodobnie przekreśli wiele jego szans na rozwój kariery. Ciężko napisać nawet kilka pozytywnych słów o jego produkcji. Nie można pochwalić ani obsady, a co dopiero scenariusza, którego autor Piotr Czaja, wcześniej odpowiedzialny za Kac Wawę ponownie ciągnie polskie kino na dno.


Bohaterem filmu jest Marek Niewiadomski (Grzegorz Małecki) nieudolny przedsiębiorca, którego wykańcza codzienność, długi oraz irytująca małżonka (Katarzyna Glinka). Jednak klasyczny zwrot akcji odbywa się w momencie, gdy otrzymuje on propozycje objęcia stanowiska drugiego wiceministra. Wraz ze światem polityki pojawiają się wielkie pieniądze, korupcja, nepotyzm i kolesiostwo. Marek postawiony przed wyzwaniem będzie musiał zdecydować, czy pozostać uczciwym obywatelem, czy dać porwać się układom, na które widać nie ma rady.

Pomimo aktualnej tematyki, film z każdą kolejną sceną pogrąża się jeszcze bardziej. Absurdalne żarty, które na siłę wplatane są w dialogi, czy bohaterowie bez perspektyw świetnie obrazują poziom tej pozycji. Ewidentnie widać również, że Grzegorz Małecki prawdopodobnie nie ma szczęścia do dobrych filmów, szczególnie przez jego występy w Lejdis, Wkręconych 2, Po prostu przyjaźń, czy PolandJa.

Na układy nie ma rady to film, na który poza czasem, szkoda również słów. Totalny niewypał, który za wszelka cenę stara się bawić, a budzi jedynie niesmak i odczucie żenady. Dla własnego dobra, szeroko go omijajcie.





Patrycja Strempel 

sobota, 16 września 2017

Do naszych kin zawitał tegoroczny zdobywca Złotej Palmy na MFF w Cannes- The Square Rubena Ostlunda., którego akcja dzieje się wśród ludzi związanych ze sztokholmskim muzeum sztuki współczesnej. Dlatego, aby dobrze przygotować się do seansu i wczuć  klimat filmu, dziś ranking 10 najlepszych filmów ze światem sztuki w roli głównej.

10. Powidoki (2016) reż. Andrzej Wajda
Ostanie dzieło jedno z najwybitniejszych twórców w historii polskiego kina to opowieść o skomplikowanych losach polskiego malarza – Władysława Strzemińskiego na tle trudnej historii Polski. Ciekawe losy, walka o swoją godność  i artystyczną wolność oraz nieoczywista rola Bogusława Lindy.

9. Camille Claudel (1988)  reż. Bruno Nuytten
Fascynująca i długa opowieść o rolach niedocenianej za życia wybitnej artystki. Życie na krawędzi szaleństwa i toksyczna miłość w wykonaniu znakomitej Isabelle Adjani, której partneruje Gerard Depardieu.

8. Dziewczyna z perłą (2003) reż. Peter Webber
Historia powstania jednego z najbardziej znanych obrazów Johannesa Vermeera, pod którą ukryta jest opowieść  o wielkiej fascynacji. Do tego Colin Firth i Scarlett Johansson w jeden z kilku znakomitych ról na swoim koncie.

7. Frida (2002) reż. Julie Taymor
Biografia jeden z najciekawszej postaci malarstwa XX wieku – Fridy Kahlo. Pełna ognia i energii opowieść trudnej miłości, cierpieniu i sztuce, która uczyniła Salmę Hayek gwiazdą pierwszej klasy.

6. Dziewczyna z portretu (2015) reż. Tom Hooper
Losy malarza Einara Wegenera, który zmienił płeć i stał się Lili Elbe pokazane przez pryzmat jego małżeństwa z jego żoną Gerdą. Film o trudnym poszukiwaniu swojej tożsamości i miłości wystawionej na próbę, który przyniósł Oscara za najlepszą rolę drugoplanową Alicii Vikander.

5. Caravaggio (1986) reż. Derek Jarman
Kontrowersyjny i oryginalny film o wybitnym malarzu epoki baroku  w reżyserki kulowego twórcy. Znakomite role z Tildą Swinton na czele, autorskie spojrzenie na granicy filmu i teatru.

4. Mój Nikifor (2004) reż. Krzysztof Krauze
Znakomita filmowa biografia Nikifora Krynickiego, znanego malarza prymitywisty w wykonaniu fenomenalnej Krystyny Feldman. Subtelny film, który wzrusza i daje do myślenia.

3. Pan Turner (2014) reż. Mike Leigh
Kunsztownie przedstawione losy wybitnego angielskiego impresjonisty Williama Turnera. Obraz o wybitnej jednostce, która mimo talentu, nie zdobywa pełnego uznania z mistrzowską rolą Timothy’ego Spalla, nagrodzonego za nią Złotą Palmą dla najlepszego aktora i imponujące malarskie zdjęcia Dicka Pope’a.

2. Ostatnia rodzina (2016) reż. Jan P. Matuszyński
Skomplikowane relacje, trudne osobowości i swoiste fatum z wyczuciem przedstawione w filmie o życiu rodziny Beksińskich- malarza Zdzisława, jego żony Zofii oraz syna Tomasza – prezentera radiowego i tłumacza. Jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat!

1. Moja lewa stopa (1989) reż. Jim Sheridan
Jedne z najbardziej udanych dramatów w historii kina. Poruszająca historia wychowanego w irlandzkiej rodzinie, częściowo sparaliżowanego artysty, który maluje obrazy lewą stopą. Sukces artystyczny i kasowy oraz dwa Oscary – dla wybitnego Daniela Day-Lewisa w głównej roli i dla Brendy Ficker w roli jego matki.


A jaki jest Wasz ulubiony film, w którym sztuka odgrywa ważną rolę?
Jeszcze tylko 10 dni, a Katowice opanują Czarne Konie Ars Independent Festival.
Z tej okazji, dzięki uprzejmości organizatorów wydarzenia, organizujemy dla Was konkurs, w którym do wygrania są pojedyncze wejściówki na festiwalowe pokazy.
Do rozdania mamy
2 pojedyncze wejściówki na pokaz filmu Symulacja dnia 30.09 (sobota) o 12.30 w Kinie Światowid
oraz
2 pojedyncze wejściówki na pokaz animowanych filmów krótkometrażowych Koń Animacji 2/3 dnia 30.09 (sobota) o 15.00 w Katowice Miasto Ogrodów s.211.
Aby wziąć udział w konkursie wystarczy, że polakujecie naszego fanpage’a na Facebooku oraz wyślecie na naszego blogowego maila blotodlazuchwalych@gmail.com wiadomość, w której napiszecie jaki jest wasz ulubiony film krótkometrażowy. Autorzy czterech pierwszych maili, które do nas trafią otrzymają bilet na jedno z dwóch wydarzeń.
W wiadomości oprócz tytułu filmu podajcie swoje imię i nazwisko.
Na wiadomości czekamy do 24 września!


piątek, 15 września 2017

Konstytucja (2016)
Reżyseria: Rajko Grilić
Gatunek: Dramat, Komedia 
Premiera w Polsce: 8 września 2017

Chorwackie filmy rzadko trafiają do naszych kin. Tym bardziej warto się przyjrzeć Konstytucji  Rajko Grlicia. To urocza mieszanka dramatu i komedii opowiadająca o trójce mieszkańców jednego z bloków w stolicy Chorwacji. Pierwszym z nich jest podstarzały nauczyciel , Vjeko Krajl, który za dnia opiekuje się schorowanym ojcem- dawnym członkiem ustaszy, a wieczorem przebiera się za kobietę i rozpamiętuje swoją miłość do nieżyjącego już partnera- Bobo. Jego sąsiadami są Maja, pielęgniarka, i Ante Samardzi, policjant, którego życie w Chorwacji nie jest łatwe, gdyż jest Serbem. A w sąsiednim kraju osiadł z miłości do swojej żony. Mimo, że mieszkają obok siebie, są sobie obojętni, dopóki ich drogi nie skrzyżują się. Vjeko zostaje ofiarą przemocy ze strony grupy agresywnej młodzieży w glanach.I trafia do szpitala, w którym pracuje Maja. Kobieta w poczuciu obowiązku i wspólnoty ze swoim sąsiadem opiekuje się nim w czasie jego rekonwalescencji. Sąsiad chcąc się jej odwdzięczyć postanawia przygotować jej męża do egzaminu ze znajomości konstytucji, któremu mają być poddani wszyscy stróżowie prawa. Wzajemnie relacje nie układają się jednak zbyt dobrze z powodu wiary w pokutujące stereotypy, wciąż nie zabliźnionych ran po bałkańskim konflikcie i po prostu różnicy charakterów.


Konstytucja to film, który porusza ważne tematy. Próbuje się rozprawić z ksenofobią, uświadamiając nam jak często przyczyną strachu jest niewiedza, reżyser zastanawia się też na ile burzliwa historia wpływa na nasze relacje z przedstawicielami. Mierzy się też ze stereotypami. I mówi, że z każdą z tych postaw powinniśmy się zmierzyć i nie każdy obcy jest straszny, nawet jeżeli nie zawsze się z nim zgadzamy. Twórcy uniknęli też spłycania postaw filmowych bohaterów. Mimo, że postanawiają się wspierać, to nigdy nie są do końca bezinteresowni.  Jednak za każdym razem chęć pomocy wygrywa z własnym interesem, a w momentach próby są gotowi do poświęceń.
Choć Konstytucja to w dużej części komedia, która choć zabawna nie boi się gorzkiego humoru, to najlepiej ten film wypada, kiedy zbliża się do dramatu, poważne w tonie sceny intymnych rozmów, kiedy bohaterowie naprawdę się przed sobą otwierają są najbardziej poruszające. Duża w tym zasługa odtwórców głównych ról, którzy mimo, momentami lekkiej tonacji, z szacunkiem i powagą pochodzą do swoich bohaterów i oddają wszystkie niuanse ich skomplikowanych emocji.

Konstytucja to film, który pokazuje nam, że wiele możemy się nauczyć od innych, jeżeli tylko odrzucimy fałszywe, często nawet tylko bezmyślnie powielane przekonania oraz o tym, że nawet, jeżeli nie zawsze się zgadzając, ale wzajemnie szanując, można zbudować wspólnotę.


Daniel Mierzwa  

czwartek, 14 września 2017

Tulipanowa gorączka (2017)
Reżyseria: Justin Chadwick
Gatunek: Melodramat
Premiera w Polsce: 8 września 2017

Siedemnastowieczna Holandia to kraj pełen skrajności. Od bogatych kupców, po niziny społeczne, a wszystko to w obliczu bitwy o cebulki tulipanów. Zdecydowaną zręcznością w połączeniu tych historii wykazał się Justin Chadwick - reżyser znany  z kostiumowych dzieł pełnych pasji i dopracowania. Jego Kochanice króla nadal cieszą oko, a kreacje głównych bohaterek do dziś pozostają niezapominane.


Tulipanowa gorączka wiernie stara się przedstawić emocje powieści o tym samym tytule. Pokazuje historię Sophii, sieroty i wychowanki zakonnic, która gdy osiągnęła wiek dorosły zostaje wydana za mąż za bogatego kupca. Ten robi wszystko, by uszczęśliwić swoją wybrankę w zamian oczekując jedynie potomka. Ich uczucia zostają jednak wystawione na próbę, gdy Cornelis zatrudnia malarza nowicjusza, by wykonał portret małżonków. Pomimo początkowych zahamowań między malarzem Janem i Panią Sandvoort rodzi się uczucie. Liczne spotkania stają się pretekstem do rozmyślań o wspólnej przyszłości, czy budowania bliskich erotycznych relacji, a wszystko to w obliczu tulipanowego szału, z którym zmaga się społeczeństwo.

Reżyser dobrze porusza się po wielu wątkach tej romantycznej historii. Przeskakuje pomiędzy wydarzeniami z życia bogatego kupca i jego żony, by później efektownie przedstawić wątki burzliwego romansu ich służącej z lokalnym sprzedawcą, a w kolejnych wątkach malarza i jego ciągle pijanego przyjaciela. Oferuje sceny pełne niespełnionej miłości i silnych bohaterów, którzy uczynią wszystko, by móc wieść wspólne życie. Pokazuje początki bohaterów w tulipanowym biznesie, czy emocjonujące inwestycje.

Na pierwszym planie widz doświadcza bogactwa gwiazd. Królują tu przede wszystkim zdobywcy Oscarów Alicia Vikander oraz Christoph Waltz, którzy w rolach Państwa Sandvoort i XVII wiecznych kostiumach pokazują klasę. Dobrze prezentuje się również Dane DeHaan, który jeszcze kilka tygodni temu zdobywał kosmos jako Major Valerian w filmie Valerian i Miasto Tysiąca Planet, teraz jako malarz Jan Van Loos z zabawnym wąsem czyni cuda nie tylko farbami i pędzlem. Pomimo niewielkiego epizodu w pamięci zostaje również Cara Delevingne - w Valerianie ... partnerka DeHaana, w Tulipanowej gorączce wyjątkowo wyrazista bohaterka mająca swój udział w kwiatowych interesach.

Tulipanowa gorączka pomimo momentalnych fabularnych śmieszności i niedorzeczności prezentuje dobry filmowy poziom. Między kochankami wprawdzie brak ekranowej chemii, jednak całość historii, a przede wszystkim poboczne wątki, wyszukane kostiumy i cielesne uniesienia gwarantują brak nudy podczas seansu.




Patrycja Strempel

środa, 13 września 2017

To (2017)
Reżyseria: Andres Muschietti
Gatunek: Horror
Premiera w Polsce: 8 września 2017

Stephen King znany jest ze swojej bujnej wyobraźni. Jego powieści biją rekordy popularności, a kolejne ekranizacje przyciągają przed ekrany niezmierzone rzesze fanów horroru i mrocznego kina. Podobnie jest tym razem – ekranizacja powieści To, pomimo, że już kiedyś widzowie mieli okazję ją oglądać – teraz w odświeżonej wersji ponownie budzi lęk i obawy w fanach kina grozy.


Dla wielu osób, które lubują się w literaturze Kinga po zobaczeniu Mrocznej wieży, mogli poczuć zdecydowany zawód i niedosyt. Tym razem jest inaczej, a odczucia wstydu i zażenowania po poprzedniej ekranizacji, można schować głęboko w kąt. Historia grupy dzieciaków, którzy walczą ze swoimi lękami została wiernie przedstawiona, a każda kolejna scena pełna jest napięcia, odpowiednich emocji oraz dobrze prezentującej się młodej obsady. Reżyser Andres Muschietti, który wcześniej odpowiedzialny był za horror Mama, podjął się trudnego zadania, które dobrze zrealizował.

Film To to historia zdecydowanie wielowątkowa. Początkowo bardziej przypominający film nawet familijny, jednak z elementami agresji i rozlewem krwi, w którym sceny strachu ograniczone są do minimum. Przeciwnikiem młodych bohaterów jest klaun Pennywise, który za wszelką cenę próbuje zniszczyć im wakacyjny czas. Porywając kolejne dzieciaki z miasteczka Derry – klaun terroryzuje lokalnych mieszkańców, odbierając im ukochane pociechy.

Twórcy za wszelką cenę starali się, by w przyszłości z filmu uczyniono klasykę gatunku. Kolejne sceny mogą przynosić na myśl liczne nawiązania do innych pozycji pełnych grozy, jednak w swojej oszczędności seans wprowadza widza w odpowiedni klimat, ostatecznie obiecując kolejny rozdział historii.

To prawdopodobnie nie został stworzony by przestraszyć widza. Pomimo kilku momentów, po których czuje się delikatne ciarki na plecach, film utrzymywany jest raczej w tonacji przygody, z którą mierzą się bohaterowie, a najwięcej emocji budzi chyba unoszący się samotnie czerwony balonik.




Patrycja Strempel


wtorek, 12 września 2017

Odwet (2016)

Reżyseria: Yan England
Gatunek: Thriller, Psychologiczny
Premiera w Polsce: 1 września 2017

Yan England mimo, że para się wieloma zajęciami, bo jest prezenterem telewizyjnym i radiowym oraz twórcą filmów krótkometrażowych, to rozgłos poza rodzinną Kanadą, zdobył dopiero w 2013 roku, gdy jego krótki film Henry zdobył nominację do Oscara. Otwarło mu drogę do zrealizowania własnego filmu pełnometrażowego, który trafił także do polskich kin.
Odwet to opowieść o Timie Fortinie, uczniu szkoły średniej, który w dzieciństwie trenował biegi, ale po śmierci matki porzucił sport. Przyjaźni się z Francisem. Obaj są ofiarami prześladowań przez grupkę kolegów ze szkoły, na której czele stoi Jeff. Patologiczna sytuacja w szkole doprowadza do tego, że po dokonaniu publicznego coming-out przyjaciel Tima na jego oczach dokonuje samobójstwa. Chłopak czując, że zawiódł Francisa postanawia ponownie rozpocząć treningi biegania, aby na bieżni  móc zmierzyć się z Jeffem i uniemożliwić mu spełnienie jego marzenia o starcie w mistrzostwach kraju. Rywalizacja między chłopakami szybko wychodzi jednak poza bieżnię, a Timowi , który może liczyć na pomoc swoich bliskich, nie pomaga w niej poszukiwanie własnej tożsamości. Działania Jeffa doprowadzają Tima do granic wytrzymałości, a po ich przekroczeniu  na ma już odwrotu.
Film Yana Englanda jako film obyczajowy czy psychologiczny wypada słabo. Poruszane tematy narażających na ostracyzm grupy rówieśniczej przyjaźni czy zemsty za przykrości, których doznano w szkole nie raz pojawiały się w filmach i można wspomnień choćby Słonia Gusa Van Santa czy Naszą klasę Ilmara Raaga jako obrazy, w których udało się to znaczenie lepiej i z większym wyczuciem. Na plus reżysera można dodać jednak to, że stara się budować skomplikowany portret psychologiczny głównego bohatera i nie stara się upraszczać niełatwych emocji i relacji Mógłby jednak pozostawić pewne rzeczy niedopowiedziane, jak istotę znajomości Tima z Jen, która jest jasna od początku i wyjaśnianie jej powoduje u widza uczucie traktowania z góry przez reżysera i scenarzystę w jednej osobie. Odwet broni się jednak jako film sportowy. Biegi są tu sposobem na odbudowę poczucia własnej wartości przez głównego bohatera, a sukcesy na bieżni są sposobem na obronę swojej godności. A wszystko to podane jest w sposób ckliwy, ale jednak daleki od naiwności hollywoodzkich produkcji na ten temat. Udany efekt psuje jednak zakończenie, w którym nastrój całej historii psuje niepotrzebne efekciarstwo i sięganie po sztuczki, które mają wywołać napięcie i duże emocje u widzów.
Jeżeli chodzi o obsadę to Antoine-Olivier Pilon, znany z Mamy Xaviera Dolana, znów tworzy postać targanego sprzecznymi emocjami chłopaka, i znów wychodzi mu to dobrze, a pomaga mu w tym duża ekspresja i słabo wypadający drugi plan. Bo jeżeli chodzi o niego to dobrze prezentuje się na nim jedynie Sophie Nelisse, którą wielu może kojarzyć z roli w Złodziejce książek, i choć jej postać może wydawać się nieco naiwna i nazbyt życzliwa to w jej wykonaniu nawet taka jest wiarygodna.
Do zalet filmu na pewno  można zaliczyć wykorzystane w filmie utwory w wykonaniu należących do kanadyjskiej wytwórni Cult Nation, nowoczesne, pulsujące kompozycje idealnie pasują do scen, w których jej wykorzystano. Natomiast jeżeli chodzi o zdjęcia do filmu to chwilami są bardzo dobre, scena imprezy czy zawodów są świetne, cała reszta to raczej przeciętna robota.

Odwet to film, któremu daleko do wybitności i w pewnych kwestiach brak mu świeżości i oryginalności. Jednak seans tego filmu na pewno nie jest czasem straconym.

Daniel Mierzwa