Valerian i Miasto Tysiąca Planet (2017)
Reżyseria: Luc Besson
Gatunek: Sci-fi, Akcja
Premiera w Polsce: 4 sierpnia 2017
Luc Besson to człowiek-instytucja nie tylko europejskiego
kina. Zabłysnął w 1988 niezwykle udanym Wielkim
błękitem, który dziś ma status filmu kultowego. Swoją pozycję wartego uwagi
reżysera potwierdził sześć lat później Leonem Zawodowcem, który otworzył drogę do
kariery Natalie Portman, a z Jeana Reno uczynił prawdziwego gwiazdora. Swoje zdolności
potwierdził 1997 roku znakomitym Piątym
elementem, który z Bessonowi dał status wizjonera kina popularnego, a z
Milli Jovovich uczynił jego żonę. Później postawił na pisanie scenariuszy i
produkcję mniej lub bardziej udanych filmów akcji, w tym znanej serio o marsylskim
policjancie i taksówkarzu, czy filmy, na które patrzy się z lekkim przymrużeniem
oka jak na jego własną autoparodię. Powrót do lepszej formy zapowiadała zabawna
i naprawdę udana seria filmów o Arturze i Minimkach oraz filmy, które produkował,
wiele z nich pokazano na MFF w Cannes, w tym dwa głośne i udane westerny Tommy’ego
Lee Jonesa . Klapą okazała się jednak Lucy
w jego reżyserii i według jego scenariusza, która pod względem fabuły dotknęła
prawdziwego dna, choć trzeba przyznać, że zamieniająca się w pendrive Scarlett Johansson
zapada w pamięć każdemu, komu uda się dobrnąć do końca tego żałosnego
widowiska.
Teraz jednak powraca do kin z prawdziwym widowiskiem i
zarazem najdroższym filmem w historii europejskiej kinematografii – Valerianem i Miastem Tysiąca Planet.
Jest to oparta na komiksach Pierre’a Christina i Jeana-Claude’a Mezeriesa
historia dwójki agentów – majora Valeriana i sierżant Laureline, którzy
trafiają do Alphy, tytułowego Miasta Tysiąca Planet. Powstanie kosmicznej
metropolii przedstawione jest w otwierającej sekwencji, która w rytm jednego z
największych przebojów Davida Bowiego, jest manifestem otwartości między
kulturami i rasami, to nie tylko ziemskimi. Jest to filmowe otwarcie wysokiej
klasy, mądre, stylowe i niepozbawione humoru, którego tak często brakuje filmom
sci-fi. Później porzucamy jednak historię kolonizacji kosmosu i obserwujemy
koniec istnienia pięknej planety Mul, zamieszkanej przez żyjących w harmonii z
przyrodą kosmitów, bo lśniącej skórze. I to losy tej cywilizacji okażą się
kluczem do prowadzonego przez Valeriana i Laureline śledztwa, które toczyć się
musi mimo sporych komplikacji, z których utknięcie ręki w innym wymiarze jest
jedną z tych najmniej znaczących.
Luc Besson jak naładował
film dwoma rzeczami. Po pierwsze efektami specjalnymi. Praktycznie wszystko w
tym filmie wygenerowane jest komputerowo. Ale jest to świat bardzo ładny i
dopracowany w każdym detalu, posiada też ogromną głębię. I oba te walory
podkreśla technologia IMAX. Po drugie to czego mamy tutaj sporo to gwiazdy i to
nie tylko kinowe. W roli Valeriana, który oprócz walki o dobro ludzkości
zajmuje się też podrywaniem swojej partnerki, mamy Dane’a DeHaana, którego
mogliśmy ostatnio oglądać w Lekarstwie nażycie. Nie jest to jego rola życia, ale nie zawodzi tutaj ani na chwilę i
mimo, że jego emploi nie kojarzy się z bohaterem filmów akcji to wypada bardzo
przekonująco. Na ekranie towarzyszy mu modelka, która coraz śmielej wchodzi w
świat filmu – Cara Delevingne, która w roli zgrywającej zimną, pięknej
Laureline potrafi naprawdę oczarować i niczego w jej kreacji przyczepić się nie
można. A drugi plan to prawdziwa kolekcja gwiazd i gwiazdek. Już na samym
początku w roli kosmicznego ambasadora mamy Rutgera Hauera, a któremu w scenach
powitań towarzyszy plejada francuskich reżyserów, w tym tak znani jak Xavier
Giannoli czy Benoit Jacquot. W roli komandora mamy Clive’a Owena, który jak
zawsze wypada bardzo dobrze, choć dosyć ma okazję pokazać wychodzi na jaw prawdziwy
charakter jego postaci/ Urocza jest postać grana przez Rihannę, gwiazda z Barbadosu
gra zmiennokształtną, niebieską i bardzo zwinną Bubble, która jest chyba
najsympatyczniejszą postacią w całym filmie, która dodatkowo niesie ważne
przesłanie o trudnym losie uchodźców i wszystkich innych, którzy musieli
opuścić swój dom. Można tylko żałować, że tak niewielkie role mają tutaj Ethan
Hawke i legenda jazzu Herbie Hancock.
Problemem filmu jest nieco chaotyczny scenariusz,
ilość wątków i piętrzenie intrygi sprawia, że w pełnym wizualnego przepychu
filmie ciężko nadążyć za fabułą i układać wszystkie elementy układanki. Broni go
jednak to, że poza akcją chodzi w nim też o wiele ważnych rzeczy. Bo, który
blockbuster z taką gracją porusza tematy ludobójstwa czy losu uchodźców.
Valerian i Miasto
Tysiąca Planet to film-dowód. Po pierwsze udowadnia, że w Europie może
powstać naprawdę wysokiej klasy widowisko. Po drugie, że blockbuster może mieć
sporo autorskiego i artystycznego zacięcia. I po trzecie, że Luc Besson może
nakręcić jeszcze film, który potrafi coś więcej niż wzbudzić uśmiech
politowania.
Za możliwość śledzenia z zapartym tchem kosmicznych przygód Valeriana i Laureline dziękujemy kinu IMAX Cinema City Punkt 44 w Katowicach.
Daniel Mierzwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz