Na karuzeli życia (2017)
Reżyseria: Woody Allen
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 1 grudnia 2017
Woody Allen mimo zaawansowanego
wieku tworzy w zaskakująco szybkim tempie i z godną podziwu regularnością, co
roku wypuszcza jeden film. O ile regułą jest jeden jego obraz w kinie w
roku, o tyle żadnej prawidłowości nie ma, jeśli chodzi o jakość jego dzieł,
choć mimo to nigdy nie brakuje im błyskotliwości i zawsze można liczyć na
porcję inteligentnej rozrywki. Tak jest i z Na
karuzeli życia pomimo tego, że to jeden z najsłabszych w ostatnich latach filmów neurotycznego mistrza z Nowego Jorku.
Legendarny półwysep Coney Island,
zagłębie parków rozrywki, słynne też z plaży i promenady. Właśnie tutaj na
terenie jednego z lunaparków mieszka i pracuje Ginny, kelnerka, niespełniona
aktorka, matka, żona (i od pewnego momentu również kochanka) oraz jej mąż, porywczy
operator karuzeli Humpty. Ich życie na pewno nie należy do najbardziej
uporządkowanych, mimo to udaje im się zachowywać względny spokój egzystencji.
To wszystko jednak do czasu aż w ich
domu zjawi Carolina, córka Humpty’ego, z którą ten zerwał kontakt, z
niebezpiecznymi gangsterami na karku. Żeby tego było mało Ginny nawiązuje
romans z Mickey’em – ratownikiem, który marzy o karierze dramatopisarza, a
później zaczyna również marzyć o Carolinie.
Na karuzeli życia to film, który posiada wszystkie cechy
charakterystyczne dzieł Allena. Jest tutaj fenomenalna obsada. Kate Winslet po
raz kolejny udowadnia, że nie przez przypadek stała się jedną z najbardziej
cenionych aktorek w Hollywood, a rolą Ginny udowadnia, że ma talent i ogromne
aktorskie doświadczenie. Każda zagrana przez nią emocja pozbawiona jest fałszu,
a każda kwestia wypada przekonująco i właściwie każdego potrafi na ekranie w
tym filmie przyćmić. Jim Belushi w roli kompulsywnego Humpty’ego sprawia
wrażenie jakby rola została skrojona specjalnie dla niego. I choć Juno Temple i
Justin Tiberlake nie okazują się w tym filmie aktorskimi perłami, to jednak
swoje role odgrywają wiarygodnie i świetnie odnajdują się w wykreowanym na
ekranie świecie.
Klimat filmu znakomicie budują
zdjęcia mistrza Vittorio Storaro. Pełne barw i światła tworzą magiczny świat na
ekranie, a przy tym podkreślają piękno scenografii, plenerów i kostiumów.
Problemem Na karuzeli życia jest niestety scenariusz. Nie można odmówić mu
pomysłowości, mamy też typowe dla filmów Allena skomplikowane relacje i
związki, skrywane emocje i potrzeby, które poszukują ujścia. Zgrabnie wplecione
są wątki wpływających nawet po latach na życie błędach przeszłości, nie zawsze oczywistych relacji między rodzicem
i dzieckiem, problemach patchworkowych rodzin i rywalizacji między witalną
młodością, a latami doświadczeń. Niestety wszystko to potraktowane jest bardzo
powierzchownie, a każdy temat zostaje ledwie muśnięty. A karuzeli wątków głębi
nie jest w stanie nadać nawet bardzo dobra gra obsady, czy techniczne walory
filmu. Nie ratuje go nawet nieoczywiste zakończenie. Bo to puenta, do której
droga wiodła jedynie na skróty.
Na karuzeli życia to film, który miał potencjał na mistrzowski
dramat z psychologicznym zacięciem. Efekt nie jest jednak tak imponujący, jak
mógłby być. Warto jednak pamiętać, że nawet średni obraz Woody’ego Allena to i
tak klasa wyżej niż większość filmów, które zalewają nasze kina.
Daniel Mierzwa
Za możliwość przejażdżki na karuzeli życia dziękujemy kinu Cinema City Punkt 44 w Katowicach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz