sobota, 21 października 2017

Człowiek z magicznym pudełkiem (2017) - recenzja

3 komentarze:
 
Człowiek z magicznym pudełkiem
Reżyseria: Bodo Kox
Gatunek: Romans, Sci-fi
Premiera w Polsce: 20 października 2017

Bodo Kox jest jedną z najciekawszych postaci polskiego kina. To twórca, który dzięki swoim aktorskim i reżyserskim sukcesom w świecie kina niezależnego pewnym krokiem wszedł do głównego nurtu polskiej kinematografii kręcąc daleki od wybitności i przeciętności komediodramat Dziewczyna z szafy. Teraz możemy przekonać się jakie jest jego nowe dzieło – Człowiek z magicznym pudełkiem.
Warszawa, rok 2033. Goria pracuje w korporacji w najwyższym ze stołecznych biurowców i,choć pochodzą z dwóch różnych światów, zakochuje się w Adamie, nowym sprzątaczu, który przybył nie wiadomo skąd. Rzeczywistość Gorii to szklane domy warszawskiego zagłębia biurowców, właściwie nie wiemy, gdzie mieszka, być może całe dni spędza w pracy. Adam zamieszkuje opuszczoną kamienicę w zrujnowanej dzielnicy, przy której najgorsze zakątki Wałbrzycha to piękne okolice. Okazuje się jednak, że kochankowie nie pochodzą tylko z różnych światów, ale też z różnych epok, co niczego nie ułatwia w ich relacji.
Człowiek z magicznym pudełkiem to film, który ponownie odkrywa, że może istnieć coś takiego jak polskie kino sci-fi. I choć często futurystyczne elementy zastosowane w tym filmie wydają się przaśne, bo przyszłość to po prostu srebrne stroje i jeszcze więcej śmieci niż dziś, to można potraktować to jako manifest twórcy – w jego przekonaniu przyszłość, zwłaszcza ta niedaleka, to nie będzie czas wielkich technologicznych przełomów, podróży w kosmos i leku na raka, ale czas jeszcze większego społecznego rozwarstwienia, pożerającego kolejnych pracowników kapitalizmu i chipów pod skórą.

Nieco więcej można by oczekiwać po romantycznym wątku. Bo miłość Gorii i Adama, który jak się okaże nie zawsze i nie dla wszystkich był i jest Adamem, ponad podziałam, czasem i przestrzenią jest jednym z najciekawszych romansów w polskim kinie, jeśli nie w ogóle, to ostatnich lat. Co być może jest zasługą świetnie dobranej obsady, która wyciąga, co tylko się da ze swoich postaci, a nie scenariusza.  Olga Bołądź w roli zimnej pracownicy korporacji przyszłości, choć może irytować, wypada przekonująco nawet w scenach, w których bohaterka dochodzi do krawędzi swojej wytrzymałości i bólu. Wielkim odkryciem dla wielkiego ekranu jest Piotr Polak w roli Adama, ten świetny aktor teatralny z kilkoma mistrzowskimi występami w filmach krótkometrażowych na koncie, ogrywa znacznie bardziej doświadczonych z pracą na planie filmowym aktorów. Udane epizody zaliczają tutaj też Helena Norowicz, Agata Buzek i Arkadiusz Jakubik. Choć najciekawsza jest chyba rola krążącego na drugim planie Sebastiana Stankiewicza jako Bernarda. Początkowo jego gra wydaje się sztuczna, a postać budzi niepokój i niechęć, ale gdy poznajemy prawdę o jego bohaterze, okazuje się to naprawdę trafioną kreacją. 
Każdego kinomana ucieszą też liczne zapożyczenia i aluzje w filmie, bo mamy tutaj sporo nawiązań do klasyki kina i to nie tylko sci-fi, jest też parę zabawnych mrugnięć okiem do widza (ach, te nieeleganckie napisy na drzwiach wind) i kilka uroczych, mniej lub bardziej starych piosenek. Ale nie tylko złote przeboje tworzą soundtrack tego filmu. Bo jest też znakomita muzyka Sandro Di Stefano, która idealnie podkreśla pełną melancholii atmosferę filmu i nie ma się, co dziwić, że wyjechał on z Gdyni z nagrodą. 
Człowiek z magicznym pudełkiem to film, który przypomina poprzedni obraz Bodo Koxa. Znów dostajemy od niego porcję autorskich pomysłów z dobrymi rolami, nadal jednak czegoś brakuje by było znakomicie. Ale do kina i tak wybrać się warto, bo jak często mamy okazję zobaczyć polskie sci-fi?


Za możliwość poznania tajemnicy magicznego pudełka dziękujemy kinu Cinema City Punkt 44 w Katowicach.

Daniel Mierzwa 

3 komentarze: