piątek, 13 października 2017

Pierwszy śnieg (2017) - recenzja

Brak komentarzy:
 
Pierwszy śnieg (2017)
Reżyseria: Tomas Alfredson
Gatunek: Dramat, Kryminał
Premiera w Polsce: 13 października 2017

Jo Nesbø to jeden z najpopularniejszych norweskich pisarzy. Specjalista od kryminałów nie raz zadziwiał swoimi historiami, jednak do tego czasu niewielką ich część mogliśmy oglądać na wielkim ekranie. Seria powieści, których głównym bohaterem jest policjant Harry Hole, wydaje się nie mieć końca i trwać wieki, jednak dopiero teraz zdecydowano się na ich ekranizację, rozpoczynając, co może okazać się zaskoczeniem, od siódmej książki z serii.


W filmowej wersji Pierwszy śnieg pokazuje postać detektywa Harry’ego Hole, wprowadzając nas delikatnie, bez zbytniego narzucania się, w jego historię. Razem z nim odkrywamy brutalne morderstwa kobiet na terenie Norwegii, a wszystko rozpoczyna się od tajemniczo wyglądającego bałwana, ulepionego przed domem ofiary. Z pomocą wybitnie prezentującej się rekrutki Harry będzie musiał zmierzyć się ze sprawami z przeszłości i mordercą, który od lat czeka na pierwszy śnieg. Niespodziewanie w sprawę zostaje również wplątana była partnerka detektywa oraz wysoko postawieni urzędnicy, sprawia to, że każda kolejna scena odkrywa przed widzem kolejną tajemnicę, wprowadzając go w brutalny świat zbrodni i kary.

Pomimo wszelkich starań, aby jak najlepiej pokazać postać Harry’ego Hole twórcy bardzo spłycają bohatera. Wcielający się w te rolę Michael Fassbender ogranicza się jedynie do tęsknoty za byłą dziewczyną i ciągłego topieniu smutków w butelce. Zdecydowanie pokazuje wycofaną postawę, robiąc przy tym wszystko, by kolejna sprawa stała się jego lekarstwem na całe zło świata. Twórcy nie dają możliwości również zaistnieć Charlotte Gainsbourg, która jako Rakel – była dziewczyna – w niewielu momentach, w których pojawia się na ekranie, nadal pozostaje w cieniu. Rozbita pomiędzy obecnym mężczyzną – ustatkowanym, z realnymi planami – a Harrym – obecnie przelotnym kochankiem – wręcz denerwuje pojawiając się na ekranie. Dobre wrażenie robi jednak J.K. Simmons, który kolejny raz w roli charakteru z brudami w życiorysie, intryguje i wprowadza potrzebny niepokój.

Początkowo może się wydawać, że twórcy przesadzają z ilością wątków, które momentami wydają się niedokończone lub niedopowiedziane. Liczne retrospekcje gubią widzą, wprowadzają kolejnych bohaterów, których nagromadzenie w pierwszych minutach jest tak duże, że zapamiętanie imion staje się wręcz niemożliwe.

Pierwszy śnieg to przede wszystkim kino, któremu brakuje emocji i elementu zaskoczenia. To stosunkowo przewidywalna historia, która nie buduje napięcia, a jedynie przeskakuje pomiędzy wątkami. Film, po seansie którego na długo zapomnimy o piosence Ulepimy dziś bałwana?


Patrycja Strempel


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz