niedziela, 1 października 2017

Kingsman: Złoty krąg (2017) - recenzja

Brak komentarzy:
 
Kingsman: Złoty krąg 

Reżyseria: Matthew Vaughn
Gatunek: Komedia, Akcja
Premiera w Polsce: 22 września 2017

Matthew Vaughn znany jest jako szczęściarz, który poślubił Claudię Schiffer. Ale większy rozgłos przyniosły mu wyreżyserowane przez niego całkiem udane filmy akcji. I choć świetnie czuł się jako twórca wciągnięty w kontynuowanie historii z cyklu o X-menach, to porzucił ten projekt i zajął się filmem Kingsman: Tajne służby. Odświeżając konwencję kina szpiegowskiego i historii typu od zera do bohatera, stworzył elegancki świat tajnych agentów pełen szytych na miarę garniturów i udanych żartów, który pokochali widzowie na całym świecie. Tak, więc pozostało jedynie czekać na kolejną część. I tak niedawno w naszych kinach pojawił się Kingsman: Złoty krąg.

Jak można się domyślać są to dalsze losy poznanego w pierwszej Eggsy’ego, chłopaka z ulicy, który został tajnym agentem tytułowej organizacji wywiadowczej, ucząc się przy tym manier i tajników szpiegowskiego fachu od Harry’ego Harta, znanego wewnątrz organizacji jako Galahad. Jego spotkanie ze starym znajomym Charliem, okazuje się trudnym i często bolesnym początkiem starcia z potężnym kartelem narkotykowym, na czele którego stoi Poppy, zafascynowana Stanami Zjednoczonymi lat 50. psychopatka o pełnej uroku twarzy Julianne Moore. Po jej podstępnym ataku
Brytyjscy agenci będą musieli połączyć swoje siły ze swoim amerykańskim odpowiednikiem.
Kingsman: Złoty krąg to film, którego akcja pędzi, niczym taksówka z rozpoczynającej sekwencji pościgu, której mógłby pozazdrościć niejeden film z serii o Jamesie Bondzie. Potem tempo nieco zwalnia, ale i tak nikt podczas seansu nie spojrzy na zegarek. Bo twórcy kierowali się znaną zasadą sequeli- szybciej, więcej i głośniej. Dodając do niej jeszcze – udział Eltona Johna, który ma tutaj, właściwie niepotrzebną, ale przezabawną rolę i znakomite kostiumy. Mocnym punktem nowych przygód agentów Kingsmana niewątpliwie jest obsada. Grający główną rolę Taron Egerton, który zebrał sporo pochwał już przy poprzedniej części, gra tutaj chyba jeszcze lepiej, stosując więcej aktorskich środków wyrazu, a przy tym ze znacznie większym luzem. Colin Firth w roli cudownie ocalonego Harry’ego Harta, jak zwykle jest bezbłędny i w niejednej scenie daje prawdziwy popis. Mark Strong w roli Merlina dostał na ekranie znacznie więcej czasu niż poprzednio i po mistrzowsku go wykorzystuje. Przez to nieco żal towarzyszącej mu przez sporo ekranowego czasu Halle Berry, która gra bardzo dobrze jako Ginger, ale scenariusz nie pozwalał jej w pełni pokazać swoich umiejętności. Co udało się będącemu przez parę minut na ekranie Jeffowi Bridgesowi, który w roli Szampana, w każdej tylko chwili kiedy go widzimy jest świetny i nawet tak gwiazdorskiej obsadzie potrafi ukraść show. Osobny, krwisty stek komplementów należy się Julianne Moore. Znana aktorka w roli czarującej, ale psychopatycznej herszt kartelu wystrojonej w dopasowane wdzianka tworzy chyba jeden z najciekawszych i najmniej oczywistych czarnych charakterów kina z ostatnich lat. I udowadnia, że czuje się świetnie nie tylko w poruszających dramatach, ale też w zupełnie odmiennym gatunku.  

Kingsman: Złoty krąg to kino efektowne, pełne pościgów w zawrotnym tempie, strzelanin i nowoczesnych gadżetów. Jego twórcy nie zapominają jednak też o wtrąceniu paru wątków, które dodają czegoś więcej niż adrenaliny. Są tutaj też problemy w związku Eggsy’ego ze szwedzką księżniczką, którą można kojarzyć ze Tajnych służb, które z resztą powoduje specyfika pracy głównego bohatera. Jest też wątek powrotu do najlepszej formy przez Harry’ego Harta. Oraz wątek uzależnionych od narkotyków, który zapewnia chyba najczytelniejszy morał, o tym, że pewne problemy są zbyt skomplikowane, aby dało się je rozwiązać jednym ruchem.

Nowe przygody agentów Kingsmana to film efektowny, ale też efektywny pod względem rozrywki, którą zapewnia. Widać, słychać i czuć, że twórcy tego filmu dobrze czują konwencję i nie boją się żadnych działań, nawet jeżeli to autoparodia, aby zabawić widza. A że nie robią nic więcej? Nie można mieć o to pretensji, bo obiecują tylko przednią zabawę. A tej jest tutaj masa. 

 Za możliwość przeżycia pełnej wrażeń i dobrze skrojonych garniturów przygody dziękujemy kinu Cinema City IMAX Punkt 44 w Katowicach. 

Daniel Mierzwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz