Ars Independent 2017 już za nami. To było
sześć wyjątkowych festiwalowych dni, podczas których zachwycały nas filmy,
animacje, wideoklipy i gry video. Organizatorzy postarali się, aby każdy widz
znalazł coś dla siebie, kino współczesne, momentami ambitne, często
debiutanckie, ale przede wszystkim fascynujące i niezależne.
W konkursie o Czarnego Konia Filmu
organizatorzy wybrali dla nas sześć bardzo różnych obrazów z całego świata.
Jako pierwszy można było obejrzeć Quality
Time w reżyserii holendra Daana Bakkera. Film składający się z pięciu
samodzielnych fabularnie, jak i formalnie, opowieści stawiających pytania czym
jest dorosłość. Sporo humoru, często czarnego, artystyczna odwaga i ani chwili
na nudę. Wymagający Żegnaj entuzjazmie wyreżyserowany
przez pochodzącego z Argentyny Vladimira Durana to pogrywający z oczekiwaniami
widzów film horror przebrany za dramat, choć może na odwrót, pełen niejasności
i dusznej atmosfery. Szanse na zwycięstwo w konkursie otrzymał też irański film
Symulacja w reżyserii Abeda Abesta.
Skomplikowana treść i prosta forma nie zachwyciły widzów jednak tak, jak Melbourne- irański zwycięzca sprzed
dwóch lat. Bardo dobre wrażenie zrobiło Cierpkie
mleko w reżyserii Huberta Charuela. Pełna szacunku i czułości opowieść o
hodowcy krów, która swoją siłę brała z ciekawej tematyki, przystępnej formy i
aktorskiej gry bez żadnej fałszywej nuty. Polskę reprezentowało Serce miłości w reżyserii Łukasza Rondudy- twórcy głośnego Performera. Ten film to pełna emocji
opowieść o trudnym związku dwójki znanych, nie tylko zainteresowanym sztuką
współczesną, artystów. Pytania o to czym jest miłość, dojrzałość i sztuka
według scenariusza prawdziwego objawienia polskiego scenopisarstwa- Roberta
Bolesto. Serca widzów (i może miłości) skradł jednak fantastyczny francuski
dramat Posmak tuszu w reżyserii
Morgana Simona. To pełna emocji opowieść o miłosnym trójkącie, który wprowadza
niepokój w życie rodzinne bohaterów, zmuszając ich do podjęcia dojrzałych
decyzji. Głośna muzyka, skomplikowane uczucia, świetny Kevin Azais i subtelna
Monia Chokri. Naprawdę lepszego zwycięzcy nie można było sobie wymarzyć.
Czarnym Koniem Animacji została
produkcja Pierwiastek ludzki autorstwa
Steffena Bang Lindholma. Przedstawił on krótką historię o reintegracji w
świecie pełnym zombie, zarówno tych groźnych, jak i nie. Była to pierwsza i
jedyna animacja wykonana w technice 3D prezentowana podczas festiwalu, co było
zdecydowaną jej zaletą. Poza zwycięską animacją w konkursie brało udział 30
innych produkcji, zarówno tych polskich, jak i zagranicznych, pełnych humoru,
czy mroku i strachu. Wśród nich wiele zapadło nam w pamięć, były też takie, o
których chcieliśmy szybko zapomnieć. Humorem i dystansem zachwyciła nas
koreańska animacja Czeeeść, Jeleń!
Wprowadzając w świat lekkiego absurdu i niecodziennych metod terapeutycznych
schorowanych zwierząt. Kolejny raz mieliśmy okazję również zobaczyć film Marty
Chyły-Janickiej Ostatni pokój, który
wcześniej brał udział w konkursie filmów krótkometrażowych podczas Bytom Film
Festiwal. Autorka pokazuje w nim z pozoru zwyczajną sprzedaż mieszkania, która
przeradza się w pełną jadu i ostrych słów wymianę zdań.
Kolejnymi istotnymi elementami w
konkursie Czarnego Konia były statuetki w kategorii Gier Wideo – nagroda
przypadła studiu Playdead za Inside, natomiast w konkursie
Wideoklipu nagrodę zdobył teledysk Go Up Cassiusa.
Podczas festiwalu fani kina poza filmami
konkursowymi mieli okazji oglądać również wiele innych produkcji z kraju i
zagranicy. Na otwarcie festiwalu organizatorzy zaserwowali opowieść o porwanym
chłopaku, który z czasem musi przystosować się do nowego otoczenia, po serii
kłamstw i fascynacji latami 90. Brigsby Bear był świetnym filmem niepozbawionym
powagi, ale i humoru, a przede wszystkim pokazywał trudy budowania nowej tożsamości. Natomiast na
zakończenie widzowie mieli okazję zobaczy siedem krótkich filmów Jeana Painlevé
z lat 1933-1978, pokazujących jego zamiłowanie do surrealizmu i natury. Wprowadziły
one widza w zadziwiający, często podwodny świat awangardy, o którym nie sposób szybko
zapomnieć.
Ponadto sekcja Retro_Japan, a w niej
produkcje anime, które pomimo swojego wieku nadal pokazują klasę i odpowiedni
poziom tego gatunku oraz sekcja filmów w reżyserii Jerzego Kawalerowicza i jego
trzy filmy, o których nie można zapominać mówiąc o polskiej kinematografii.
Zdecydowanie każda tegoroczna, festiwalowa
chwila pełna była dobrego stylu i smaku. Pozostaje po nich ogrom wspomnień i filmowych
doświadczeń oraz oczekiwania co do przyszłorocznej edycji.
Do zobaczenia w Kato!
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń