Krucyfiks (2017)
Reżyseria: Xavier Gens
Gatunek: Horror
Premiera w Polsce: 13 października 2017
Wyjście do kina na horror często jest
jedynie przyjemnością dla masochistów, co spowodowane jest ogromną ilość złych
i wtórnych filmideł. Ich scenariusze różnią się jedynie tytułem, a reżyserami są twórcy, którzy do wyboru mają albo nakręcenie tego filmu, albo udanie się po
zasiłek dla bezrobotnych. Tak też jest z horrorem Krucyfiks.
Nicole Rawlins jest młodą dziennikarką,
która zainspirowana usłyszaną historią skazanego za zabójstwo księdza, którego
ofiara zmarła podczas egzorcyzmów i kierowana swoim żalem po śmierci matki (o
czym zostajemy poinformowani już w jednej z pierwszych scen, bo przecież widz nie
jest od tego, aby czegokolwiek o psychice i motywacjach bohaterów musiał się
domyślać) wyrusza do Rumunii, gdzie całe to wydarzenie miało miejsce. Zaczyna
tam prowadzić dziennikarskie śledztwo. A sprawa śmierci zakonnicy okazuje się
dużo bardziej skomplikowana, a granica między chorobą psychiczną, a opętaniem bardzo
niejasna, co uświadamia jej lokalny biskup. W międzyczasie dziewczyna prowadzi
też filozoficzne dysputy i rozważania o wierze z miejscowym księdzem, który wydaje jej się bardzo atrakcyjny.
Krucyfiks
to
film, który zamiast nas straszyć bawi. Już sama sytuacja, gdy bohaterka trafia
do Rumunii, która choć wygląda jak zatrzymana w XIX wieku budzi pierwsze
uśmiechy. I jeżeli myślicie, że Polska to dziwny kraj, to aż strach pomyśleć,
co Amerykanie myślą o Rumunii przestawiając ją jako krainę, której mieszkańcy
wystrojeni są jak mormoni, jednak biegle władają językiem angielskim, niezależnie od profesji, zakonnice to tylko młode dziewczęta, którym zdarza się
pomieszkiwać z braćmi przyjaciółek, a księża piją wino z turystkami. I jeżeli
władze Kazachstanu rozważały podanie do sądu twórców filmu Borat:
Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej, to władze
Rumunii powinny też zastanowić się nad takim krokiem w kierunku twórców Krucyfiksu.
Jeżeli chodzi o same stanowiące klamrę
filmu sceny opętania, które jest głównym wątkiem filmu, są bardzo słabe.
Otwierająca sekwencja to poszarpany montaż, nieco krwi i słowa w egzotycznym
języku, z których jedno może brzmieć bardzo swojsko. Natomiast zamykająca
sprawia wrażenie jakby nakręcona została trochę na szybko, nie trwa zbyt długo,
bohaterka trochę lewituje, trochę miota się po szopie i tyle.
Jeżeli chodzi o grę obsady, dialogi i
reżyserię wszystko jest tutaj na równym, złym poziomie. Nieco lepiej wypadają
zdjęcia, ale tylko dlatego, że pokazują ciekawe lokalizacje, bo nie ma właściwie żadnej
gry światłem, artystycznych zabiegów, czy czegokolwiek, co udowodniłoby, że zatrudniony
przy tym filmie operator jest lepszy niż ci pracujący przy realizacji paradokumentów,
które znamy z telewizji.
Krucyfiks
to
film, którego seans można porównać do oglądania powtórki sylwestrowego koncertu
– powtórka z rozrywki budzącej tylko zażenowanie.
Daniel Mierzwa
Po przeczytaniu tej recenzji muszę się obmyć z błota
OdpowiedzUsuńO masakra ja bym tego nie obejrzała bo raz ze to horror a dwa ze jest tak kiczowaty :P
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/10/modnie-do-spania.html