Konkurs o Czarnego Konia już na nami (więcej szczegółów tutaj), ale emocje nadal nie opadły. Dlatego dziś prezentujemy nasze podium konkursu na najlepszy film.
Miejsce 1. Maquinaria Panamericana
Maquinaria Panamericana – pierwszy długometrażowy
film fabularny meksykańskiego reżysera i absolwenta łódzkiej filmówki- Joaquina
del Paso.
Historia pracowników przedsiębiorstwa, którego główną zasadą
(tego wszyscy, którzy pracują mogą zazdrościć) jest spokój, rodzinna atmosfera
i zero pośpiechu. Jednak pewnego piątku czar pryska wraz ze śmiercią prezesa.
Na jaw wychodzi, że firma od wielu lat przynosi straty, długi wynoszą ogromne
kwoty, a wszystkie pensje właściciel Maquinaria Panamericana wypłacał z własnej
kieszeni.
Film del Paso to pełna surrealizmu komedia, choć chętnie
sięgająca po elementy dramatu. Reżyser stawia pytania o kondycję gospodarki
czasów globalnego kryzysu, rolę przeciętnego pracownika w trybach maszyny ekonomii.
Widzimy też, jakie instynkty i popędy drzemią w człowieku i jak łatwo je
obudzić w chwili próby- walki o swoją przyszłość. A wszystkiemu towarzyszą
poboczne wątki o skomplikowanych rodzinnych relacjach.
Maquinaria Americana
to szalone kino, które jednak w szaleństwie nie traci z oczu fabuły.
Miejsce 2. Piekielne słońce
Francusko-grecka koprodukcja w reżyserii Joyce Nashawati opowiadająca o emigrancie pracującym jako stróż domu zamożnej francuskiej rodziny w Grecji, którą męczą piekielne wręcz upały. Młody mężczyzna pod nieobecność właścicieli rezydencji musi się zmierzyć z serią niepokojących zdarzeń.
Młoda reżyserka w budowaniu napięcia czerpie z najlepszych wzorców (atmosfera przypomina Funny Games Michaela Haneke czy Widzę, widzę Veroniki Franz i Severina Fialli), A w wykorzystaniu upałów jako sytuacji apokaliptycznej uczyć by się mogli inny (Nashawati wykorzystała ten pomysł ze znacznie lepszą klasą niż Richard Kelly w Końcu świata).
Piekielne słońce to znakomity thriller z bardzo mocnym zakończeniem, który można interpretować na wiele sposobów.
Miejsce 3. Dziwne dni
Przejmujące studium związku pary kolumbijskich emigrantów mieszkających Buenos Aires w reżyserii Juana Sebastiana Quebrady. Trudne relacje dwójki zakochanych (czy może tylko skazanych na siebie) młodych ludzi, pełne seksu, kłótni i dzikich emocji. A do tego sporo tanga. Wciągający, poruszający i momentami bardzo gwałtowny film.
Krótko mówiąc, tym razem koni nie żal, żal tylko, że trzeba czekać cały rok na kolejną edycję Ars Independent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz