Kolejny
rok, kolejny festiwalowy czas. Ars Independent Festiwal 2017 już za kilka dni,
a my jedyne co robimy, to przebieramy nogami i wybieramy seanse, których nie
możemy przegapić. Jednak zanim to nastąpi oglądamy się za siebie i wspominamy
zeszłoroczne sześć festiwalowych dni. Przeleciały one pod znakiem wizualnych
uniesień, wyjątkowych seansów i pełnych ekscytacji chwil, dlatego niesieni na
fali wrażeń, wracamy do tego co zdecydowanie warte uwagi.
Cztery
konkursowe kategorie, statuetki, Czarne Konie oraz nagrody pieniężne, czyli wszystko
co najlepsze może spotkać filmowego twórcę. Zachwyciła katowicka publiczność,
zaangażowanie organizatorów oraz bogactwo wydarzeń. Festiwal rozpoczęto z
przytupem, hipnotyzującym rytmem i występem M.O.O.N. na katowickiej scenie
muzycznej.
Pełnymi
wrażeń momentami były pokazy filmów w konkursie filmów długometrażowych. Bezkonkurencyjny
okazał się film Old Stone – połączenie
azjatyckiej estetyki z amerykańską tradycją. Wrażenie robiły również inne
propozycje. Piekielne słońca swoją
utopioną w żółciach kameralną historię, Motel
Mist kosmitami i sesją sado-maso, Komunikacja
i kłamstwa szokującym koreańskim światem i psychologicznym zaangażowaniem, Dziwne dni szaleństwem miłości i brakiem
zobowiązań oraz Maquinaria Panamerican
surrealizmem i prawdą.
Na
uwagę zasługiwały również wszystkie z 33 krótkometrażowych animacji. Zwycięzcą w
tej kategorii okazała się subtelna historia o samotnej planecie – Miłość. Poza nią na ekranie królowały
filmy z nutą absurdu, czy czarnego humoru, historie o relacjach i miłości, a
także kino spod znaku noir i horroru.
Działo
się, działo! Więcej o zeszłorocznej edycji oczywiście przeczytacie na blogu, a
od wtorku relacja z tegorocznych wydarzeń
Do
zobaczenia w Kato!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz