czwartek, 23 lutego 2017

Lekarstwo na życie (2016) - recenzja

3 komentarze:
 
Lekarstwo na życie (2016)
Reżyseria: Gore Verbinski 
Gatunek: Horror
Premiera w Polsce: 17 lutego 2017

Gore Verbinsky, nieco na wyrost nazwany przez speców od marketingu na plakatach swojego najnowszego dzieła wizjonerem, jest słynny jako twórca przebojowych i rozrywkowych filmów. W końcu to on jest twórcą przebojowej serii o piratach z Karaibów czy nagrodzonej Oscarem animacji Rango. Teraz na ekranach kin pojawiło się jego nowe filmowe dziecko- Lekarstwo na życie.


Opowiada o Lockharcie, pracowniku finansowej korporacji, który dostaje zawodową propozycję nie do odrzucenia i wyrusza do szwajcarskiego sanatorium w celu sprowadzenia do Nowego Jorku człowieka, którego obecność jest niezbędna do sformalizowana fuzji. Wyprawa do wód, jak dawniej mawiano, z prostego zadania i chwili na odprężenie, przemienia się w pobyt w pełnym tajemnic więzieniu, gdzie króluje przemoc, medyczne eksperymenty i żywiące się ludzkim mięsem minogo-pijawki.

Akcja Lekarstwa na życie zawiązuje się powoli, reżyser skupia się na budowaniu atmosfery, przedstawia głównego bohatera, w tej roli całkiem dobrze spisujący się Dane de Haan. Widz może upajać się sielską atmosferą alpejskiego kurortu pełnego wystrojonych w białe dresiki zamożnych emerytów. Ale pojawią się coraz więcej rys na wizerunku tej instytucji, mnożą się tajemnice, pojawia się tajemnica dziewczyna (w te roli Mia Goth, która pojawiła się w roli P w Nimfomance cz. II), a mówiący z niemieckim akcentem lekarz o twarzy znanego z roli Lucjusza Malfoya z serii o Harrym Potterze Jasona Isaaca. Niestety im akcja bardziej się rozwija, tym robi się coraz dziwniej, ale też coraz słabiej, a film ma kumulację w kuriozalnej, choć efektownej scenie zakończenia.

Mimo, że Lekarstwo na życie momentami przypomina gotycką parodię Młodości Paolo Sorrentino, a kilka scen, jak na przykład pobyt w przypominającej osadę fanów niemieckiego industrial wiosce, budzą bardziej śmiech niż strach, to film ten ma szansę zainteresować nie tylko fanów bycia przerażanym, jest też odtrutką na horrory, w których nie ma nic poza krwią, latającymi kończynami i flakami na ścianach.   


Daniel Mierzwa

3 komentarze:

  1. Ogladałam zwiastun ale to nie jest film dla mnie :)

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/02/white-lance-dress.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, fabuła wydaje się być ciekawa. Lubię filmy utrzymane w takiej spokojnej i melancholijnej atmosferze. Może się pokuszę. Dane de Haan znam z filmu "Na śmierć i życie". Oglądaliście?

    http://brewilokwencja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądaliśmy i był to lepszy film niż "Lekarstwo...". A jeśli chodzi o de Haana to najbardziej lubimy go w "Kronice", choć to też nie było wybitne dzieło

    OdpowiedzUsuń