Żona (2017)
Reżyseria: Björn Runge
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 7 września 2018
Amerykanie
mówią, że za sukcesem każdego mężczyzny stoi mądra żona. I być może tymi słowami
kierowała się Meg Wolitzer pisząc swoją powieść Żona, którą teraz na ekrany
przeniósł Bjorn Runge.
Znany
i ceniony pisarz Joseph Castleman spędza czas w sypialni ze swoją żoną, gdy
otrzymuje wiadomość, że w tym roku to on otrzymuje literacką Nagrodę Nobla.
Wkrótce wraz z małżonką Joan wyrusza do Sztokholmu, aby odebrać to prestiżowe
wyróżnienie. Wspólna wyprawa okazuje się dla małżeństwa nie tylko podróżą do
stolicy Szwecji, ale też do swoich wspomnień, które nie zawsze są przyjemne. Z
towarzyszących bohaterom retrospekcji dowiadujemy się jak się poznali i jak
układało się ich życie, ale też poznajemy ich najgłębiej skrywane tajemnice,
których nie można nazwać chlubnymi.
Film
gorzko rozlicza się z traktowaniem kobiet. Poznając historię Joan, dowiadujemy
się jak bardzo utalentowaną pisarką była, jednak traktujące z góry kobiety
środowisko zniechęca ją do rozwijania kariery na miarę talentu i z czasem
pozostaje jej już tylko rola żony
literackiego geniusza, która czuje do niego liczne urazy, ponieważ Joseph nie
jest przykładnym mężem. Pretensje małżonki, jak i próbującego rozwijać
literacką karierę i uzyskać aprobatę ojca syna, narastają, aby wkrótce pod
wpływem namolnego biografa Josepha, wybuchnąć i zniszczyć cały pozornie
uporządkowany świat bohaterów.
Żona
to film, który pozostawia po seansie dobre wrażenie, niestety jest ono
spowodowane głównie mistrzowską grą odtwarzających rolę Joan i Josepha
Castlemanów aktorów. Ale ciężko też spodziewać się po Glenn Close i Joanathanie
Pryce’e czegoś więcej niż popisu swoim kunsztem w rolach, które są wręcz dla
nich skrojone. Nieco gorzej jest na drugim planie, gdzie korowodowi irytujących
postaci przewodzi Nathaniel Bone, który irytujący nie jest niestety przez to jak napisana
jest ta postać, ale przez to jak odgrywa go Christian Slater. Nie można się
też przyczepić do scenariusza, który jedynie momentami traci tempo, ale inteligentnie
stopniowo ujawnia kolejne elementy fabularnej układanki, czy zdjęć i
scenografii, które znakomicie pasują do opowiadane historii. Niestety momentami
zbyt przypomina teatr telewizji, przez co chwilami Żonę ogląda się ze
znużeniem. Całość jednak wypada dobrze i jest to porządny, dający do myślenia film.
Daniel
Mierzwa
W sumie nie jest najgorszy :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/09/oswietlenie-w-mieszkaniu-jak-dobrac.html