Jesień
we Francji (2017)
Reżyseria:
Mahamat-Saleh
Haroun
Gatunek:
Dramat
Premiera
w Polsce: 21 września 2018
Mahamat-Saleh Haroun to
jedno z najbardziej znanych nazwisk wśród współczesnych reżyserów z Afryki, a
jego filmy nie przechodzą niezauważenie przez światowe festiwale. Jego
najnowsze dzieło Jesień we Francji zawitało wreszcie do naszych kin.
Abbas Mahadjir w
Republice Środkowoafrykańskiej był wykładowcą. Musiał jednak opuścić swój kraj
wraz z bliskimi z powodu trwającego tam konflikt. Podczas ucieczki zginęła
jego żona, jednak Abbasowi, jego dzieciom i bratu udaje się bezpieczni dotrzeć
do Francji. W Europie mężczyzna próbuje ułożyć swoje życie na nowo oraz
zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim. Gdy wydaje się, że wszystko zaczyna się
układać - ma pracę, poznaje kobietę, z którą może wiązać swoją przyszłość, - jedna
decyzja sądu sprawia, że wszystko legnie w gruzach, a Abbas musi podjąć
dramatyczną decyzję.
Choć nowy film
Mahamata-Saleha Harouna z opisu dystrybutora wydaje się być uroczą bajką,
prawda jest zupełnie inna. To gorzki dramat, którego bohaterowie walczą z
okrutną rzeczywistością. I mimo, że próbują z całych sił z nią nie przegrać,
okrutne biurokratyczne machiny, bezduszni ludzie i codzienne wyzwania okazują
się nie do pokonania. A wszystko to nakręcone w przypominającym dokumentalny
stylu, z realistycznymi prostymi dialogami, który przywodzi na myśl dokonania
Kena Loacha. I tak jak u niego jest miejsce na ciepło i czułość wobec
bohaterów, ale niestety nie ze strony codzienności. Całość wydaje się jednak
dosyć daleka od wielkiego kina, a film sprawia wrażenie jakby nakręconego specjalnie dla
gorącego tematu uchodźców, nieco wszystko spłaszczono, aby był bardziej
przystępny, a artyzm ustępuje miejsca publicystyce. Czego nie ratuje nawet
bardzo dobra, powściągliwa, a pełna emocji gra Eriqa Ebouaneya i Sandrine
Bonnaire w głównym rolach.
Jesień we Francji to
nieco publicystyczne kino, któremu daleko do największych osiągnięć
Mahmata-Saleha Harouna, a pomimo tego jest to i tak dzieło, które warte jest
zobaczenia i refleksji po wyjściu z kina.
Daniel Mierzwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz