czwartek, 4 maja 2017

Bikini Blue (2017) - recenzja

1 komentarz:
 
Bikini Blue (2017)
Reżyseria: Jarosław Marszewski
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 21 kwietnia 2017

Mimo, że Polacy są świetni w naśladowaniu, to niestety rzadko kiedy wychodzi im historyczna stylizacja. I chodzi tu zarówno, o filmy produkcji polskiej, jak i niestety koprodukcje.


Bikini Blue pomimo dobrze zapowiadającego się tytułu, jest tak naprawdę filmem o niczym, a stylizowane na stare zdjęcia, mimo pewnych założeń, nie przyciągają fanów klasycznego kina. Paradoksalnie sielska historia miłosna bohaterów po drugiej wojnie światowej przeobraża się w skrajne nieporozumienie. Niespodziewana choroba i zatajona przeszłość bohatera sprawiają, że nieunikniony jest rozpad rodziny. By wyjaśnić momenty nieporozumień Dora (debiutująca Lianne Harvey) postanawia wyruszyć do szpitala psychiatrycznego, w którym leczony jest jej mąż Eryk (Tomasz Kot), aby zrozumieć i spróbować naprawić ich relacje. Niespodziewane zwroty akcji oraz szaleństwo Eryka przeraża się w nieobliczalny pościg, pełen sprzeczności i nieporozumień.

Oglądając najnowszy film Jarosława Marszewskiego widz sam popada w obłęd. Kłębiące się myśli i chęć szybkiej ucieczki od ekranu potęguje drewniane aktorstwo i mało ambitna fabuła. Jednak w obliczu całej katastrofy można wyłuskać pozytywne momenty filmu, jednak ich niewygórowana ilość powstrzymuje salwy oklasków po seansie.

Bikini Blue to stosunkowa nowość w polskim kinie. Szczegóły i kreacje bohaterów pokazane zostały w odmienny, od tego który spotykamy na co dzień w polskim kinie, sposób. Sprawia to, że paradoksalnie możemy nie docenić jego potencjału, przytłoczeni rzeczywistością.



Patrycja Strempel

1 komentarz:

  1. nie dla mnie :)

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/05/pastelowa-parka.htm

    OdpowiedzUsuń