piątek, 15 czerwca 2018

Jurassic World: Upadłe królestwo (2018) - recenzja

Brak komentarzy:
 

Jurassic World: Upadłe królestwo (2018)

Reżyseria: J.A. Bayona
Gatunek: Przygodowy, Sci-fi
Premiera w Polsce: 8 czerwca 2018

Świat pełen prehistorycznych gadów wykreowany przez Stevena Spielberga w kultowym Parku Jurajskim zyskał i wciąż ma ogromną liczbę fanów. Dlatego nie ma się, co dziwić, ze powstają kolejne filmy z dinozaurami. Właśnie do kin weszła kontynuacja Jurassic World, czyli kolejna próba ożywienia na ekranie wielkich jaszczurów - Jurassic World: Upadłe królestwo.


Na Isla Nublar, wyspie nieopodal Kostaryki, którą zwiedziliśmy w poprzedniej części, przebudził się potężny wulkan, który grozi zniszczeniem tego skrawka lądu i zagładą żyjących tam dinozaurów. Założyciele Jurassic World angażują Claire, którą w poprzedniej części poznaliśmy jako waleczną ciocię, w proces ewakuacji wielkich gadów z wyspy oraz przekonują ją do tego, aby zmobilizowała do pomocy Owena, tresera raportów, z którym kiedyś łączyło ją coś więcej. Intencje właścicieli wyspy wcale nie są jednak tak czyste, jak początkowo się wydają. Claire i Owen przy wsparciu przyjaciół spróbują uratować dinozaury, w tym raptora Blue, wychowankę Owena.

Każdy zna wymagania jakie muszą spełniać hollywoodzkie sequele. Fabuła musi być jeszcze bardziej napakowana akcją, a efekty specjalnie jeszcze bardziej widowiskowe. Niestety zasada ta nie dotyczy jakości scenariusza. Dlatego dostajemy jedynie efekciarską papkę z dinozaurami biegającymi po domu. Oczywiście mamy tutaj nowy, opracowany w laboratorium morderczy gatunek, bo rzeczywiście istniejące dinozaury nie są wystarczająco krwiożercze. A wszystkie intelektualnie i naukowe wątki znane z poprzednich części, które dawały rozrywce dodatkowej  głębi, prowokowały chęć do zagłębienia w temat i dostarczały powodów do refleksji, tutaj są tylko niewyraźnie zasygnalizowanymi elementami, które widzów nie są w stanie zainteresować, a bohaterowie filmu nie mają na to czasu, bo głównie zajmują się tym, czym postaci w filmach akcji. A wątki takie jak klonowanie ludzi, które wymagają filozoficznego opracowania, tak jak szybko są wprowadzane, tak prędko zostają ucięte. Nie ma tutaj też żadnej imponującej gry aktorskiej. Obsada znana z poprzedniej części, o ile tam dobrze bawiła się swoimi rolami, tak tutaj pozbawiona charyzmy, budzi jedynie zmęczenie z oglądania ich twarzy. A nowi bohaterowie to wyjątkowo irytujące postaci, które chętnie rzuciłoby się na pożarcie wygłodniałym dinozaurom. A wszyscy bohaterowie wymieniają tak okropne kwestie, że wściekłe ryki wielkich gadów wydają się znacznie bardziej mądrymi dialogami.

Jurassic World: Upadłe królestwo to zły film, w którym postawiono jedynie na tanie efekciarstwo. A widzom może być jedynie przykro, że twórcy mają ich za tak niewymagających odbiorców, i w tak marny sposób kontynuują tę fascynującą serię.


Daniel Mierzwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz