czwartek, 30 marca 2017

Azyl (2017) - recenzja

Brak komentarzy:
 
Azyl (2017)
Reżyseria: Niki Caro
Gatunek: biograficzny, Dramat 
Premiera w Polsce: 24 marca 2017


Niki Caro nie jest może najbardziej znaną reżyserką na świecie, ale artystyczny dorobek Nowozelandki na pewno trzeba docenić. W końcu już jej debiutancki, krótkometrażowy film wyświetlany był na festiwalu w Cannes, kolejny krótki film jej autorstwa na festiwalu w Wenecji. Jednak jej gwiazda najjaśniej rozbłysła po premierze jej filmu jeździec wielorybów, który reżyserce przyniósł uznanie, prestiżowe nagrody i nominacje, a grającej w filmie główną rolę Keishy Castle-Hughes, wtedy zaledwie czternastoletniej, nominację do Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Dlatego też można było się spodziewać, że nowy film Niki Caro o losach Antoniny Żabińskiej będzie dziełem kompletnym, które nie powinno rozczarować nikogo.
Azyl (polski tytuł znacznie lepiej i w bardziej poetycki sposób oddaje treść filmu, co jest rzadkim zjawiskiem) skupia się na okresie w życiu Antoniny Żabińskiej w przededniu II wojny światowej i już podczas jej trwania, aż do wycofania się niemieckich wojsk z Warszawy. Widzimy Antoninę, żonę dyrektora stołecznego zoo- Jana Żabińskiego, matkę małego Ryszarda, pieszczotliwie nazywanego Rysiem. W pierwszych filmu sekwencjach poznajemy usposobienie bohaterki, to jak bardzo jest życzliwa i posiada niezwykły dar rozumienia zwierząt. Jesteśmy też świadkami jej spotkania z Lutzem Heckiem, dyrektorem berlińskiego ogrodu zoologicznego i genetyka, który jako jeden z niewielu oprócz sympatii i pobłażania traktuje ją też ze zrozumieniem. Niestety zbliżający się konflikt powoduje, że w życie kobiety wkrada się niepokój. Wkrótce wojna wybucha, zoo zostaje zrujnowane, a rodzina Żabińskich musi radzić sobie w nowym niesprzyjających nikomu okolicznościach. Antonina i jej mąż postanawiają ratować swoich żydowskich przyjaciół, wkrótce wpadają na pomysł, dzięki któremu mogą pomóc większej ilości mieszkańców warszawskiego getta. Jan Żabiński wyprowadza ludzi z getta (spotyka tam między innymi Janusza Korczaka, który również zasługuje na film, który pokazywałoby na całym świecie) , a następnie z żoną ukrywają ich w swoim domu na terenie zoo. ntonina robi wszystko, aby nie doszło do zdemaskowania ich działań. Na pewno nie pomaga jej w tym to, że w ogrodzie zoologicznym stacjonują niemieccy żołnierze wraz z Heckiem, który prowadzi tam swoje badania nad odtworzeniem populacji tura. W powstaniu warszawskim ranny i wzięty do niewoli zostaje Jan. Po tym wydarzeniu wszystko zostaje na głowie Antoniny.

Azyl to film, który pełen jest poruszających scen, ogrom w nim dramatyzmu i nie unika ckliwości, dzięki temu nie ma tu miejsca ani na chwilę nudy, bo jeżeli nie ma w danym momencie porcji akcji, to i tak jest dużo prawdziwych emocji. Melodramatyczny ton bardzo dobrze pasuje do powiadanej historii. Widać, że reżyserka wiedziała jaką historię opowiada i w jaki sposób chciała ją opowiedzieć. Bo film nie traci napięcia ani na chwilę. Spora w tym zasługa samej historii Żabińskich. Szkoda jednak, że nic nie mówi się tutaj o literaturze, której autorką była Antonina,  a przecież swoje pierwsze książki napisała i wydała jeszcze przed wojną.
Jeżeli chodzi o fabułę to trochę razi to, że żadne przedstawione w filmie wydarzenie nie uzyskuje rangi punktu kulminacyjnego czy przełomowego momentu, mimo, że sporo scen taki potencjał miało. Dobrze filmowi robi jednak jego dychotomia, z jednej stroni skupia się on na bohaterce jej rozterkach, przeżyciach, ale ani na chwilę nie zapomina się tutaj o kontekście, widzimy cierpienia Żydów i ciężkie życie cywili.
Jeżeli chodzi o realizację filmu to ani jeden element nie kuleje. Montaż jest dobry i robi swoje, muzyka nie jest wybitna, ale nie przeszkadza w seansie ani też nie nuży, zdjęcia są poprawne, a kilka momentów (zwłaszcza ostatnie ujęcia w lesie) są bardzo dobre.
Jeżeli chodzi o obsadę mamy tutaj właściwie dwie gwiazdy. To grająca główną rolę laureatka Złotego Globa i nominowana do Oscara- Jessica Chastain, która w rozczochranych włosach i w zawsze eleganckim stroju, jest przekonująca jako sprawiająca wrażenie niepewnej siebie, a jednak bardzo zdecydowanej Antoniny Żabińskiej. Choć jej gra momentami może irytować, zwłaszcza w scenach, które wymagały od niej większej energii.  Drugą gwiazdą na planie był chyba najbardziej znany aktor niemieckiego kina, który coraz lepiej radzi sobie w Hollywood, Daniel Bruhl. W roli Lutza Hecka wypada on na ekranie bardzo dobrze, a to, że jedna z symbolicznych scen jest tak przejmująca to w dużej mierze jego zasługa. Reszta obsady złożona z mniej znanych aktorów i aktorów spisuje się dobrze, nikt na drugim planie jednak nie błyszczy.

Azyl to film, który ogląda się dobrze, bo posiada wszystkie cechy, które sprawiają, że widz jest zadowolony. Brakuje mu jednak niestety jednej rzeczy i ten film udowadnia jak jest ona istotna. Mianowicie brak tutaj czegoś autorskiego , a po tym właśnie poznać różnicę miedzy filmem dobrym a wybitnym.



Za możliwość obejrzenia poruszającego seansu dziękujemy kinu Cinema City  Punkt 44 w Katowicach.

Daniel Mierzwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz