Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa (2020)
Reżyseria: Maciej Kawulski
Gatunek: Sensacyjny
Premiera w Polsce: 3 stycznia 2020
Jak zostałem gangsterem
brzmi jak tytuł książki, którą reklamowano by jako bestseller, ale bardzo
szybko dałoby się ją znaleźć w dyskoncie w koszu w towarzystwie wydawnictw pokroju
101 przepisów na ciasta z jagodami i Jak
uczynić swoje życie lepszym bez wychodzenia z domu. Być może dlatego producenci
najnowszego filmu Macieja Kawulskiego (w tym on sam) postanowili dodać do tego Historia prawdziwa. A wiadomo, że nic
nie sprzedaje się tak dobrze jak prawda, a zwłaszcza prawda ekranu.
Głównemu bohaterowi towarzyszymy od lat 70., kiedy to nie
jest jeszcze odzianym w skórę gangsterem, a jedynie niesfornym chłopakiem.
Ubrany w poczucie humoru wstęp o dziecięcych latach, szybko przechodzi w
opowieść o inicjacjach na nowej, przestępczej drodze życia (z epizodem w
stylizacji na Stana Borysa). Gangsterska kariera się rozwija, a w życiu
bohatera pojawia się miłość – wiążę się w nieświadomą tego, że prowadzi
podwójne życie (czy te kobiety w filmach kiedyś zmądrzeją?!), młodziutką pięknością
o niewinnej twarzy Natalii Schroeder. Oczywiście jednak życie gangstera to
jednak zarówno wzloty, jak i upadki.
Jak zostałem
gangsterem. Historia prawdziwa to w żadnym wypadku nie jest poważny film o
mrocznych stronach przestępczej działalności (choć podejmuje takie próby zawsze
kończy się to melodramatyzmem i jakimiś mądrościami, które mogły by być
podpisami do czarno-białych zdjęć na fanpejdżu z łobuzem w nazwie), a jedynie
rozrywkowym kinem, które ma tyle samo zalet, co wad. Całość mogłaby wypaść
znaczne lepiej, gdyby nie scenariusz. Jego autor – Kacper Gureczny- mający w dorobku
głownie scenariusze seriali, i to raczej takie, które zaginęły, gdzieś w
mrocznych archiwach stacji telewizyjnych, sprawia wrażenie, że bardziej jednak
czuje gry spod znaku GTA niż wielkie kino.
Irytuje też praca kamery. Przez stanowczo zbyt dużą część seansu ma się poczucie
jazdy na karuzeli. Mieszane uczucie można mieć w kwestii pojawiających się w
tle piosenek. Hitowe przeboje wpadają w ucho i chętnie się nuci ten gatunkowi miszmasz,
zmieniają one jednak sceny w teledyskowe wstawki. Jak zostałem gangsterem… ma też silne punkty. Przede wszystkim
aktorskie kreacje. Marcin Kowalczyk kolejny raz udowadnia, że jest dobrym
aktorem i wykorzystuje cały potencjał postaci, którą gra. Popis daje też Tomasz
Włosok (ale i tak nie można zapomnieć, że grał w absolutnie złym filmie Diablo. Wyścig o wszystko). Jego rola
Waldena, bliska przeszarżowaniu, jest całkowicie spójna, jego bohater
przechodzi przemianę, a na żadnym z jej etapów nie czuć fałszu. Jeśli chodzi o
kobiece role nie są one zbyt rozbudowane. Dobrze jak na debiutantkę wypada
Natalia Schroeder, natomiast Natalia Siwiec robi na ekranie to, czego pewnie
wielu się spodziewa. Na pochwałę zasługuje też tworzenie ekranowego świata.
Wszystkie elementy są dopracowane, spójne, a twórcom udaje się unikać wpadek.
Jak zostałem
gangsterem. Historia prawdziwa to film, który można traktować jako niezobowiązującą
rozrywkę, i lepiej nie podchodzić do niego w jakikolwiek inny sposób, bo bardzo
łatwo o rozczarowanie.
Daniel Mierzwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz