sobota, 11 stycznia 2020

Judy (2019) - recenzja

Brak komentarzy:
 
Judy (2019)
Reżyseria: Rupert Goold
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Musical
Premiera w Polsce: 3 stycznia 2020

Jeśli ktoś zasłużył na miano ikony kina to niewątpliwie jest to Judy Garland. Na scenie pojawiała się już od dziecka, zdobywała liczne nagrody i nominacje, a Czarnoksiężnik z krainy Oz z jej najważniejszą chyba rolą stał się jednym z filmów, który zdefiniował współczesne kino, a piosenka Over the Rainbow, którą w nim wykonuje znana jest chyba każdemu. Także jej życie prywatne godne było gwiazdy Hollywood, liczne małżeństwa i rozwody, próba samobójcza i problemy rodzinne.


Judy skupia się na końcówce kariery, a także życia Garland. Aktorka, której kariera w USA podupada i ciągnie się na nią reputacja niestabilnej alkoholiczki, decyduje się opuścić na jakiś czas swoje dzieci i zostawić je pod opieką ich męża i wyruszyć do Wielkiej Brytanii. W Londynie, gdzie występuje, wciąż ma oddane i liczne grono fanów, a wszędzie traktowana jest jak wielka gwiazda. Niestety Judy Garland ma również inne problemy niż gasnąca kariera i nie opuszczają jej wraz z jej przenosinami do stolicy Wielkiej Brytanii.

W Judy poznajemy tytułową bohaterkę, gdy najlepsze lata ma już za sobą. Jest wypalona i psychicznie zniszczona, próbuje jeszcze ratować swoją karierę i relacje z jej bliskimi. Wyjazd do Londynu ma być dla niej szansą na odbicie się od dnia i zapewnienie sobie bezpiecznej przyszłości. Jednak nałogi i traumy z lat dzieciństwa i młodości nie pozwalają jej odzyskać psychicznej równowagi. Judy często towarzyszą retrospekcję z najlepszych lat jej kariery, nie są to jednak wspomnienia momentów jej zawodowej chwały, a jedynie przypominają jej się rozliczne przykrości, ciemne strony sławy i wykorzystywanie przez wytwórnię filmową. Judy próbuje się od nich uwolnić, i mimo pomocy innych nie potrafi tego zrobić.

Judy jest popisem Renee Zellweger, aktorki, która ma na koncie sporo znakomitych ról, jednak od dobrych paru lat na czołówkach portali i gazet gości raczej z powodu dziwnych zmian rysów twarzy niż aktorskich osiągnięć. Dlatego ta rola, postaci uwielbianej do dzisiaj, a przy tym dosyć skomplikowanej, jest dla niej tym czy dla Judy Garland był wyjazd na koncerty do Londynu, na odbudowanie kariery, a dla widzów szansą na ponownie docenienie Zellweger po latach gorszej passy.  Kamera skupiona jest na Renee Zellweger przez znaczą część ekranowego czasu. Aktorka  znakomicie odnajduje się w każdej ekranowej sytuacji. A jej mimika (mimo wątpliwości jakie można by mieć śledząc zmiany na twarzy Zellweger w plotkarskich portalach) oddaje wszystkie stany emocjonalne postaci. Zellweger w nastroszonej fryzurze potrafi być ciepła i życzliwa, aby nagle stać się uwikłaną w szponach nałogu egoistką, raz być czułą matką, a raz nieznośną artystką, wiarygodna pozostaje zarówno w wieczorowych sukniach, jaki i szlafroku.  Po prostu znakomita rola!

Sam film opiera się na dwóch filarach – ciekawej postaci, o której opowiada i wybitnej aktorskiej kreacji w roli głównej. Cała reszta jest zrobiona solidnie, ale bez fajerwerków. Scenariusz  unika dłużyzn, pokazuje Judy Garland w różnych sytuacjach, ale też zawsze blisko mu do sztampowych filmów biograficznych. Dobrze radzą sobie aktorzy na drugim planie (w tym bardzo solidna Jesse Buckley), bardzo dobre wrażenie robi scenografia i kostiumy. Całość niestety w żadnym momencie nie wychodzi poza biograficzne kino, jakie dobrze znamy.

Judy Garland, prawdziwa ikona kina, zasłużyła na tak dobrą kreację odtwarzającej ją aktorki, zasłużyła też, niestety, na znacznie lepszy film.


Daniel Mierzwa



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz