niedziela, 25 listopada 2018

Dziadek do orzechów i cztery królestwa (2018) - recenzja

1 komentarz:
 

Dziadek do orzechów i cztery królestwa (2018)

Reżyseria: Lasse Hallström, Joe Johnston
Gatunek: Familijny, Fantasy
Premiera w Polsce: 2 listopada 2018

Opowiadanie Dziadek do orzechów autorstwa E.T.A. Hoffmanna to krótkie dzieło, ale jak mało które zakorzeniło się w kulturze i stało się inspiracją dla niezliczonych lepszej (w tym naprawdę wybitnych) lub gorszej jakości dzieł. I to właśnie do tego utworu odwołuje się Dziadek do orzechów i cztery królestwa, nowa familijna produkcja ze studia Disneya.



Choć święta Bożego Narodzenia to czas radości, to nie widać tego szczęścia na twarzach członków rodziny Stahlbaum. A to wszystko dlatego, że to pierwsze święta po śmierci Marie, matki i żony, z której utratą próbują radzić sobie jej bliscy. Strata matki najbardziej dotkliwa wydaje się dla Clary, dziewczyny zafascynowanej znacznie bardziej mechaniką i fizyką, niż tym, co kojarzy się z dziewczyńskimi zainteresowaniami. Gdy Clara otrzymuje w prezencie przygotowanym dla niej jeszcze przez matkę prezencie tajemnicze mechaniczne jajo zamknięte na zamek, poszukuje do niego klucza,  w czym pomóc może jej ojciec chrzestny, wynalazca, który wychował jej matkę- Drosselmeyer. Dzięki niemu Clara trafia do krainy zamieszkanej przez ożywione zabawki, którą toczy jednak konflikt między, ponieważ jedno z tytułowych czterech królestw zbuntowało się.

Dziadek do orzechów i cztery królestwa bardzo luźno inspiruje się klasycznym już oryginałem. Fabuła baśni zostaje zastąpiona pomysłem współczesnych scenarzystów i tematem przewodnim staje się konflikt między królestwami i pragnienie zdobycia władzy przez jedną z uroczych bohaterek. Niestety nie wychodzi to opowiadanej historii na dobre. Fabuła pozbawiona jej jakichkolwiek dodatkowych wątków i szybko prze do swojego rozwiązania, a scenarzyści nie martwią się czymś takim jak napięcie, relacje między bohaterami, czy sympatia dla bohaterów. Wydaje się, że nawet te kilka wzruszeń, które ten film nam serwuje to jedynie zasługa Lasse Hallstroma, współreżysera filmu i mistrza poruszającego kina, i to nie tylko familijnego, a nie scenariusza.

Irytujące są też płytkie postaci tym bardziej, że mamy tutaj ekranowych gigantów jak Helen Mirren, Morgan Freeman, czy Keira Knightley. Ale co z tego, że właściwie nie mają czego grać, a jedynie pojawiają się na ekranie w szalonych charakteryzacjach. Dobrze wypada w głównej roli Mackenzie Foy, ale tylko dlatego, że posiada charyzmę i urok bo nie jesteśmy w stanie ocenić jej talentu, bo rola Clary raczej go nie wymaga, bo jest tak samo blada, jak każda inna w tym filmie.

Dziadek do orzechów i cztery królestwa to typowy familijny seryjny produkt, którego cała siła to znane nazwiska na plakacie i odwoływanie się do klasyki. Niestety gdy damy się temu skusić czeka nas wyłącznie rozczarowanie.



Daniel Mierzwa

1 komentarz:

  1. Kurde kolejny blog na którym uświadamiają mi, że nie warto iść na to do kina :)

    Zapraszam https://ispossiblee.blogspot.com/2018/11/torby-pokrowce-wystroj-wnetrz-youpibagpl.html

    OdpowiedzUsuń