wtorek, 18 lutego 2020

Matthias i Maxime (2019) - recenzja

Brak komentarzy:
 
Matthias i Maxime (2019)

Reżyseria: Xavier Dolan
Gatunek: Dramat
Premiera w Polsce: 21 lutego 2020

Xavier Dolan zabłysnął już jako nastolatek swoim nieco pretensjonalnym, ale bardzo świeżym i intrygującym debiutem. Następnie kręcił prawie co roku nowy film. Jedne z nich ocierały się o geniusz (jak mistrzowska Mama) i zdobywały liczne nagrody, ale na koncie ma i taki i, który według krytyków słusznie został przemilczany (The Death and Life of John F. Donovan). Sam grał też mniejsze lub większe role u innych twórców. Aktualnie w kinach możemy obejrzeć jego najnowszy film, ciepło przyjęty na festiwalu w Cannes - Matthias i Maxime.


W swoim najnowszym filmie Dolan wraca do rodzinnego Montrealu i jak na początku swojej kariery obsadza się w głównej roli. Tym razem tytułowego Maxime’a – młodego mężczyzny z niełatwą przeszłością, trudną sytuacją rodzinną i raczej bez świetlanej przyszłości. Ma na twarzy znamię, ciągnące się od kącika oka po policzku, jakby płakał krwią i  fryzurę  daleką od dobrze ułożonych włosów bohaterów Zabiłem swoją matkę czy Wyśnionych miłości. Maxime planuje wyjazd na drugi koniec świata - do Australii. To wystawia na próbę jego relacje z Matthiasem, z którym przyjaźni się od najmłodszych lat. Wydaje się on być przeciwieństwem Maxime’a, dobrze ubrany, robiący karierę, będący w stabilnym związku i w dobrych relacjach ze swoją matka.

Ostanie wspólnie spędzone dni przed wyjazdem Maxa stają się czasem pożegnalnych imprez. Na jednej z nich w skutek przegranego zakładu, Max i Matt odgrywają scenę pocałunku na potrzeby filmu siostry jednego z ich przyjaciół. To wydarzenie sprawia, że obaj będą musieli się zastanowić nad swoją relacją.

Xavier Dolan znów tworzy kameralny rozedrgany  obraz, intymny nastrój, który dzięki wykorzystaniu takich chwytów jak liczne ujęcia przez okna, sprawiają, że czujemy się wręcz jak podglądacze, którzy obserwują subtelne zmiany w uczuciu, które łączy dwójkę głównych bohaterów i to jak emocje wpływają na ich relacje z bliskimi im ludźmi.

Dolan skupia się na postaciach Maxa i Matta, obserwujmy jednak też ich bliskich i przyjaciół. Dzięki temu tworzy kapitalny, przepełniony błyskotliwi dialogami, muzyką i emocjami portret swojego pokolenia. Widzimy typowych dla początku jego twórczości bohaterów, tym razem jednak dojrzalszych i mierzących się z innymi problemami, tymi które niesie za sobą dorosłość, Dolan pokazuje nam jak trudno podjąć pewnie decyzje,  i że nawet mając trzydziestkę na karku ma się prawo nie wiedzieć kim się jest i czego się pragnie od życia. Odważnie zdaję się mówić, że tak właściwie nie zna odpowiedzi na żadne pytanie jakie stawia w tym filmie, przekonany jest jednak o sile przyjaźni, która przetrwa wszystko i ze wszystkim pozwoli się uporać, lub chociaż pogodzić.

Mamy tutaj nieco mniej konfekcji, do której Dolan zdążył nas już przyzwyczaić, wciąż jednak mamy skomplikowane relacje, płomienne uczucia, opadające liście i Anne Dorval (która jednak pojawia się na ekranie nieco krócej niż zwykle). Matthias i Maxime to udany, poruszający obraz o miłości, przyjaźni i  blaskach i cieniach młodości, która musi się coraz częściej mierzyć z problemami dorosłości.


Daniel Mierzwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz