piątek, 22 lutego 2019

My (2018) - recenzja

Brak komentarzy:
 
My (2018)
Reżyseria: René Eller
Gatunek: Dramat
Premiera: 27 stycznia 2018

Wkraczanie w dorosłość to trudny i ważny etap w życiu każdego człowieka. To czas dylematów, problemów i prób, dlatego nie ma się co dziwić, że tak chętnie sięgają po niego filmowcy. Jednym z nim jest Holender Rene Eller, który nakręcił bezkompromisowy dramat My.



Wakacyjna aura sprzyja przygodom. Grupa przyjaciół- czterech dziewczyn i czterech chłopaków - spędza ze sobą czas. Wkrótce zachęceni sposobem na zdobycie pieniędzy rozpoczynają ryzykowne gry ze swoją seksualnością. Okazuje się, że nie zdawali sobie sprawy jak cienka jest granica między dobrem, a złem i jak przerażające mogą być konsekwencje zachowań, które początkowy były jedynie zabawą.

Rene Eller to reżyser; który nie bawi się w półśrodki. W swoim filmie nie boi się odważnych obrazów i brawurowo radzi sobie z pełnymi seksu czy brutalności scenami. Czasem można mieć aż dosyć okrucieństwa pokazywanego na ekranie. Jest to jednak dowód na to, że reżyser nie boi się tematu własnego filmu i gotowy jest opowiedzieć historie nie unikając żadnego istotnego motywu. My składa się z czterech części i każda opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce z perspektywy innego bohatera. Głos dostają zagubiony Simon, wrażliwa Ruth, dziwaczna Liesl i brutalny Thomas. Każde z nich inaczej przeżywało to, co się wydarzyło i każde z nich miało inne motywacje postępowania. Jednak dla każdego pokazane w filmie wydarzenia miały destrukcyjny wpływ.

My to odważny i przekraczający granice debiut, któremu może daleko do idealnego dzieła, a chwilami kilka ważnych rzeczy mu umyka, to bez wątpienia film, który każdego widza wyprowadzi ze strefy komfortu, ale przy tym da mu temat do refleksji. 



Daniel Mierzwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz