Rambo: Ostatnia krew (2019)
Reżyseria:
Adrian Grunberg
Gatunek:
Akcja
Premiera
w Polsce: 20 września 2019
Sukces Sylvestera Stallone’a opiera się głównie na
filmowych seriach. Każdy w jakimś stopniu poznał historię niezapomnianego
Rocky’ego, którego kolejne części zawsze budziły spore zainteresowanie, bo
prezentowały poziom, o którym warto było wspominać. Inaczej sytuacja wyglądała
w przypadku serii filmów o Rambo – herosa i weterana wojny w Wietnamie.
Najnowsza
części Rambo – Ostatnia krew – pozornie mogła się udać. Jednak już od pierwszych scen, gdy na ekranie widzimy podstarzałego Stallone’a, możemy przewidywać
dalszy bieg tej maskarady. John po latach wyzwań, stara się cieszyć spokojem.
Mieszka na ranczu swojego ojca, gdzie na co dzień towarzyszu mu Gabrielle i jej
babcia. Są dla niego najbliższą rodziną i nie może on pozwolić sobie na ich
utratę. Rambo staje jednak przed wyzwaniem, gdy Gabrielle bez niczyjej wiedzy
wyrusza do Meksyku, aby poznać swojego ojca. Zostaje porwana i uwięziona w
jednym z burdeli. Bohater musi ruszać na południe kontynentu żeby odnaleźć
złoczyńców, którzy bezczeszczą młodą dziewczynę. Oczywiście zostaje postawiony
przed grupą bandytów, których w pojedynkę próbuje pokonać. I w tym momencie
rozpoczyna się karuzela śmiechu i żenady. Gdy w końcu głównemu bohaterowi udaje
się przejąć inicjatywę, niesiony rządzą zemsty, wokół swojego domostwa ulepsza
system tuneli, w których niczym Kevin sam w domu, zastawia pułapki (może nieco
bardziej wyszukane) na przebiegłych Meksykanów.
Całość
produkcji utrzymana jest w nostalgicznym klimacie. Stara się nawoływać do
dobrze utartych szlaków i motywów, jednak nieumiejętnie ciągnie widza do
przewidywanego zakończenia. Twórcy za bardzo skupili się na rozlewie krwi i
wyszukanych metodach zabójstw, zapominając przy tym o dobrym scenariuszu, który
z godnością pozwoliłby na pożegnanie bohaterskiego Rambo
Ostatnia
krew mogła być wielkim pożegnaniem wielkiego bohatera. Ostatecznie okazuje się przeciętnym
obrazem brutalności i przemocy. Wywołuje skrajnie złe emocje i złość, że w tak
beznadziejny sposób zagubiono klimat i postać samego Stallone’a.
Patrycja
Strempel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz