piątek, 10 listopada 2017

Listy do M. 3 (2017) - recenzja

3 komentarze:
 
Listy do M. 3 (2017)
Reżyseria: Tomasz Konecki
Gatunek: Komedia rom.
Premiera w Polsce: 10 listopada 2017

Kolejna cześć Listów do M. kreuje ten przeciętny film romantyczny na niekończącą się opowieść. Twórcy niczym w kolejnych odcinkach serialu prezentują nowych bohaterów, odgrzewają starych, w których życie wprowadzają to trochę smutku, to radości, by ostatecznie znowu wszyscy mogli zasiąść przy wigilijnym stole.


Twórcy ponownie splatają losy wielu bohaterów jednego dnia. Po kilku latach kontynuują wydarzenia pokazane w poprzedniej części i pokazują jak wiele zmieniło się w ich życiach. Widzimy potencjalnie szczęśliwych Karinę (Agnieszka Dygant) i Szczepana (Piotr Adamczyk), którzy po powrocie do siebie od nowa budują swoje relacje, ale także robią wszystko by zaradzić nudzie. Już jako dziadkowie próbują swoich sił z wychowywaniem wnuka, a przy tym udowadniają ze nadal młodzi duchem potrafią się bawić. Melchior (Tomasz Karolak) nadal w stroju Mikołaja, jednak teraz wraz ze swoim synem ruszają by odnaleźć zaginionego przed laty dziadka, którym okazuje się pospolity złodziejaszek. Losy Wojciech (Wojciech Malajkat) nie są już tak szczęśliwe, jak wcześniej. Po śmierci ukochanej Małgorzaty nie potrafi sobie poradzić z jej brakiem, a każdą chwilę poświęca na wspomnienia. W jego życiu pojawią się jednak dwie nowe bohaterki, które nieznacznie rozchmurzą jego codzienność. Wśród nowych twarzy oglądać możemy Katarzynę Zawadzką jako Zuzę w duecie z  Filipem Pławiakiem w roli Rafała. Dwójkę nieznajomych, których zbliżają do siebie wspólne zainteresowania i jedno nieśmiałe spojrzenie w metrze. Twórcy nie mogli ominąć również epizodu, którego akcja nie rozgrywałyby się w pewnym znanym radiu. Karolina (Magdalena Różczka) swoim ciepłym głosem umila w radiowej audycji czas słuchaczom, gdy dowiaduje się, że jeden z nich - policjant Gibon (Borys Szyc) zauroczony jest jej osobą.

Zdecydowanie w każdej ze scen wiele się dzieje. Za wszelką cenę widz jest wprowadzany w świąteczny nastrój, by wychodząc z kina nucić kolędy, a w domu wyciągać świecące ozdoby. Pomimo, że stosunkowo przewidywalne i pełne scenariuszowych dziur, historie bohaterów nie nudzą na tyle, żeby uciekać z sali kinowej. Wprawdzie w wielu momentach żarty są wymuszone, humor opiera się na nawiązaniach do poprzednich ról aktorów, czy sytuacjach bez polotu, a na każdym kroku doświadczamy product placement to całość nie przytłacza.

Listy do M. 3 to obraz, który za wszelką cenę stara się udowodnić, co w święta jest najważniejsze. Twórcy stworzyli film, który pokazuje, jak niewiele trzeba, by poczuć odrobinę szczęścia, udowadniają tym samym, że cuda się zdarzają, a wszechobecny chaos i nadmiar wątków nie staje na przeszkodzie do nieśmiałej zapowiedzi kolejnej części.


Patrycja Strempel


3 komentarze:

  1. Pierwsza część była rewelacyjna, druga dość średnia, trzeciej się boję :) ale i tak idę jutro do kina, żeby poczuć magię tych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Listy do M. za humor, świąteczny nastrój i świetną obsadę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm chyba nie bedzie takiej magi już jak kiedys w tym filmie :)

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/11/white-pink-crop-top.html

    OdpowiedzUsuń