Pasja
i spełnianie marzeń to istotne kwestie, które wpajane są dzieciom od najmłodszych
lat. Dlatego też twórcy animacji nie pozostają w tyle i kreują co raz to
bardziej poruszające historie, które mają wzruszać, bawić, czy uczyć jak po
trupach brnąć do celu. W ten sposób prezentuje się francusko-kanadyjska
animacja o sierocie, która za wszelką cenę pragnie zostać baleriną.
Balerina
to prosta historia opierająca się na zasadach od zera do bohatera. Ambitna bohaterka
Felicja wraz ze swoim przyjacielem Wiktorem uciekają z sierocińca, by wyruszyć
do Paryża i tam spełniać marzenia. On pragnie zostać genialnym wynalazcą, ona
znaną na całym świecie baleriną. Na swojej drodze oczywiście napotykają wiele
problemów, ale i sprzymierzeńców, którzy wspierając dzieci, wzmacniają ich
wiarę w siebie.
Twórcy
prezentują potencjalnie obiecującą pozycję, która traci na jakości z każdą
minutą, a na pewno już z wypowiadanymi dialogami. Brak tutaj dbałości o detale,
pomimo pięknych paryskich scenerii i skomplikowanych ruchów stóp. Całość historii
wydaje się prosta, lecz w tym tkwi jej urok i pozytywna energia przekazywana
małym i dużym księżniczkom podczas seansu. Ponadto tytuł animacji mógłby
sugerować pozycję z co najmniej dobra muzyką, jednak tak się nie dzieje.
Balerina
to bajka niepozbawiona morału i charyzmatycznych bohaterów, jednak w natłoku emocji
próżno szukać sensu, a co dopiero dobrego seansu.
Paryż to stolica europejskiej kultury,
mody i stylu. Nie można się, więc dziwić, że od zawsze inspiruje twórców literatury,
malarstwa czy filmów. Stolica Francji pełna zabytkowej zabudowy wąskich uliczek
pełnych eleganckich restauracji i przytulnych kafejek, nad którymi góruje wieża
Eiffela stała się scenografią niejednego filmu. Dlatego zanim zarezerwujecie bilet
na samolot do Paryża obejrzyjcie dzieła z naszego dzisiejszego rankingu!
10. Marzyciele (2003) reż.
Bernardo Bertolucci – wchodzenie w dorosłość w Paryżu podczas społecznej obyczajowej
rewolucji w 1968. Młody Amerykanin i francuskie rodzeństwo w poszukiwaniu
własnych granic, wolności i spełnianiu pragnień. A do tego filmowe quizy głównych
bohaterów i sporo nagości.
9. Przed zachodem słońca (2004) reż. Richard Linklater – reżyser, który dla fanów autorskiego kina jest jedną z
najbardziej sprawdzonych marek. Środkowa część jego kultowej trylogii opowiada
o ponownym spotkaniu pary głównych bohaterów. Film, w którym coś dla siebie
znajdą tu wszyscy ci, którzy lubią sentymentalne klimaty, ale podane w taki
sposób, aby nie powodowały mdłości.
8. O północy w Paryżu (2011) reż. Woody
Allen – przygotowująca się do ślubu para trafia do francuskiej stolicy. Inez w
tym czasie spotyka się z byłym chłopakiem, a jej narzeczony Gil odbywa podróże
w czasie podczas, których poznaje najwybitniejszych przedstawicieli paryskiej
bohemy lat 20. Urocza pocztówka z Paryża ze wszystkimi cechami
charakterystycznymi twórczości Allena – poczuciem humoru, aluzjami i plejadą
gwiazd.
7. Dwa dni w Paryżu (2007) reż. Julie
Delpy – znakomita komedia w reżyserii znanej francuskiej aktorki. Pobyt w
Paryżu ma ożywić związek rodowitej paryżanki i jej amerykańskiego narzeczonego.
Rodzinne relacje, byli partnerzy i
bardzo dużo poczucia humoru.
5. Ratatuj (2007) reż. Brad Bird – Remy,
paryski szczur, marzy o pracy w ekskluzywnej restauracji. Gdy udaje mu się
trafić do jednej z nich jest gotowy na wiele, aby spełnić swoje marzenie.
Wzruszająca i zabawna animowana opowieść o realizacji marzeń, poszukiwaniu
swojego miejsca, wykorzystywaniu swoich
szans i niepoddawaniu się, mimo przeciwności losu.
4. Amerykanin w Paryżu (1951) reż.
Vincente Minnelli – obsypany Oscarami film, który stał się kamieniem milowym w
historii musicalu i klasykiem światowego kina. Przepełniona tańcem opowieść o
amerykańskim żołnierzu, który osiada w Paryżu, który jak to w filmach bywa
długo miłości szukać nie musi, ale będzie musiał o nią zawalczyć.
3. Amelia (2001) reż. Jean-Pierre Jeunet –
kultowy wręcz film twórcy wcześniej znanego z czarnych komedii i horrorów.
Romantyczna komedia o dziewczynie, która postanawia uszczęśliwiać innych.
Ironia, groteska i ciepło oraz fantastyczna Audrey Tatou, z której ten film
uczynił gwiazdę.
2. Trzy kolory: Niebieski (1993)
reż. Krzysztof Kieślowski - Trzy kolory Krzysztofa Kieślowskiego są chyba największym światowym
sukcesem polskiego kina. A w liczbie zdobytych laurów przewodzi im właśnie pierwszy film z trylogii Niebieski, który zdobył Złotego Lwa w Wenecji. Losy Julie
Vignon- de Courcy, kobiety, która w wyniku wypadku samochodowego utraciła męża,
znanego i cenionego kompozytora, oraz córkę. Trudne próby powrotu do
normalności po przeżytej traumie w mistrzowskim wykonaniu Juliette Binoche.
Magia kina, potężne emocje, poezja i piękna muzyka.
1. Ostatnie tango w Paryżu (1972) reż.
Bernardo Bertolucci- drugi film tego wybitnego reżysera w naszym rankingu. Kontrowersyjna
historia młodej Francuzki i starszego od niej Amerykanina, którzy spotykają się
w pustym apartamencie, aby uprawiać, często perwersyjny, seks. Kipiący
emocjami, pełen znaczeń, gorzki film o rozczarowaniu światem z wybitną rolą
Marlona Brando.
A który film z wieżą
Eiffela w tle jest Waszym ulubionym?
Często jedno spojrzenie
wystarczy, by dowiedzieć się, czy film będzie dobry, czy zły. W tym przypadku
samo zerknięcie na filmowy plakat było wystarczające. Intrygujące uśmiechy bohaterów,
sprawiają, że aż chce się poznać ich historię.
W starym, dobrym stylu
to odświeżona historia z 1979 roku, która miała okazję zaistnieć również na MFF
w Wenecji. Bez fabularnych różnic i tym razem reżyser przedstawia losy trzech
emerytów, którzy pomimo, że liczą się ze swoim wiekiem postanawiają napaść na
bank. Pozbawieni stałych dochodów, postanawiają zerwać z wizją typowego
emeryta. Z pomocą lokalnego przestępcy tworzą plan rabunku i jednocześnie
zemsty na banku, który pozbawił ich oszczędności.
Największą zaletą
produkcji jest jego Oscarowa obsada. W głównych rolach oglądać możemy Michalea
Cainea, który już od lat błyszczy na wielkimi ekranie, a na jego koncie
znajdują się aż dwa Oscary, Morgana Freemana, który jest prawdziwym weteranem
Hollywood, a jakiego role w Za wszelką
cenę i Skazanych na Shawshank
zachwycają chyba każdego oraz Alan arkin- aktor który nieprzerwanie od lat
sześćdziesiątych tworzy na ekranie niezapomniane kreacje, choć prawdzie
mistrzostwo pokazał dopiero w 2008 roku rolą w Małej miss.
Twórcy prezentują
niewymagającą komedię z pełną humoru intrygą. Już od pierwszych scen świetnie
widać jej niezobowiązujący charakter i lekki humor. Z dystansem traktują
emerytów i ich codzienne zwyczaje, a przy okazji z szacunkiem aktorów, którzy
pomimo swoich lat nie muszą robić z siebie pośmiewiska na ekranie, by móc być
zabawnymi.
W starym, dobrym stylu
to pełen pozytywnych emocji seans, który pomimo braku oryginalności, ogląda się
z przyjemnością. Zadbano o wszystko – poczciwych emerytów, akceptowalny humor,
bohaterów wielu narodowości, a przede wszystkim o szybkie zakończenie.
Historię Planety Małp
na wielkim ekranie widzowie mieli okazję poznać już w latach 60. ubiegłego wieku.
Twórcy zainspirowani powieścią Pierre’a Boullea o tym samym tytule, pomimo
niewielkiego budżetu chcieli zaprezentować dzieło sci-fi na najwyższym
poziomie. Do sukcesu produkcji bezwątpienia przysłużył się wtedy Charlton
Heston – ówczesna gwiazda, laureat Oscara za rolę w filmie Ben Hur oraz reżyser
Franklin J. Schaffner – również laureat Oscara, jednak zdobytego już po premierze
Planety... za film Patton.
Od tamtych czasów wiele
się zmieniło. Od reżyserów, przez aktorów do, co najważniejsze, efektów
specjalnych. Na ekranach obecnie nie uświadczymy już ucharakteryzowanych aktorów,
jedynie ich marne cienie, a pomyśleć, że gdy pierwotna Planeta małp osiągnęła
zaskakujący sukces, John Chambers – amerykański charakteryzator - otrzymał honorowego
Oscara za swoja pracę, w czasach, gdy nie było jeszcze statuetek dla mistrzów
charakteryzacji.
Planeta małp wznosiła
się na wyżyny i upadała na dno. Jej reanimacja, jednak z marnym skutkiem,
nastąpiła w 2001 roku, gdy Tim Burton stanął za kamerą – reżyser znany z
ekstrawaganckiego stylu i zatrudniania do większości swoich produkcji swojej do
niedawna panterkiHeleny Bonham Carter. Od filmu doczekał
się wielu nominacji, jednak zwycięstwa jedynie w niechlubnym konkursie Złotych Malin.
Odłożona na półkę Planeta..., powróciła po dziesięciu latach ponownie, by tym
razem pokazać nową jakość kina.
Geneza planety małp
przedstawiła nowego bohatera. Cezar – wybitnie inteligentny szympans,
przychodzi na świat w wyniku genetycznych eksperymentów. Od Genezy... poprzez
Ewolucje..., po Wojnę o planetę małp widzowie na ekranach mogli śledzić właśnie
jego losy, Odpowiedzialnym za dwie ostatnie produkcje został Matt Reeves, reżyser,
który pomimo braku wielkich kinowych hitów, dobrze pokierował realizacją filmu
(miejmy nadzieję, że dobrze poradzi sobie również z The Batman, który w przyszłym roku pojawi się w kinach).
Wojna o planetę małp to
na te chwilę dobre zamknięcie trylogii. Kolejny raz na czele grupy małp staje
Cezar, zostają oni uwikłani w wojnę z armią ludzi. Cezar to prawdziwy bohater
wojenny, dobrze kieruje i prowadzi swoje wojska. Na każdym kroku pragnie
zagwarantować im ochronę, jednak podstępny, bezwzględny pułkownik (Woody
Harrelson) burzy spokój jego rodziny. Pchany poczuciem winy i rządzą zemsty
małpi bohater wyrusza, by zakończyć powstały konflikt. W długą podróż wyruszają
z nim trzej towarzysze, a w jej ciągu pod swoje ramiona bohaterowie
przygarniają małą dziewczynkę i szalonego nieznajomego imieniem Zła małpa. Celem
wędrówki okazuje się przerażający obóz pracy, w którym niczym w syberyjskich
łagrach, wykorzystuje się robotników do granic możliwości. Miejsce ostatecznego
spotkania ma również jeszcze inne przeznaczenie, o czym bohaterowie dowiadują
się po serii nieprzyjemnych zdarzeń.
Film przepełniony jest
politycznymi aluzjami. Postarano się również, aby na każdym kroku było widoczne
rozgraniczenie dobra i zła, a muzyka, pomimo, że nadaje produkcji świetnego
klimatu, niczym batuta wyznacza odpowiednie momenty na śmiech, czy wyciszenie. Kieruje
emocjami widzów, narzucając im odpowiednie odczucia, pozostawiając przy tym
mało miejsca na własne refleksje. Momentami można mieć również wrażenie, że
Małpom nadano zbyt wiele cech ludzkich. Ich zbytnie człowiecześtwo bez
wątpienia świetnie pokazuje ingerencje w naturę, jednak małpy poruszające się
na koniach wydają się lekką przesadą…
Wojna o planetę małp
można sklasyfikować jako dobrą kontynuację. Świetnie, jak zawsze wypada Andy
Serkis, jako Cezar. W kolejnej roli dawny Gollum pokazuje klasę, nadając swojej
postaci odpowiedniej dzikości i wywołując oczekiwane emocje. Podobnie Woody
Harrelson, od którego wprawdzie na ekranie nie uświadczy się niczego dobrego w
kierunku pozostałych bohaterów, prezentuje bezwzględną postawę, nadając postaci
charakteru. Całość produkcji splata się w niezłe kino sci-fi, któremu niestety
zabrakło mocy fabularnej, jednak przy tym nie straciło bohaterów.
Reżyseria: Christopher
Nolan Gatunek: Dramat, Wojenny Premiera w Polsce: 21
lipca 2017
Wielkie kino uwielbia
wielką historię. Są tysiące interesujących historycznych wydarzeń, które
trafiły w ręce scenarzystów i reżyserów, aby potem zawitać na ekrany kin.
Często to dzieła wspaniałe, w końcu wielkie bitwy czy inne podniosłe wydarzenia
pełne prawdziwych postaci aż proszą się o podniosłą muzykę, podkreślające patos
zdjęcia, piękne kostiumy, mistrzowską charakteryzację czy tysiące statystów.
Tym razem do kin zawitała Dunkierka - obrazo jednym z
najbardziej poruszających epizodów II wojny światowej – ewakuacji
brytyjskich oraz francuskich żołnierzy plaży w północnej Francji. Za kamerą
stanął Christopher Nolan, reżyser, który pomimo kręcenia filmów w Hollywood za
miliony dolarów, wierny jest swojemu stylowi, wizjom i formalnej odwadze.
Klimat Dunkierki ustalają
już pierwsze sceny. Ucieczka grupy wyraźnie zmęczonych żołnierzy, ulicami
miasteczka przed seriami z karabinów. Wyglądające jak urocze przedmieścia ulica
staję się pułapką. Gdy jednemu z nich udaje się ocalić życie, trafia na plażę,
gdzie trwają przygotowania do ewakuacji brytyjskich żołnierzy do ojczyzny.
Sięgający po horyzont pas piasku okazuję się jednak miejscem, w którym
żołnierze tak samo są osaczeni jak w pobliskim mieście. Narażeni na ostrzał
wrogiego lotnictwa stają się bezbronni. Jedynym, co pozostaje to oczekiwać na
ratunek. Z Anglii na pomoc wyruszają cywilne łodzie-jachty, barki, motorówki.
Właścicielem jednej z nich jest pan Dawson, który ani chwili nie zawaha się,
aby pomóc tkwiącym w śmiertelnym oblężeniu żołnierzom. Wraz z nim w rejs,
będący misją ratunkową wyrusza jego syn oraz przyjaźniący się z nimi George. Wojna ma
jednak miejsce nie tylko na lądzie i morzu. W powietrzu również trwa walka o
bezpieczeństwo ewakuacji, a piloci brytyjskich myśliwców są w stanie poświęcić
naprawdę wiele, aby ratować życie innych.
Twórcy zdecydowanie zadbali
o wizualne szczegóły, jednak przy tym zapomnieli o fabule. Oczywistym jest, że
trudno oczekiwać ingerowania w historię, jednak podczas seansu pomimo głośnych
wybuchów łatwo o słodko-gorzki sen. Słodki na sama myśl o dobrej obsadzie
składającej się głównie z debiutantów, którzy świetnie prezentują sie przed
kamerą oraz nazwisk wartych uwagi. Popis w powietrzu daje Tom Hardy, który
zdecydowanie utrzymuje aktorski poziom pokazany w najnowszym Mad Maxie, czy
Oscarowej Zjawie. Nie zawodzi również Kenneth Branagh, który wprawdzie nie
prezentuje się już tak atrakcyjnie, jak w roli Gilderoya Lockharta, jednak z
klasą i wymaganą powagą dowodzi ewakuacją żołnierzy. Dobrym krokiem było również
obsadzenie w jednej z głównych ról idola nastolatek – Harry’ego Styles. Dzięki jego
występowi filmem zainteresuje się zapewne także młodsza widownia, poznając lub
odkrywając na nowo jeden z etapów II wojny światowej.
Dunkierka to przede wszystkim
emocje. Film porusza i wstrząsa widzem, pomimo, że momentami jest za grzeczny i
pozbawiony wojennych nieczystości. Reżyserowi można nawet zarzucić brak
realizmu, jednak rekompensuje to genialną, intensywną muzyką Hansa Zimmera,
która jeszcze długo po wyjściu z sali kinowej brzmi z tyłu głowy. To film o wydarzeniach
z historii, od którego nie należy oczekiwać miłosnych uniesień, czy
rozbudowanych dialogów i postaci. Pełen efektów obraz, który zapewne wiele
pokocha za prostotę, reszta za to samo znienawidzi.
Za możliwość seansu dziękujemy kinu Cinema City Punkt 44 w Katowicach.
Reżyseria: Jon Watts Gatunek: Sci-fi, Akcja Premiera w Polsce: 14 lipca 2017
Każdy lubi filmy o superbohaterach. Bo jak nie lubić dzielnych, przystojnych
mężczyzn (ostatnio też jednej kobiety), którzy poświęcą swój czas, piękną twarz
i obcisły kostium, żeby uratować świat, a po tym wszystkim z chęcią przytulą
jeszcze kogoś do dobrze wykształconej piersi?
Z nieco innego
założenia wyszli jednak twórcy Spider-Man:
Homecoming. Słynnym bohaterem w czerwono-niebieskim kostiumie nie uczynili
herosa, bo chyba żaden heros nie ma piętnastu lat, w wolnym czasie nie układa
Gwiazdy Śmierci z klocków znanej duńskiej filmy
i nie uczy się tańca od ciotki. A taki właśnie jest Peter Parker,
nieśmiały, jeden z lepszych, uczeń
szkoły średniej, wychowany przez wspomnianą ciocię. A poznajemy go gdy kręci
film z przygody jaką jest pobyt na szkoleniu słynnej drużyny Avengers w
siedzibie firmy Tony’ego Starka (dla niewtajemniczonych w świat Marvela, to
Iron Man, a nie daleki krewny wpływowego rodu z Westeros). I szczęśliwie twórcy
odpuszczają nam historię o napromieniowanym pająku i śmierci wujka Bena, którą
zna chyba każdy kto kiedykolwiek spotkał się z choćby ułamkiem uniwersum
Człowieka-Pająka. Wcześniej poznajemy Adriana Toomesa, wyglądającego na
pożyczonego z filmów Kena Loacha, właściciela firmy, która ma uporządkować
zgliszcza po kosmicznej bójce Avengersów. Ale jak to w kinie bywa zwykli ludzie nic nie
znaczą wobec wielkiego biznesu i musi porzucić zlecenie. Udaje mu się jednak
podwędzić fragment kosmicznego śmiecia. A dzięki niemu rozpocząć intratny
biznes produkcji i sprzedaży broni oraz stać się czarnych charakterem na miarę
Gru, znanym jako Birdman, tfu, Vulture.
Czas mija a Spiderman zajmuje się sprawami, od których u nas
jest straż miejska. Pomaga staruszkom, łapie złodziejaszków, a między tym
wyczynia akrobacje między wieżowcami wisząc na pajęczych sieciach i czeka na
wezwanie od Starka na kolejną misję. A wszystko to, aby rano wstać, udać się do
szkoły, popisywać się wiedzą na lekcjach i podkochiwać w pięknej Michelle,
która godnie zastępuję znaną z poprzednich dzieł i dziełek o Peterze Parkerze,
Mary-Jane.
Jon Watts, którego artystyczny dorobek to filmy takiej
klasy, że elegancja nakazuje nie pisać żadnego przymiotnika ani tym bardziej
rzeczownika, który trafnie by opisał ich poziom. Tutaj jednak pokazuje, że
mając dobry scenariusz napisany zresztą przez rzeszę autorów (więc miał go kto
poprawiać), potrafi stworzyć znakomite widowisko. A przy tym sprawnie mieszać
konwencje, tak by widz nie czuł żadnego zgrzytu. Z jednej strony to film o
superbohaterze, choć takim trochę z sąsiedztwa, który do wielkich czynów dopiero
dojrzewa. A z drugiej film o dorastaniu, pełen poczucia humoru i trafnego
prezentowania cieniów i blasków czasu wchodzenia w dorosłość. Bo przecież poza
ratowaniem świata Spidermanowi chodzi też o poderwanie pięknej Michelle, rywalizowanie
ze szkolnym rywalem Flashem, a przy tym pozostanie incognito, ukrywając
prawdziwą tożsamość młodego podopiecznego Starka, niczym Miley Cyrus prawdę o Hannah Montana.
Spiderman w wykonaniu Toma Hollanda, znanego wcześniej
widzom głównie jako syn Naomi Watts w filmie o tsunami, tworzy tutaj
przeciwieństwo wszystkich superbohaterów z uniwersum Marvela. Jest do bólu
zwyczajny, poza bieganiem w obcisłym kostiumie prowadzi raczej nudne życie. I
nie imponuje raczej niczym poza wiedzą. Sam Holland w roli chłopaka, który
przekonuje się, że o byciu mężczyzną nie decyduje posiadanie super kostiumu czy
umiejętność wiązania krawata, ale odwaga do podejmowania własnych decyzji, imponuje
świetną grą aktorską, czym pewnie zaskoczy niejednego widza, który akurat nie
spodziewa się tego po tak młodym aktorze w pełnym akcji filmie sci-fi. Jego
rola jest niesamowicie przekonująca i pełna niuansów, gestów, spojrzeń czy min.
Dobrze spisuje się też jako główny oponent, ale Michael Keaton, to aktorska
pierwsza liga Hollywood. I jego rola złoczyńcy, który lata dzięki mechanicznym
skrzydłom, dokonuje zuchwałych
napadów, sprzedaje broń, a po tym
wszystkim siedzi w domu w koszuli z żoną i córką, to jeden z najciekawszych
czarnych charakterów kina ostatnich lat. I jeden z najlepiej zagranych. Vulture
ze spiętą gestykulacją i lekko nerwową mimiką, obrazuje zło, które może mieścić
się w każdym człowieku, a które w wyniku rozczarowań i rozgoryczenia ma szansę
wyjść na zewnątrz. Po macoszemu potraktowane
zostały niestety, ale to już chyba w hollywoodzkich produkcjach norma,
kobiece bohaterki. Marisa Tomei, znana z kilku dobrych ról oraz, podobno,
przypadkowego Oscara, jest urocza, ale nie ma okazji pokazać niczego więcej.
Michelle grana przez Laurę Herrier, po prostu jest zjawiskowa, ale poza
wyglądem twórcy filmu niczego innego od tej postaci nie wymagali. Natomiast
znana z seriali Disneya dla młodzieży Zendaya ma kilka błyskotliwych kwestii,
ale nic poza tym.
Wszystkie efektowne walory filmu, jak bardzo dobre, ale nieprzeszarżowane efekty specjalne, czy dobrze dopasowana muzyka przeplatana znanymi rockowymi przebojami dodają nowym przygodą Spidermana klasy, a ich potencjał w pełni pozwala wykorzystać technologia IMAX.
Spider-Man: Homecoming
to film, który w świecie superprodukcji o superbohaterach nie powoduje żadnej
rewolucji, ale porządnie przewietrza zarówno ten gatunek, jak i przyzwyczajenia
widzów. I ma całkiem udany morał. Że życie, zarówno zwyczajnego człowieka, jak
i bycie bohaterem, to tak naprawdę zbieranie ciosu za ciosem, ale chodzi o to,
żeby po każdym z nich wstać i iść dalej.
Za możliwość podziwiania nowych wyczynów Człowieka-Pająka w technologii IMAX dziękujemy kinu Cinema City Punkt 44 w Katowicach.
Travis Knight i jego
reżyserski debiut – Kubo i dwie struny – tak wstrząsnął światem, że animacja
doczekała się nominacji do Oscara i Złotych Globów, a także nagrody BAFTA. Jednak
nie ma się do dziwić skoro jej twórca współpracuje ze studiem Laika
Entertainment, które nie od dziś pokazuje oryginalne kino dla młodych widzów. (Koralina
i tajemnicze drzwi, ParaNorman, czy Gnijąca panna młoda Tima Burtona) Kino czasami
przepełnione grozą, częściej emocjami, z których korzystać mogą również
dojrzali widzowie.
Kubo i dwie struny opowiada
historię niezwykle walecznego bohatera. Pokornego chłopca, który po stracie
ojca opiekuje się matką, jednak fatum ciążące nad nimi nie pozwala im wieść
spokojnego życia. Po wizycie ducha z przeszłości Kubo zmuszone jest wyruszyć w
niebezpieczną podróż, by odnaleźć zbroję swojego ojca – największego samuraja –
tym samym dowiedzieć się prawdy o sobie i swojej rodzinie. W obliczu wyzwania
pomoc otrzyma ze strony pradawnych mocy oraz towarzyszy wyprawy Małpy i Żuka. Pełna
niespodzianek droga, pomoże młodemu bohaterowi zrozumieć swoje przeznaczenia, a
także poczuć dumę z własnego pochodzenia.
Japońskie opowieści
posiadają często magiczny klimat. Pełne są mitologii, tajemniczości i niejasności
podobnie jak Kubo... prowadzą widzą w świat nieznany, dziwny, czasami ciężki do
pojęcia, bo odmienny od szeroko znanego.
Animacja momentami wprowadza
nas także w pewnego rodzaju trans, z którego jednak należy szybko uciekać, gdyż
pomimo wizualnych plusów, film posiada również fabularne rozczarowania. Wprawdzie
rekompensuje to gwiazdorska obsada dubbingująca bohaterów w oryginalnej wersji,
jednak całokształt posiada wiele momentów niewyjaśnionych i banalnych, które
powodują niedosyt po seansie.
Kubo i dwie struny to
wzruszająca opowieść, momentami zabawna i okrutna, z drugiej strony emocjonalna
i pełna magii. Posiadająca wiele morałów, którymi widz dostaje w twarz, by nie
zasypiać podczas seansu.
Wakacje
w pełni, a wraz z nimi sezon na letnie kinowe nowości. Czując wiatr we włosach
i promienia słońca na plażowym ręczniku, nie przestajemy blogować. Wycieczki do
kin zakończone są większymi i mniejszymi sukcesami, a ilość premier nie
przestaje nas zadziwiać. Zainspirowani jedną z ostatnich premier (Spider-Man: Homecoming – recenzja już wkrótce) prezentujemy dziś
ranking filmów o superbohaterach. Mało obiektywny, jednak pełen kompromisów. Z przewagą
pozycji nowych i nowszych, jednak porywających, wartkich i zrecenzowanych na
blogu. Zapraszamy!
10. Logan: Wolverine (2017) reż. James Mangold
– Hugh Jackman kolejny raz wciela się w
postać tytułowego bohatera, gwarantując widowisko pełne akcji. Nowi mutanci i
momenty ekscytacji zdecydowanie dodają dzikości.
9.
Wonder Woman(2017) reż. Patty
Jenkins – historia kobiety –
superbohaterki, która zasługuje na równe uznanie co Superman, czy Batman. Cudowna
Gal Gadot w tytułowej roli daje pokaz siły i zdecydowania, tak potrzebnego w
świecie pełnym mężczyzn.
8.
Iron Man (2008) reż. Jon Favreau – historia multimiliardera, który ukrywa się w zbroi Iron Mana. Robert Downey Jr. pomimo,
że głównie irytuje swoim wyniosłym zachowaniem w tytułowej roli, daje dobry
popis siły.
7.
Batman (1989) reż. Tim Burton – jeden
z najstarszych komiksów o superbohaterach w rękach Tima Burtona- reżysera o
własnym stylu. Mroczne, brutalne i fascynujące kino z plejadą gwiazd. I złowieszczy Jack Nicholson
jako Joker.
6.
X-Men: Pierwsza klasa (2011) reż. Matthew
Vaughn – początki legendarnej grupy ludzi o niezwykłych zdolnościach. Bardziej
poruszająca przypowieść o tym, że pewne rany nigdy się nie zagoją, niż zwyczajna
ekranizacja komiksu. A do tego aktorskie popisy dalekie od przerysowania i
ironii z innych filmów o superbohaterów
5.
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów
(2016) reż. Anthony Russo, Joe Russo – kolejna odsłona przygód Steve’a Rogersa.
Plejada gwiazd i spektakularny ostateczny pojedynek gwarantują niezapomniane,
pełne emocji widowisko.
4.
Deadpool (2016) reż. Tim Miller – Przepełniony wulgaryzmami, scenami seksu i
krwią tryskającą z każdej części ciała. Deadpool to powiew świeżości na tle
tendencyjnych filmów o Iron Manie, czy innych superbohaterach.
3.
Doktor Strange (2016) reż. Scott
Derrickson – jeden z najlepiej wizualnie prezentujących się filmów produkcji
Marvela. Konsekwentnie schematyczny, jednak w tym przypadku przyniosło to
sukces. Historia doktora, w którego rolę wciela się Benedict Cumberbatch,
prezentując się przy tym niezwykle atrakcyjnie.
2.
Strażnicy Galaktyki vol. 2(2017) reż.
James Gunn – kontynuacja pełna muzyki, zabawy i odjechanych efektów
specjalnych. Odpowiednia dawka emocji i pozytywnej energii, a do tego mały
Groot, który skrada każdą ze scen.
1.
Spider-Man: Homecoming (2017) reż. Jon
Watts – zdecydowanie najlepszy, bo najbardziej zwyczajny. Dobrze zagrany i ze
świetnym udziałem Michaela Keatona. Zdecydowany powiew świeżości i odkurzenie
historii, która zna każdy.
Reżyseria: Peter
Jackson Gatunek: Dramat Premiera: 2 września
1994
Zbrodnia dokonana przez
dwie nastolatki w 1954 w Christchurch wstrząsnęła całą Nową Zelandią. Dwie
młode dziewczyny zamordowały matkę jednej z nich. Na podstawie tych wydarzeń i
w oparciu o zapiski jednej z morderczyń powstał film Niebiańskie
stworzenia. Za kamerą stanął Peter Jackson, dwa lata po budzącej
zażenowanie Martwicy mózgu i na wiele lat przed jego sukcesem
filmów z serii Władcy Pierścieni. A na planie po raz pierwszy w filmie kinowym
stanęła Kate Winslet, która wkrótce po roli w Titanicu stała
się jedną z największych gwiazd kina.
Filmowa historia
zaczyna się, gdy do klasy w żeńskiej szkole dołącza nowa uczennica – Juliet.
Pewna siebie i błyskotliwa dziewczyna, która zwiedziła już sporą część świata.
Jednak nie problemem są jej stosunki z rodzicami, chłodnymi i zdystansowanymi.
Szybko zaprzyjaźnia się z bystrą, ale do tego bardzo nieśmiałą Pauline.
Dziewczyny łączy wspólna pasja, jaką jest pisanie. Zbliżają się do siebie coraz
bardziej, co zaczyna budzić niepokój ich bliskich. Same powoli zatracają się w
świecie swojej wyobraźni, wręcz do granicy schizofrenii. Opór otoczenia i próby
ich rozdzielenia powodują, że obie stają się zagubione, a to doprowadza je do
stanu, w którym gotowe są do dokonania zbrodni.
Niebiańskie
stworzenia to film o odkrywaniu
siebie. Bohaterki poszukują swojego własnego ja w dziwnej relacji. Jest to
przyjaźń, ale bliskość i wzajemne oddanie mocno przesuwają tę relację w
kierunku miłości, która praktycznie wydaje się pozbawiona namiętności,
pożądania i cielesnej fascynacji. Podejrzliwe i pruderyjne otoczenie nie rozumie
ich dziwacznego związku i powoduje coraz to dziwniejsze zachowania oraz zmienia
ich relację w toksyczną. Pełna napięcia atmosfera powoduje problemy emocjonalne
u obu dziewczyn. A Pauline pogrąża się w świecie wizji, co powoduje jej
oddalenie od bliskich i narastającą tęsknotę za Juliet. W końcu narastające
napięcie staje się nie do wytrzymania, a nastolatko gotowe są nawet dokonać
zbrodni, aby nikt nie mógł ich rozdzielić, aby mogły osiągnąć, błędnie
pojmowane, szczęście.
Niebiańskie
istoty to film intensywny, pełny
kłębiących się emocji, mimo, że jest bardzo skromny zarówno jeżeli chodzi o
formę i wszelkie środki wyrazu. Jest to też film interesujący ze względu, że
możemy tutaj obejrzeć narodziny znanej aktorki- Kate Winslet jako wybitnej
postaci współczesnego kina. Ale przede wszystkim to poruszająca historia o
trudnych wchodzeniu w dorosłość w czasach, które uniemożliwiały bycie
sobą.
Jeżeli kogoś można by nazwać twórcą kultowym, to na pewno na
miano to zasługuje Hayao Miyazaki. Japoński animator , twórca znanego na całym
świecie studia Ghibli, sprawił, że anime weszło do głównego nurtu światowej
popkultury, a sam dzięki swoim magicznym opowieściom sięgnął po najważniejsze
filmowe laury, w tym samego Oscara, a jego filmy pokazywane były na najsłynniejszych
festiwalach. Na festiwalu w Wenecji premierę miało kilka jego filmów, w tym w
2008 roku Ponyo.
Jest to historia pięcioletniego Sosuke, który wyławia z
oceanu złotą rybkę, której nadaje właśnie tytułowe imię. Nie jest to jednak
zwykła ryba, rozumie ona ludzką mowę i posiada ludzką twarz (z którą zresztą
wiąże się lokalny przesąd). Pomiędzy chłopcem a mieszkanką morskich głębi rodzi
się przyjaźń. Nic nie może jednak wiecznie trwać i Ponyo musi wrócić do oceanu.
Jednak jej tęsknota oraz pragnienie stania się człowiekiem sprawiają nie
pozwalają jej pozostać tam dłużej.
Ponyo to kolejny
film Miyazakiego, którego bohaterami są dzieci. I to właśnie z ich perspektywy,
pełnej naiwności, ale też szacunku dla świata obserwujemy tę historię o
wytrwałości, przyjaźni i walce z przeszkodami, które na naszej drodze stawia
los. Obserwujemy jak sympatia przeradza się w coraz większe i trwalsze uczucia.
To też film o tym jak ważne jest wzajemne oddanie, jak pomaga wspólnie
przetrwać wszystkie trudności oraz o tym jak ważna jest wzajemna szczerość i uczciwość. Film ten uczy też szacunku do
osób starszych, które może już nieco gorzej słyszą, czy nieco gorzej widzą, ale
są wielką skarbnicą wiedzy o świecie. Ale największa nauka jaka płynie z tego
filmu jak rzeka do oceanu jest taka, że
musimy się wzajemnie akceptować i szanować takimi jakimi jesteśmy. Mimo, że czasem to
trudne.
Ponyo to film,
któremu daleko do największych reżyserskich osiągnięć Hayao Miyazakiego, ale
pomimo to i tak jest to animacja pełna ciepła, magii, która jest znakomitą
współczesną baśnią dla każdego widza.
Wakacje
sprzyjają byciu w drodze. Podróże małe i duże odbywamy z rodziną, przyjaciółmi,
czy sami. Odkrywamy miejsca pełne nowych inspiracji, by zyskać nowe siły, czy
motywację. Często pozbawieni uprzedzeń, otwarci na przyrodę i nowe doznania,
tak samo jak bohaterowie filmów z dzisiejszego rankingu filmów o podróżach.
10.
W drodze (2012) reż. Walter Salles – ekranizacja
kultowej powieści Jacka Kerouacka. Jazz, literatura i plejada gwiazd. Prawdziwa
hipsterska epopeja.
9.
Królowa pustyni (2015) reż. Werner
Herzog – niezwykle ciekawa historia Gertrude Bell – podróżniczki, która walczy
z uprzedzeniami, przyrodą, ale też samą z sobą.
8.
American Honey (2016) reż. Andrea
Arnold – historia Star, która zafascynowana grupą młodych ludzi wyrusza razem z
nimi w podróż po Stanach Zjednoczonych. Widoki wielkich miast i dokumentalny
charakter pozycji tworzą niezapomniany klimat w rytm muzycznych przebojów.
7.
Dzika droga (2014) reż. Jean-Marc
Vallée – refleksyjne kino drogi. Pełen emocji obraz ukazujący losy Cheryl,
która po śmierci matki i rozpadzie małżeństwa wyrusza w niesamowita pieszą
wędrówkę. Historia o odnajdywaniu siebie w obliczu wielu trudnych doświadczeń.
6.
Pociąg do Darjeeling (2007) reż. Wes
Anderson – przejażdżka pociągiem przez Indie w reżyserii Wesa Andersona. Trzech
skłóconych braci wyrusza na poszukiwanie matki. A widz dostaje wszystko to, co
lubi w twórczości tego reżysera, czyli poczucie humoru, gwiazdy i walizki Louis Vuitton.
5.
Wszystko za życie (2007) reż. Sean
Penn – film o pogoni za szczęściem i potrzebie poznawania świata. Wzruszająca historia
Christophera, który po ukończeniu studiów wyrusza autostopem w kierunku Alaski.
Zdecydowanie magiczne zdjęcia i oderwanie od cywilizacji.
4.
Captain Fantastic (2016) reż. Matt
Ross – połączenie scen cierpienia z beztroską i humorem. Historia o podróży we
współczesny świat, dający bezwzględną lekcję życia i podkreślający nicość
rzeczywistości.
3.
Nebraska (2013) reż. Alexander Payne – wyprawa, aby odebrać
wygraną na loterii okazją na pojednanie ojca i syna. Wzruszenia, aktorskie
popisy i mistrzowskie dialogi.
2.
Mała Miss (2006) reż. Jonathan
Dayton, Valerie Faris – dysfunkcyjna rodzina składająca się z samych
zaburzonych jednostek wyrusza w podróż, aby najmłodsza z familii mogła wziąć
udział w konkursie małych piękności. Wspólny czas okaże się okazją do
przemyśleń, przewartościowań, ale też udowadnia im jak wielka jest ich miłość.
1.
Dersu Uzała (1975) Akira Kurosawa –
film japońskiego mistrza, który otrzymał Oscara dla najlepszego filmu
nieanglojezycznego. Czy film może mieć lepsza rekomendację? Poruszająca, oparta
na faktach opowieść o przyjaźni rosyjskiego badacza i kirgiskiego myśliwego.
Męska przyjaźń w surowym świecie Dalekiego Wschodu. Koniecznie musicie zobaczyć!